Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Jeszcze tylko brakowało, żeby sąsiedzi zaczęli plotkować, że po północy wraca do domu z mężczyzną. – To dobrze. Martwiliśmy się o ciebie. Widzieliśmy drzwi. – Okropne, prawda? Nie wiemy, co zrobić z tymi kopertami. Nie wiesz, kto je przyczepił? – Pewnie, że wiem. Sąsiedzi. Może ponaglają, żebyś usunęła napis. – Zachichotał. – Wiesz, jacy oni są. Porządek musi być. – Cóż, rzeczoznawca z towarzystwa ubezpieczeniowego będzie dopiero w poniedziałek, więc do tego czasu muszą poczekać. – Jakby to było coś pilnego. Gdybyś czegoś potrzebowała, krzycz. Wszyscy mamy na ciebie oko. – Dzięki, Julius. Wielkie dzięki. – Od czego są sąsiedzi. Szkoda tylko, że nie widzieliśmy, kto to zrobił. Pomachał jej na dobranoc i wrócił do siebie. Carey zerwała wszystkie dziesięć kopert z drzwi. – Tym samym rozwiązałam problem odcisków palców. – Prawdopodobnie. Weszli do domu. Rzuciła laptopa i bluzę na niski stolik. – Kawy bezkofeinowej? – Za moment. Możesz uznać, że mam manię prześladowczą, ale najpierw rozejrzę się po domu. Poczekaj tutaj. Jeśli usłyszysz coś podejrzanego, uciekaj co sił w nogach. Nie uważała, że zachowuje się jak maniak, choć nie powiedziała tego na głos. Tak naprawdę cieszyła się, że rozejrzy się po domu, zanim zostawi ją samą. Nie przejęła się nawet, że zajrzy do jej prywatnych pomieszczeń. Wrócił po niecałych dziesięciu minutach. – Wszystko w porządku. Okna i drzwi pozamykane, żadnych upiorów pod łóżkiem. – Dzięki. Zaniosła koperty do kuchni, rzuciła je na stół i zaparzyła kawę. Była także głodna, zjadła tylko coś lekkiego tuż przed wyjściem do pracy, wyjęła więc miskę i ubijała jajka z mlekiem i cukrem. Zrobi francuskie tosty. – Powiedz – zagadnął Seamus – po czym poznajesz, że już są dobre? Mnie to się nigdy nie udaje. – Tosty? Nie wiem. Lata praktyki. Ile kawałków zjesz? – Cztery. Nie, pięć. Umieram z głodu. Roztopiła masło na patelni, wrzuciła pierwsze cztery kromki i posypała obficie cynamonem. Kawa już się zaparzyła. Nalała dwa pełne kubki, zaniosła na stół i otworzyła pierwszą kopertę. Czytała krótkie liściki jeden po drugim i podawała je Seamusowi. Gdy skończyła, miała łzy w oczach. Dziesięciu sąsiadów zadało sobie trud, by przekazać jej słowa otuchy i zapewnić, że nie podzielają zdania wandala. Obiecywali, że będą obserwować jej dom. – Miła okolica – zauważył Seamus. – Zwłaszcza wobec tego, co rano zobaczyłam na drzwiach. – Obecnie pracuję nad sprawą, która miała miejsce w zupełnie innym sąsiedztwie. Wszyscy zarzekają się, że nic nie widzieli, a ja im nie wierzę. – Zabójstwo tego chłopaka na rowerze? – Tak. Słyszałaś coś? – Wiem tylko to, co było w gazetach. Przewróciła tosty na drugą stronę, oparła się o blat. – Dowiedziałeś się czegoś o włamaniu do Summers? – Nic nowego. Pocięta koszula nie należała do niej. Ktoś włamał się przez przeszklone drzwi z tyłu domu, poza zasięgiem wzroku sąsiadów czy przechodniów. Żadnych odcisków palców. Nadal badająpróbki z dywanu, ale pewnie nic nie znajdą. Ona prowadzi otwarty dom. Carey się żachnęła. – Bardzo otwarty, z tego, co słyszałam. – Więc to pewnie zazdrosny były chłopak. Summers przypuszcza, że to, cytuję, „ma związek z cyklem jej programów na temat lokalnych gangów narkotykowych”. – Coś takiego. Seamus uśmiechnął się krzywo. – Dlaczego mam wrażenie, że jej nie lubisz? – Głupia blondynka, która bierze nieprzemyślane, płytkie komentarze za prawdziwą dziennikarską robotę. – Ojej. Dzisiaj pokazujemy pazurki. – Ja przynajmniej zdaję sobie sprawę, że to, co robię, to tylko zabawa, rozrywka dla mas. – Przez ostatnie dni nabrałaś nawet mnie. Wzruszyła ramionami. Nie znosiła go w tej chwili. – No dobrze, poruszyłam temat, który jest mi wyjątkowo bliski. Nie wmawiałam sobie, że to sensacyjna wiadomość. – Teraz, owszem. – To nie moja wina. Rozparł się wygodnie na krześle, powoli sączył kawę. – Owszem, twoja – powiedział w końcu. – Nie wmówisz mi, że zdajesz sobie sprawę, jak wielką masz siłę przekonywania, gdy siedzisz przy mikrofonie. Co wieczór słucha cię pół miliona ludzi. Niewielu może się poszczycić tak liczną publicznością. Kiedy poruszasz gorący temat, nie sposób, by nie trafił na pierwsze strony gazet. – To skutki uboczne. Mój program to forum publiczne