Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Ravaughan urwał kolejną kartkę z dziennika i mozolnie uskładał z niej samolocik. Kiedy rzucał nim w górę, zatrzymał wzrok na neonach korporacji D.D. Triculara. Będzie już pięć lat, przypomniał sobie. A może cała wieczność. Najpierw upadł El Raque 1 i nikt nie zrozumiał, co się właściwie stało. Wszystko rozegrało się zbyt szybko. Namierzono co prawda obiekt jeszcze poza atmosferą, ale żaden z taktyków nie przewidział, że grzmotnie w ziemię jak ślepy. Nikt nie odgadł, że leciał tu, żeby uratować się przed awarią; nie chodziło mu o nic innego jak tylko o własne dupsko... Do dzisiaj niektórzy nie mogli w to uwierzyć, mówili o prowokacji. Bo to nie statek El Raque 1 przyniósł najgorsze. To pilot, który zdążył się katapultować tuż przed uderzeniem w rynek. Traf chciał, że przyczajony myśliwiec paktu EURO od razu go zestrzelił za pomocą rakiety powietrze-powietrze. Strzępy obcego cielska - jak później wyliczano miało około dwudziestu ton - spadły niczym kosmiczny deszcz na przyziemne, podziurawione kopalniami jak ser górnicze miasto, gdzie popadnie. Największe kawałki liczyły po kilka kilogramów, najczęściej były to kulki wielkości włoskiego orzecha. I wtedy zaczęła się zabawa. W parku koczowała sekta ćpunów. Sporo im się dostało w kosmicznym spadku. Około czterdziestu kilogramów. Siedzieli na trawie i słuchali sampli Hendrixa. Kawał Obcego spadł nieopodal z zalotnym mlaśnięciem. Długo się nie zastanawiali. Któryś wpadł na pomysł, że to będzie ten najlepszy, złoty strzał, kurewsko odlotowy i w ogóle. Z centrum wszechświata, Odlot na megadystans. Po naradzie rozpuścili kawałki pilota w soli fizjologicznej, odmierzyli po jednym cencie i przygrzali jak się należy. I co? I mieli rację. Z tym, że oni nigdzie nie odlecieli. To sukinsyn Obcy starał się powrócić. Dał im ochłapy swojego jestestwa, a to, w czym mógł żyć, aktywował za pomocą ich mózgów. Projekcje nazwano fantosami. To właśnie one poszatkowały Los Raques (tak nazwano miasto od chwili katastrofy) na dwa odmienne światy. Im więcej alienryny mieli ludzie w żyłach, tym więcej obcego ego projektowali na zewnątrz. Nikt nie wiedział ile jeszcze alienryny zostanie odnalezione w zupełnie przypadkowych miejscach. Musiało być tego całe mnóstwo. A większość klientów uzależnionych od drugów bez wahania ruszyła w ślady ćpunów z parku. Towar bezkonkurencyjny, po jednym przygrzaniu nie było innej oferty. Alienryna ponad wszystko. Każdy narkoman o tym wiedział. Ciągnęli do miasta jak do Mekki, mimo że narkotykowe bajzle przechwyciły mnóstwo towaru. Do wojskowych laboratoriów, gdzie próbowano ją badać, trafiło ledwie dziesięć procent całości. Ravaughan cisnął kolejny samolocik, mierząc w gigantyczne logo na wieżowcu Triculare. - Mamy kłopot - sapnął pod nosem. Każdy kombinował po swojemu. Jajogłowi znaleźli wreszcie zajęcie, choć po prawdzie gówno zrobili. Armia przygotowywała się do odparcia ataku kolejnych Obcych. Jakby nie pojmowała, że to fantosy są ich środkiem, sposobem, by dostać się na Ziemię. Jeszcze inni trzaskali szmal. Podróbki alienryny. Wycieczki do El Raque 1, żebracze sekty czczące Obcego. Gadżety imitujące Obcego. Hałas w mediach. Filmy, książki, holografy z Obcym w głównej roli. No i D.D. Tricular. Wpadł na pomysł genialny i prosty. Jeśli grożą ci fantosy - nasza zabawka pomoże ci z tego wybrnąć. I wypuścił na rynek antyfantosy. Działały bezbłędnie. Wystarczyło uruchomić zabawkę w obcej strefie i holoprojekcja zapewniała ci przetrwanie. W zależności od ceny mogłeś kupić wszystko. Nawet kilkudziesięciometrowy holos z ukrzyżowanym Chrystusem. Najbardziej skuteczny dla wierzących katolików. Emisja plastyczna i oczywiście płynnie animowana. Dawała szansę na powrót z przestrzeni fantosa. Mogłeś iść wytyczonym szlakiem i w ten oto sposób opuścić zagrożone miejsce. Nikt nie pytał jak to się działo. Liczył się efekt. Sam fantos oczywiście trzymał się dobrze, ale Tricular nie miał nic przeciw fantosom. Stawiał na ocalenie zabłąkanej jednostki. I zrobił kasę. Przyćmił spółki węglowe i holdingi zbrojeniowe. Jako jedyny dawał nadzieję