Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Znalazłem go na drodze, powiedział, że idzie do nieba. Pomyślałem, że najlepiej będzie, jak go tu odwiozę". Sir Edward miał dziwną minę. Dał woźnicy jakieś pieniądze, podziękował mu, po czym zwrócił się do mnie: „Chyba musimy pogadać, co?". Zabrał mnie do salonu, gdzie wciąż pachniało liliami, ale trumny już nie było. Serce ścisnęło mi się od straszliwej samotności; teraz wiedziałem, że Anioł już tu nie wróci. Sir Edward posadził mnie na kolanach. Spodziewałem się, że powie: „Zuch chłopak!", ale usłyszałem co innego: „Więc chciałeś znaleźć drogę do nieba, tak?". Kiwnąłem głową. „Tam nie można się dostać". Obserwowałem ruchy jego ust. Nad górną wargą miał kreskę zarostu, a niżej spiczastą bródkę jak Van Dyck. „Dlaczego tam poszedłeś?" - spytał. Nie potrafiłem wyrazić tego jasno. Wykrztusiłem tylko: „Ciotka Ada..." i chyba zrozumiał. „Nie chcesz do niej jechać. Ale to twoja ciotka...". Kręciłem zawzięcie głową. „Nie, nie, nie!". „Nie lubisz jej?". Przytaknąłem. „No dobrze. Zobaczymy, co się da zrobić". Wydawał się bardzo zamyślony. Chyba właśnie wtedy musiał podjąć decyzję, bo następnego dnia usłyszałem, że mam jechać do jakiegoś dużego domu. Sir Edward zabierał mnie do swojej posiadłości. - Możesz wyciągnąć z tego własne wnioski, Rosetto - dodał Simon z uśmiechem. - Na pewno będą prawidłowe. Byłem jego synem... nieślubnym, choć kiedy go lepiej poznałem, z trudem w to mogłem uwierzyć. Na pewno kochał moją matkę - Anioła. Każdy musiał ją kochać. Wyczuwałem to, gdy na nich patrzyłem. Oczywiście nie mógł się z nią ożenić, bo do niego nie pasowała. Pewnie zakochał się w niej, osadził ją w tym domku i od czasu do czasu odwiedzał. Sam nigdy mi o tym nie powiedział, zresztą nie zrobił tego nikt inny. To był tylko domysł, chociaż akceptowany przez wszystkich. Bo inaczej czemu miałby mnie przyjmować do rodziny i kształcić razem z pozostałymi synami? - I w ten sposób znalazłeś się w Perrivale Court. - Tak. Byłem o dwa lata starszy od Cosma i trzy od Tristana. To sprzyjająca okoliczność, inaczej czekałby mnie ciężki los. Te dwa la- 5. Tajemnicy starej... 66 _________________ Victońa Jiolt ta dały mi przewagę, której bardzo potrzebowałem, gdyż sir Edward po zainstalowaniu mnie w dziecięcej części domu przestał się mną interesować. Czasem tylko widziałem, że ukradkiem mnie obserwuje. Natomiast służba mnie nie lubiła i gdyby nie niania, byłoby mi tak samo źle jak u ciotki Ady. Niania jedna mi współczuła, kochała mnie i chroniła. Zawsze będę pamiętał, ile zawdzięczam tej poczciwej kobiecie. Miałem siedem lat, kiedy sprowadzono nam guwernera, pana Wellinga. Dobrze się do mnie odnosił i choć z pewnością słyszał plotki na mój temat, wcale się nimi nie przejmował. Byłem zresztą poważniejszy od moich przybranych braci, no i miałem te dwa lata przewagi. Pozostawała jeszcze lady Perrivale. To przerażająca osoba i cieszyłem się, że nie przyjmuje do wiadomości mojego istnienia. Odzywała się do mnie niezwykle rzadko i miałem wrażenie, że w ogóle mnie nie widzi. Była potężnie zbudowana i poza sir Edwardem wszyscy się jej