Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Miałem trochę problemu z naładowaniem, ale w końcu poradziłem sobie. 158 - Jaki to rewolwer? - Nie powiedział mi, co to jest, tylko powiedział, jakie kule do tego pasują. Czy jest taki kaliber jak czterdzieści siedem? Zaczekaj, spojrzę na pudełko... czterdzieści pięć. - Walt, chciałbym żebyś zrobił mi przysługę. - Tak, Mikę? - Weź papierową torbę, zapakuj ten rewolwer i wyrzuć do najbliższego kosza na śmieci. - Shayne musiał włożyć wiele wysiłku, żeby opanować wściekłość. W końcu potrzebował tego głupka. - Walt, to nie zabawka, możesz kogoś zabić. Kule nie znają różnicy między wrogami a przyjaciółmi. - Rany boskie, no przecież wiem. - Ja sam nie noszę broni. Uwierz mi, że ja mam trochę więcej doświadczenia niż ty. Widziałem więcej wypadków z bronią niż chciałbym pamiętać. Jesteś amatorem, a ci faceci to zawodowcy. Wyrzuć ten rewolwer. Po drugiej stronie na chwilę zapadła cisza. - Jezu, myślałem, że będziesz zadowolony. Zrobiłem wszystko, co powiedziałeś, Mikę. Wydaje mi się, że nadstawiam za ciebie karku. A co będzie, jak będą chcieli mnie dopaść w ciągu dnia? Ustrzelą mnie jak kaczkę. Będę ostrożny, przyrzekam ci. Nie wystrzelę, dopóki nie będę pewien, kto jest przeciwko mnie. - Walt... - Przykro mi, Mikę - nie ustępował Baumholtz. -To nie było takie proste zdobyć ten rewolwer i nie mam zamiaru tak po prostu go wyrzucić. 159 - Czy jest zabezpieczony? - spytał Shayne przez zaciśnięte zęby. - Co? A ten, tego... to takie coś na rękojeści? - No właśnie, takie coś na rękojeści. Powinno to być skierowane na literę S albo na białą kropkę. Widzisz? - Zaczekaj chwilę. - W słuchawce było tylko słychać ciężki oddech Baumholtza. - Już znalazłem. Tak, wskazuje na S. To znaczy, że gdybym chciał wystrzelić wystarczy, jak to przesunę i nacisnę na spust, prawda? - Tak - mruknął niechętnie Shayne, nie dodając o potrzebie wprowadzenia naboju do komory. - Ale nie ruszaj tego, na rany Boskie i nie naciskaj spustu. - Nie spodziewam się, żebym był do tego zmuszony, ale posiadanie tego przedmiotu dodaje mi odwagi. Na zakończenie rozmowy Shayne życzył mu szczęścia i pożegnał się. Odkładając słuchawkę, zorientował się, że jest cały spocony. Agatha Wiley kończyła szycie swojej bluzki. Ubrana w koszulę Shayne'a wyglądała na małą, bezbronną dziewczynkę. - Jak to się stało, żeby tych dwóch facetów mogło uciec? Sądząc po dźwiękach dochodzących z okolicy, musiała tu być cała masa policji. - Zostawili samochód i odeszli spokojnie. I nie ma sposobu, żeby ich znaleźć, dopóki gliniarze nie znajdą jakiegoś naocznego świadka. Poza tym komisarz policji po tej stronie zatoki jest moim przyjacielem. Jak go znam, zrobi wszystko, aby dorwać się do tych facetów. 160 - Mam nadzieję - powiedziała i odgryzła nitkę. -Te kule przeleciały od nas dosłownie o centymetry. Co by było, gdyby jakieś dzieciaki szły do szkoły? Trudno sobie wyobrazić, że ludzie mogą być tak okrutni. Shayne otworzył butelkę i napełnił szklanki. - Mogę pani obiecać, że nie ujdzie im to na sucho. - Życzyłabym sobie, żeby to była prawda. Jak pan może obiecywać, skoro nawet nie wie pan, kto to zrobił? - Próbowali dwa razy. Za pierwszym oni mieli większe szansę, za drugim szansę były prawie równe. Następnym razem... - przerwał, sięgając po kieliszek. - Następnym razem będą po mojej stronie. Im więcej muszą improwizować, tym więcej błędów popełnią. Jak pani się czuje, panno Wiley? Jeśli jest pani gotowa, chciałbym, żeby poszła pani ze mną do biura i podała mojej sekretarce więcej szczegółów. - Życzyłabym sobie mieć bardziej użyteczną edukację - powiedziała, pokazując bluzkę. - Obawiam się, że nie wygląda to elegancko. Zaczęła wstawać, ale zatrzymała się, chwytając za tył głowy. - Myślę, że chyba powinnam jeszcze chwilę posiedzieć, jeśli nie ma pan nic przeciwko temu. - Usiadła z powrotem i sięgnęła po kieliszek. - Naprawdę nie wiem, czy powinnam. Co prawda, pierwszy doskonale mi zrobił, cóż... - Przechyliła kieliszek, opróżniając go do połowy. - Nie mam zwyczaju podsłuchiwać, ale słyszałam, co pan mówił przez telefon. Nie jest to też zwykła ciekawość, to po prostu leży w mo- 161 im interesie. Powiedział pan, że policja rozpoznała jednego z bandytów. - Rok temu na zachodnim wybrzeżu zabito faceta z "Tommy'ego". Ścigano jakiegoś faceta listem gończym w związku z tą sprawą. Jakiś punk, Jones czy Smith. - To brzmi obiecująco. - To jest jakiś ślad