Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Jakie to szczęście przejść przez życie w nieświadomości, dopuszczając do głosu naturę; rodzić dzieci, unikać komplikacji, a potem umrzeć w spokoju i pozwolić prochom popłynąć do morza. Niestety, w latach, które potem nastąpiły, matka nie wykazywała żadnego zainteresowania problemami swych dzieci, z moim łaknieniem wiedzy włącznie. Nic jej nie obchodziło; nigdy więcej nie zaznałam od niej takiego ciepła i czułości jak wtedy w świątyni. Nie widziała potrzeby, bym poznała rodzinne sekrety, zwłaszcza zaś te, które dotyczyły okoliczności moich narodzin. 2 Nie mogłam się doczekać spotkania z nauczycielem historii. W poszukiwaniu małego lusterka przekopałam wszystkie pięć szuflad biurka. W tej z bielizną natrafiłam na niebieską niemowlęcą czapeczkę, której nigdy przedtem tam nie widziałam. Nie wpadłaby mi w ręce, gdybym nie wysunęła szuflady do końca. W zwiniętej czapeczce namacałam coś twardego. Mała harmonijka ustna. Czapeczka była stara i pogryziona przez mole, ale podobał mi się jej kolor i małe kwiatki wyhaftowane nieco ciemniejszą nicią. Satynowy wierzch i flanelowa podszewka były miękkie i ciepłe w dotyku. Pamiętam, że raz już widziałam tę harmonijkę, ale matka prędko ją wtedy schowała. Poszłam na poddasze po lusterko Czwartej Siostry, które wyjęła z szuflady i ukryła u siebie pod poduszką. Nie mogłam patrzeć na moją przebarwioną jak przy żółtaczce cerę, więc usiłowałam poprawić jej wygląd za pomocą zasypki dla niemowląt, należącej do córki Dużej Siostry. Nałożyłam zasypkę w kilku miejscach, a potem ją równo rozprowadziłam. Jeszcze jedno spojrzenie w lusterko: warstwa pudru potrafi zdziałać cuda, byłam całkiem zadowolona z efektu. Szybko odłożyłam lusterko na łóżko taflą do dołu; strachem przed zauroczeniem dorównywałam matce. Nauczyciel historii na pewno zapyta: „Dlaczego jesteś taka blada? Boisz się czegoś?”. Zaczynałam żałować, że upudrowałam twarz, bo kiedy zaczynam się rumienić, nie mogę nic na to poradzić. Zawsze podejrzewałam, że moja młodość, moje najlepsze lata przeminą niepostrzeżenie jak promyk słońca uwięziony w pudełku. Jednak właśnie tego dnia w moim osiemnastym roku życia pragnęłam otworzyć to pudełko i przyjrzeć się promykowi z nadzieją, że zobaczę jego jasny blask. Cud miłości nieczęsto się w życiu zdarza; ja czekałam na niego niezmiernie długo. Teraz się wreszcie pojawił i nie zamierzałam z niego zrezygnować. Byłam zakochana w nauczycielu historii, nie przeszkadzał mi fakt, że jest żonaty. Być może podświadomie właśnie z tego powodu jeszcze bardziej mnie pociągał. Zawsze pragnęłam tego, czego nie mogłam mieć, a im mniejsze było prawdopodobieństwo, że osiągnę to, czego chcę, tym bardziej angażowałam się emocjonalnie. Ledwo z rana otworzyłam oczy, moje myśli zaczęły krążyć wokół niego. Co teraz robi? Jak wypadło nasze ostatnie spotkanie? Jak się zachowam, kiedy go znowu zobaczę? Jestem beznadziejnym przypadkiem, wmawiałam sobie w duchu, zupełnie beznadziejnym. Zanim jeszcze pozwoliłam miłości zagościć na dobre, zdążyłam wyczerpać prawie cały zapas emocji, do jakich ma prawo dwoje zakochanych. Bez końca snułam skomplikowane rozważania. Jesteś zbyt samotna, ganiłam się w myślach. To normalne, że uczennice zakochują się w swoich nauczycielach. A skąd masz pewność, że nie zrobisz w tył zwrot i nie uciekniesz, kiedy staniesz z nim twarzą w twarz? Jeżeli tak postąpisz, to po pożądaniu, które jeszcze przed chwilą rozpalało cię do białości, zostanie jedynie dym. Intuicja podpowiadała mi, że nie ma go w szkole, chociaż zdarzało mu się spędzać samotnie niedzielę w biurze. Dzisiaj został w domu, byłam tego pewna. Wsiadłam do autobusu na placu Przy Kamiennym Moście, ale ponieważ jechał zbyt wolno, wysiadłam i zeszłam ze zbocza, a potem ruszyłam wzdłuż nadbrzeża i przecięłam potok. Błoto tworzyło na nadbrzeżu małe pagórki, z których wyrastały kępy młodej trzciny. Widziałam rzędy domów na palach, stojące ciasno jeden przy drugim, tak jak mi opisał. On mieszkał w parterowym domku przyklejonym do zbocza wzgórza, o ścianach obrzuconych tynkiem; drewno zdążyło sczernieć, na zmianę smagane wiatrami i wypalane słońcem. Serce tłukło się w piersi jak oszalałe, kiedy stanęłam u stóp wzgórza. Dziwiłam się własnej odwadze. A jeśli zapyta, po co przyszłam? Zawsze mogę powiedzieć, że chciałam go poprosić o wypisanie sentencji na weselnym zwoju dla Czwartej Siostry. Nie! Dlaczego mam kłamać? Po prostu powiem, że zapragnęłam go zobaczyć i dlatego przyszłam. Kamienne stopnie przy Strumieniu Kwaśnych Jabłek pięły się po zboczu aż do samej góry i musiałam kilkakrotnie przystawać, żeby złapać oddech. Ale ani razu nie przyszło mi na myśl zawrócić. On obudził coś głęboko we mnie. Moje zapadnięte policzki i blade usta się ożywiły, przewiane wiatrem mysiobure włosy poczerniały, szorstka skóra wygładziła się, a paznokcie nabrały połysku. Gdybym się mogła wtedy zobaczyć, wiedziałabym, że tamtego dnia, krótko po osiemnastych urodzinach, zużyłam cały zapas mojej młodzieńczej urody, coś, czym należało się cieszyć w umiarkowanych dawkach przez wiele lat. Kiedy wspięłam się na jego ulicę, gdzie wszystkie domy stały odwrócone tyłem do rzeki, nie musiałam nawet sprawdzać adresu; trafiłam pod właściwe drzwi wiedziona instynktem. Nie uciekłam. Serce biło normalnie, byłam niewiarygodnie spokojna. Podniosłam rękę i zapukałam. 3 Był zszokowany, gdy otworzył drzwi i mnie zobaczył, ale zaraz się opanował. - Wejdź - powiedział, lekko skłaniając głowę. Tak jak podejrzewałam, jego żony i córki nie było w domu