Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
.. Nie, nie! — Czerednyczenko wstał z emocji. — Jeśli zabrałeś się do budowania, to buduj nie byle jak, na „jakoś to będzie"! Na brystolu możesz zetrzeć gumką, ale tu już nie zetrzesz: na ziemi wszystko trzeba robić „na czysto", bez brudnopisu, bez przepisywania! 15 Gdzie jest linia horyzontu? Teraz jest prawie niezauważalna: bezkres oślepiającego morza zlewa się z bezkresem oślepiającego nieba. Światłość dnia rodzi się z przepełnionych światłością żywiołów... Słońce jest w zenicie. Na pełnym morzu płynie „Orion". Ledwie się porusza, wiatru nie ma, żagle zwisają. Dostrzegły go delfiny. Dla tabunów niezmordowanych delfinów żaglowiec bieleje, jak jakiś dziwny, płynący powoli pałac. Nie widać żadnego statku, na horyzoncie nie ciemnieje żaden tankowiec. Tylko „Orion". Jeden jedyny wśród rozsłonecznionych wód. Pod żaglami wydaje się niewiarygodnie wysoki. Biała chmura! (Wysokość masztu od kila do jabłka wynosi czterdzieści siedem metrów). Na pokładzie kursanci strasznie się nudzą. Nowicju- sze nie przywykli jeszcze do tej wszechogarniającej oślepiającej jasności. Spotkać się z nią można tylko na śródziemnomorskich wodach o tej właśnie porze roku w samo południe. Światło wbija się w oczy jak ostrze. Przestworza morskie i powietrzne są jedną oślepiającą feerią świetlną. A wiatru ciągle nie ma. — To dziadek Jahnycz zabrał z sobą wiatr... Kapitan dokonuje obchodu statku. Na jego twarzy zakłopotanie. W oczy wwierca się czytany już tyle razy napis: „sygnał SOS podaje się elektryczną syreną. «Alarm»"... Jeden nieprzerwany sygnał przez trzydzieści sekund. Nic jednak nie zapowiada groźby alarmu. Więe skąd ten niepokój? Jak należy go rozumieć? Sala wykładowa dla kursantów. Tablica. Przykładowe węzły: podwójny haczykowaty... rybacki... zabezpieczający... Najtrudniej związać dwa stalowe końce, właśnie przy tym łatwo zakrwawić ręce... A nad tobą stoi majster Jahnycz. Mostek nawigatora. Rozłożona mapa. '"',* Cyrkiel. % Kątomierz. Gumka... Kilku kursantów pochyliło się nad mapą: śledzą przewidziany kurs statku. Są tu też dwa urządzenia radarowe. Żagiel i radar są ha „Orionie" nierozłączne, urządzenia te są przedmiotem dumy kapitana. Już trzecią dobę nie ma wiatru. „Odszedł i zabrał wiatr z sobą...". Skąd się wzięła ta dowcipna uwaga? Rzucił ją jeden z nowych kursantów, którzy Jahnycza na oczy nie widzieli. Ale ty, kapitanie, płynąłeś z nim w swój pierwszy najdalszy rejs. Dotarli niemal do tropików (strefa północno-wschodniego pasatu), żeby wykorzystać pomyślny wiatr, pasat nieco bardziej pół- 146 147 notsny byłby wiatrem przeciwnym. Skorzystał z nieg» „Orion" w drodze powrotnej. I''"'¦'-'¦ To był wspaniały, emocjonujący rejs! Płynęli tak pierwszy raz. Kursanci byli wyborowi* pochodzili aż z trzech szkół morskich. Rejs ten był bardzo trudny, sztormowy, okazał się jednak nad podziw szczęśliwy: żadnego uszkodzenia, choroby, niepożądanej przygody. — To dlatego, że Jahnycz odprawia tu swoje czary. To dzięki niemu... — żartowali. Jaki był ten Jahnycz? Zupełnie przypadkowo podsłyszał