Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Fryzura nie była na tyle nowa, by czuła się w niej nieswojo, dotąd jednak nigdy nie nosiła włosów w takim nieładzie. Wiedziała, że Calowi Theroux nie przypadłaby do gustu, i miała wrażenie, że zdjęto jej z pleców ogromny ciężar. Sam przewrócił się na bok i sięgnął po Susannah. Zmarszczył brwi, gdy zorientował się, że jej nie ma. Nie lubił, gdy wstawała, zanim zdążył nacieszyć się ciepłem jej ciała, zanim poczuł kwiatowy zapach jej włosów. Zawsze zwijała się w kłębek, podciągała kolana, trzymała dłonie pod brodą. Robiło mu się smutno, gdy się tak kuliła, jakby chciała stać się jak najmniejsza, żeby nieszczęścia jej nie odnalazły. Wstał, wziął szybki prysznic, poszedł do garażu i znalazł Susannah w zakładzie fryzjerskim w towarzystwie matki. Obie były do tego stopnia pochłonięte kontemplacją nowej fryzury, że go nie zauważyły. Przyglądając im się w progu, rozmyślał, jaka szkoda, że chociaż część klasy Susannah nie może przejść na jego matkę. Jak zwykle bliskość Angeli sprawiała, że stawał się spięty. Dlaczego nie jest taka jak inne matki? Dlaczego ubiera się jak dziwka i urządza dom rupieciami z wyprzedaży? Kiedy był nastolatkiem, flirtowała z jego kolegami, czego nie darował jej do dzisiaj. Nie miała za grosz gustu ani klasy i nie robiła nic, by nabrać jednego albo drugiego. Z drugiej strony, odkąd sięgał pamięcią, zawsze go broniła. Gdy cały świat walił mu się na głowę, trzymała jego stronę przeciwko ojcu, nauczycielom i każdemu, kto jej zdaniem chciał skrzywdzić jej syna. 117 Susannah uniosła głowę i zobaczyła jego odbicie w lustrze. Poczuł się dumny. Tak bardzo jej pragnął i oto jest jego. Niemal słyszał w uszach fanfary. Dzięki niej jego życie się odmieni. Jej spokój pomoże mu odnaleźć równowagę i skupić energię na jednym celu. Jej nienaganne maniery złagodzą jego szorstkość. Jej wdzięk i uroda przydadzą mu blasku w oczach innych. Z Susannah u boku podbije świat. Jej brwi złączyły się w poziomą linię. Zorientował się, że czeka, by powiedział coś na temat jej nowej fryzury. Nadal nie mógł się nadziwić, że jego opinia tyle dla niej znaczy. Już otwierał usta, żeby powiedzieć, jak wspaniale wygląda, gdy włączyła się Angela. — I co ty na to, Sammy? Nadal jestem świetna, prawda? Bez słowa odwrócił się na pięcie i wrócił do garażu. Nie zdążył podejść do biurka, gdy w progu stanęła Susannah. Szare oczy patrzyły na niego smutno. Boże, co za rozkosz, gdy taka kobieta tak na niego patrzy. Zmarszczył czoło. Więc brak reakcji z jego strony działał jej na nerwy. Zacisnęła usta, dumnie zadarła podbródek - prowokowała go, by powiedział coś niepochlebnego. Mało brakowało, a parsknąłby śmiechem. Szybko się uczy. Wystarczyło wskazać jej drogę. Objął ją mocno. — Wyglądasz fantastycznie. Gniew zniknął bez śladu. Rozpromieniła się. - Naprawdę ci się podoba? — Pewnie. — Pocałował ją mocno. Przywarła do niego jak zawsze i jęknęła cicho. Oderwał się od niej z trudem. Z westchnieniem rozejrzała się po garażu zastawionym pudłami. - Zapędzisz mnie do pracy, tak? - Obiecuję, że w połowie tygodnia pozwolę na przerwę na lunch. Roześmiała się. Po chwili oboje zabrali się za składanie komputerów. Była to żmudna praca. Sam pokazał jej, jak należy łączyć poszczególne części. Kiedy wszystko było na miejscu, trzeba było starannie zamknąć pokrywę. Jeśli coś było nie tak, kazał jej robić wszystko od początku. Kiedy zmontowała jeden komplet, Sam go sprawdził i włożył do inkubatora, czyli drewnianej skrzynki. Miał tam leżeć włączony przez dwie doby. Części zawodziły albo w tym czasie, albo w ogóle. Po pierwszej godzinie bolały ją ręce, ale nie narzekała. Aż za dobrze słyszała tykanie zegara. Cały czas pamiętała, że mają tylko trzydzieści dni, by spłacić Spectra Electronics. 118 Joel śnił, że wściekły pies gryzie go w bark. Chciał dotrzeć do Su-sannah, uratować ją przed czymś koszmarnym, ale pies go dopadł, wbił zęby w ramię i teraz Joel nie mógł się ruszyć. Obudził się z głośnym jękiem. Sen był tak rzeczywisty, że wciąż odczuwał ból. Nagle zdał sobie sprawę, że boli go naprawdę. Niezdarnie dotknął dłonią klatki piersiowej i poczuł, że piżama jest przepocona. Nigdy nie wybaczy Susannah tego, co mu zrobiła. Dał jej wszystko i oto, jak mu odpłaciła. Ból w barku złagodniał, oddychał spokojniej. Nie po raz pierwszy czuł ten przeszywający ból. Może powinien iść do lekarza. Nie miał jednak ochoty przed nikim, nawet przed lekarzem, zdradzać swojej słabości. Musi wziąć się w garść i tyle. Nie ćwiczył od czasu tego całego zamieszania. Wróci do dawnego trybu życia i wszystko będzie w porządku. Wystarczy trochę starej dobrej samodyscypliny. I powrót córki. Nie wiadomo dlaczego, serce znowu przyspieszyło. Minęły już dwa tygodnie. Spodziewał się, że do tego czasu córka dawno będzie w domu. Okropna myśl, że może już nigdy nie wróci, cały czas czaiła się na krawędzi świadomości