Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Jednakże świat nasz jest światem niedoskonałym… Osobistość stojąca nieruchomo na dywanie przed kominkiem, ze sterczącymi na boki potężnymi łokciami, rzekła pośpiesznie swoim głębokim głosem: — Proszę mówić jasno. — Tak jest, sir Ethelred… Światem niedoskonałym. Toteż gdy tylko zorientowałem się w charakterze tej sprawy, pomyślałem, że trzeba ją rozegrać w sposób szczególnie tajny i poważyłem się przyjść tutaj. — Słusznie — pochwaliła wielka osobistość, spozierając z samozadowoleniem po swoich podbródkach. — Cieszę się, że jest w waszym sklepiku ktoś, kto uważa, że sekretarzowi stanu można od czasu do czasu zaufać. Komisarz uśmiechnął się, ubawiony. — W istocie rzeczy pomyślałem sobie, że byłoby może lepiej, gdyby na tym etapie zajął się tym nie Heat, tylko… — Co! Heat? Osioł… tak? — wykrzyknął wielki mąż z wyraźną wrogością. — Bynajmniej. Proszę, sir Ethelred, niech pan nie interpretuje moich uwag w tak krzywdzący go sposób. — Więc co? Za wielki spryciarz? — I to nie… przynajmniej nie z reguły. Wszystkie podstawy do moich przypuszczeń mam od niego. Jedyną rzeczą, którą wykryłem sam, jest to, że korzystał z usług tego człowieka prywatnie. Któż mógłby go winić? To stary wyga policyjny. Powiedział mi wręcz, że aby móc pracować, musi mieć narzędzia. Przyszło mi jednak na myśl, że to narzędzie powinno być przekazane Wydziałowi Przestępstw Specjalnych jako całości, zamiast pozostawać prywatną własnością nadinspektora Heata. Moja koncepcja obowiązków naszego wydziału obejmuje zlikwidowanie tajnego agenta. Ale nadinspektor Heat jest starym wygą wydziałowym. Oskarżyłby mnie o moralne znieprawianie wydziału i zamach na jego sprawność. Określiłby to z goryczą jako roztaczanie opieki nad zbrodniczymi rewolucjonistami. Dla niego oznaczałoby to właśnie to. — Tak. Ale co pan ma na myśli? — Mam na myśli, po pierwsze, że słaba to pociecha móc oświadczyć, że jakikolwiek dany akt gwałtu — uszkodzenie budynku czy zniszczenie życia ludzkiego — nie jest wcale dziełem anarchizmu, tylko czegoś zupełnie innego… jakiegoś szczególnego, inspirowanego łajdactwa. Myślę, że bywa tak znacznie częściej, niż przypuszczamy. Po drugie, jasne jest, że istnienie tych ludzi opłacanych przez obce rządy podważa sprawność naszego nadzoru. Taki szpieg może sobie pozwolić na większe zuchwalstwo niż najzuchwalszy spiskowiec. Jego zajęcie jest wolne od wszelkich ograniczeń. Nie ma tej wiary, jaka potrzebna jest do kompletnej negacji, ani tego poczucia prawa, jakie tkwi w czynach bezprawnych. Po trzecie, istnienie tych szpiegów wśród grup rewolucyjnych, które — jak nam się to wyrzuca — znajdują tu azyl, uniemożliwia wszelką pewność. Otrzymał pan jakiś czas temu od nadinspektora Heata uspokajające zapewnienie. Nie było ono bynajmniej bezpodstawne — a jednak wydarza się ten epizod. Nazywam go epizodem, bo sprawa ta, ośmielam się twierdzić, jest epizodyczna. Nie stanowi części jakiegoś ogólnego planu, choćby szaleńczego. Właśnie te osobliwości, które dziwią i wprawiają w zakłopotanie nadinspektora Heata, w moich oczach ustalają jej charakter. W szczegóły nie wchodzę, sir Ethelred. Osobistość na dywanie przed kominkiem słuchała cały czas z głęboką uwagą. — To dobrze. Proszę mówić tak zwięźle, jak tylko pan może. Komisarz pełnym powagi i uszanowania gestem dał do zrozumienia, że bardzo się stara mówić zwięźle. — Jest w przeprowadzeniu tej sprawy jakaś szczególna głupota i niedołęstwo, które sprawiają, że mam wielką nadzieję dotrzeć do jej sedna i znaleźć tam coś innego niż indywidualny wybryk fanatyzmu. Bo to jest niewątpliwie rzecz zaplanowana. Wygląda na to, że faktyczny sprawca został przyprowadzony za rękę na miejsce, a potem śpiesznie pozostawiony własnym siłom. Można się więc domyślać, że importowano go zza granicy po to, żeby dokonał tego zamachu. Jednocześnie narzuca się wniosek, że nie znał na tyle angielskiego, aby zapytać o drogę, chyba żeby przyjąć fantastyczną teorię, że był głuchoniemy. Zastanawiam się zresztą… Ale to czcze domysły. Zabił się przypadkiem, to jasne. Nie jest to przypadek niezwykły. Pozostaje jednak jeden niezwykły drobny fakt: ten adres na jego odzieży, odkryty także zupełnym przypadkiem. Fakt niewiarygodny, tak niewiarygodny, że jego wyjaśnienie z pewnością dotknie sedna całej sprawy. Zamiast polecać Heatowi dalsze prowadzenie śledztwa, mam zamiar poszukać tego wyjaśnienia osobiście — sam jeden — tam, gdzie można je uzyskać