rozmowę tych, którzy nigdy Jahnycza nie widzieli. Stoją w pobliżu kabiny radiotelegrafisty i tworzą nowego, nie znanego im, innego, swojego Jahnycza. Jaki był? Był, był... Całe swoje życie spędził pod tymi oto żaglami. Nie miał rodziny, nikogo, niczego. Tylko te żagle... Tu mieszkał zawsze i żył, tu wiązał węzły, strzegł tego statku. Dla kursantów był surowy. Bywało, podejdzie, pokaże palcem. — Jak się nazywa ten takielunek? Milczysz. Przejedzie końcem liny po grzbiecie. Ale to cię nie boli, bo wiesz, że sprawiedliwie. A kiedy dobrze odpowiesz — uściśnie ci rękę. Co też oni wygadują. Na „Orionie" nigdy nic podobnego się nie zdarzyło, Jahnycz nigdy nie uciekał się do takich metod wychowawczych! Nikt nie wiedział, ile też ten Jahnycz ma lat. — Towarzyszu majstrze, ile towarzysz ma lat? — pytają czasem kursanci. — Czterdzieści — odpowiada z poważną miną. 148 . W następnym, roku przyjdą kursanci na. ..Orion", .Ci, też go spytają:,, , . , .,,-..,...._. , ......', — Ile macie lat? ; ¦; . ,. ..-....¦;.,.. ; :.-— Czterdzieści — padnie.-ta¦ sama-odppwiedź.....,.;. -.¦•Zastygł w swoich czterdziestu latach:, Czymś,-się widocznie zaznaczyły w jego życiu, że później zawsze — ani mniej, ani więcej, tylko czterdzieści. A.może krył się dla niego w tej cyfrze, podobnie jak w liczbie. „13", jakiś tajemny sens? A najważniejsze, że istotnie wyglądał zawsze na mężczyznę czterdziestoletniego. Jahnycz się nie starzał! Miał wręcz: żelazny organizm, wyjątkowo silny! A jaki charakter, jaką wrażliwość! Często podśpiewywał, znał mnóstwo pieśni, zwłaszcza dawnych żeglarskich. Raz „Orion" trafił w strefę najstraszliwszego,. w tych szerokościach huraganu, w jego skrzydło;. Była noc, szalał chaos czarnego żywiołu. Woda wlewała się bez przerwy na pokład. Szkwał nadlatywał za szkwałem. Wszyscy myśleli, że to już koniec. Jednak nawet w tych warunkach posyłano kursantów na maszty. I znowu — zdumiewająca rzecz!. — nie zrzuciło, do Wódy nikogo. . ; : Mówiono, że dlatego iż Jahnycz żyje, że jego serce bije na „Orionie". Mocno poturbowany^ przywiązany silnie linami, leżał pod nożem chirurgicznym. w: lazarecie, w głębi statku. W istniejących warunkach operacja była niemożliwa, z powodu przechyłów chorym rzucało na wszystkie strony, ale innej rady nie było, majster sam zresztą powiedział: rżnij' Wyjęto, mu z piersi serce, które ciągłe jeszcze biło. Zszywano go żeglarską igłą i surową nicią. I Jahnycz żył! W mocno napiętym programie nauczania, który kursanci muszą doskonale opanować, był również temat: .iŻywotność s,tatku". „Orion" wzbogacił ich o jeszcze jedną lekcję: „Żywotność człowieka". Jeszcze dotąd 149 r panuje przekonanie, że niewiarygodna żywotność Jah-nycza, jego niezmożony duch, potężne pole elektromagnetyczne jego natury — zadecydowały o losie całej załogi, o losie „Oriona". Promieniejąca z niego energia ładowała całą załogę, co pozwoliło jej przetrzymać wszystkie szkwały i wydostać się szczęśliwie ze strefy huraganu... „Co oni wygadują" — kapitan słuchał tego wszystkiego, nie mogąc zrozumieć mitotwórczych tendencji w rozmowach młodych kursistów