Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Skłamałaś. Przyznaj się! — Tak — wyszeptała. — A więc oplułaś jadem kłamstwa znakomitego wojownika, którego nie jesteś godna oglądać! Duszę masz tak plugawą, jak ten, z którym podróżujesz, powinnaś zatem upodobnić się do niego wyglądem. Obraziłaś wielkiego wojownika, który jest zbyt dumny, aby się bronić chociaż słówkiem. Zdejmijcie i jej włosy z głowy! A potem niechaj sobie te ropuchy jadą, dokąd im się żywnie podoba! Judyta krzyknęła. Zdecydowałem się za nią wstawić. Rzekłem: — Avat–Uh jest mężnym człowiekiem i wielkim wojownikiem. Ta squaw nie jest warta, aby się nią zajmował. Niech jej zostawi włosy, niechaj się z dumą odwróci od niej i jej towarzysza! Obrzucił mnie gniewnym spojrzeniem i powiedział: — Kto pozwolił Old Shatterhandowi zmieniać rozkazy Wielkiej Strzały? Wódz i wojownik powinien sobie zdawać sprawę ze swoich słów i wytrwać w postanowieniu. Niechaj jej zdejmą włosy! Odwróciłem się, aby przynajmniej nie widzieć tego, co niestety rejestrował mój słuch. Judyta broniła się ze wszystkich sił; krzyczała, jak gdyby ją mordowano. Gdy umilkła, spojrzałem w tamtą stronę, ale już jej nie było. Czym prędzej uciekła do karety, spoza której odezwał się głos Meltona: — Niechaj mi Wielka Strzała przynajmniej powie, czy dotrzyma przyrzeczenia i zabije trzech jeńców. — Dotrzymam przyrzeczenia. Jutro zostaną zamurowani. A teraz niech tchórzliwa biała twarz wraz z tą kobietą, która nie jest jego squaw, postara się zniknąć nam z oczu, inaczej pozbawimy ich jeszcze czegoś ponad to! Natychmiast wprzęgnięto do powozu konie. Woźnice skoczyli na kozły i Melton wszedł do karocy. Po czym towarzystwo ruszyło w drogę. Osobnik, którego ścigaliśmy z Afryki aż do Canadian, uciekł nam po raz drugi, a my mieliśmy zostać pogrzebani żywcem! Zsiedliśmy z koni i położyliśmy się na trawie. Komanczowie dotychczas jeszcze nic nie jedli, tu więc zamierzali posilić się przed jazdą do Doliny. Śmierci. Ani myślałem zrezygnować z nadziei na odzyskanie wolności. Na łaskę Indian nie można było liczyć. Lecz dopiero nazajutrz miano nas zamurować, zatem rozporządzaliśmy dwudziestoma godzinami. A jak wiele może się wydarzyć w ciągu dwudziestu godzin!? Nie spodziewałem się, żeby ktoś nas odbił. Mogliśmy jedynie sami sobie pomóc, ale w jaki sposób? Marną pociechą było przypuszczenie, że nie zamierzano poddawać nas torturom. Wódz dowiódł słowami i czynem, że szanuje nas jako mężnych wojowników. Niczego więcej nie mogliśmy wymagać. Dostały nam się porcje mięsa nie mniejsze niż każdemu z Komanczów. Aby nie musieli nas karmić jak niemowlęta, odwiązano nam ręce, a związano nogi. Poza tym obserwowano każdy nasz ruch, nawet najmniejszy. Gdy już posililiśmy się, znowu spętano nam ręce. Spostrzegłem, że Emery podczas tej procedury miał osobliwy, skupiony wyraz twarzy. Widząc, że skierowałem nań uwagę, rzekł po niemiecku: — Poznałeś coś po mnie? — Tak. Wolałbym jednak nie spostrzec, gdyż Komanczowie mogli również coś zwietrzyć i powziąć podejrzenia. Indianin, który siedział w pobliżu, odezwał się do wodza: — Obaj biali rozmawiają w języku, którego nie rozumiem. — Old Shatterhand niech powie, co to za język!? — rzekł wódz. — Jest to mowa mojego narodu. — Czy twój naród zna pieśni śmierci, tak jak my? — Tak. Pieśni i modlitwy do wielkiego Manitu. Wielka Strzała podniósł głos, aby wszyscy mogli go słyszeć: — Skoro mężny wojownik czuję bliskość zgonu, zaczyna się doń gotować. Wspomina swe czyny i chwali je według zwyczaju swojego narodu. Obaj biali są takimi wojownikami. Wkrótce wyzioną ducha, muszą więc rozpamiętywać swe czyny w języku ich przodków. Mamy ich zabić, ale powinniśmy zostawić ich dusze, aby mogły obsługiwać Silną Rękę w Wiecznych Ostępach. Nie przeszkadzajmy im zatem porozumiewać się w ich własnej mowie. Była to wielka wyrozumiałość ze strony człowieka, którego uważałem za niewyrozumiałego. Teraz więc mogłem do woli rozmawiać z Emerym. Mieliśmy tak napięty i poważny wyraz twarzy, jak gdybyśmy o niczym innym nie rozmawiali, tylko o oczekującej nas śmierci. — A więc — zapytałem — o czym myślałeś? — O triku, który kilkakrotnie widziałem, a nawet sam kiedyś wypróbowałem