bali. Każdy w domu wiedział, że to jej pieniądze uratowały Perrivale Court i że jest jedyną córką milionera - właściciela kopalń węgla czy żelaza, dokładnie nie wiadomo. Ojciec chciał dla niej tytułu i gotów był w tym celu wesprzeć dach i ściany Perrivale Court ogromną sumą wyciśniętych z węgla (albo żelaza) pieniędzy. Sir Edwardowi wyraźnie odpowiadał ten układ. Poza tym, że utrzymał nad głową dach rodowej siedziby, zyskał jeszcze dwóch synów. Co do mnie, to miałem tylko jedno życzenie: trzymać się od niej z daleka. Oto obraz domu, w jakim się wychowałem. - A potem wyjechałeś do szkoły? - Co okazało się dla mnie zdecydowanie lepsze. Tam przynajmniej miałem równe z innymi prawa. Byłem dobrym uczniem, radziłem sobie w sporcie i w ogóle nieźle mi się wiodło. Straciłem tam nieco agresji, którą hodowałem w sobie w pierwszych latach, gotów się bronić, zanim zaistniała taka potrzeba. Wyszukiwałem sobie różne urojone powody do urazy... Szkoła naprawdę wyszła mi na dobre. Niestety, szybko się skończyła. Wyrośliśmy z chłopięcego wieku, a w posiadłości było dość pracy, abyśmy wszyscy mieli co robić. Pracowaliśmy mniej więcej jednakowo i w końcu staliśmy się dorośli. Miałem około dwudziestu czterech lat, kiedy w sąsiedztwie pojawił się major Durrell, a wraz z nim jego córka - wdowa z małą córeczką, niezwykła rudowłosa piękność o zielonych oczach. Zafascynowała nas wszystkich, szczególnie Cosma i Tristana, ale ostatecznie wybrała Cosma. Niebawem ogłoszono ich zaręczyny. Patrzyłam na niego uważnie. Czy rzeczywiście zależało mu na tej kobiecie, jak sugerowano? Czy perspektywa jej małżeństwa z innym ''Tajemnica starej farmy______________ $7 wzbudziła w nim gniew, rozpacz, zazdrość? Czy pragnął jej dla siebie? Nie. Naprawdę mu wierzyłam - mówił z taką szczerością. Udało mu się wykreować przed moimi oczami obraz dziecięcej części domu z wszechwładną dobrą nianią, a potem przyjazd uroczej wdówki - Mirabel. - Tak - ciągnął. - Wybrała Cosma i lady Perrivale nie posiadała się z zachwytu. Chciała jak najprędzej pożenić swych synów, doczekać się wnuków, a Mirabel uznała za idealną narzeczoną dla Cosma. Podobno matka Mirabel była jej najlepszą szkolną przyjaciółką. Wprawdzie już nie żyła, ale lady Perrivale serdecznie powitała jej owdowiałego męża majora, którego poznała na ich ślubie, oraz córkę. Major napisał do niej wcześniej, że właśnie przeszedł w stan spoczynku i chce się gdzieś osiedlić. Może w Kornwalii? Lady Perrivale zachwyciła się tym pomysłem i znalazła dla ojca z córką mały domek - Seashell Cottage. No a potem szybko nastąpiły zaręczyny z Co-smem. Teraz już wiesz, jak przedstawiała się scena. - Zaczynam widzieć ją bardzo wyraźnie. - Wszyscy pracowaliśmy w majątku. W skład posiadłości wchodziła też stara farma Bindon Boys. Człowiek, który tam mieszkał i pracował, umarł trzy lata wcześniej. Ziemia została okresowo puszczona w dzierżawę pewnemu farmerowi, ale domu nikt nie chciał -był w kiepskim stanie i wymagał kosztownego remontu. - Tak, gazety rozpisywały się szeroko o Bindon Boys. - Sprawowaliśmy stały nadzór nad tym gospodarstwem i decydowaliśmy, co trzeba zrobić