Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Uch, tak. - A gdyby ciocia Millicent jeszcze żyła i zwiedziała się o tym, pewnie bardzo by się gniewała? - Och, tak. - I zazdrość by ją brała, że gorące mleczko wystrzeliło specjalnie dla mnie? - O, tak. - Cóż, skoro taka jestem niedobra, zasługuję na to, abyś mnie za karę zaniósł do łóżka cioci Millicent, położył tam i obił mi pupę raz i drugi! Otóż to, Klio - czyżeś Muzą, czy nie, ja z nóg padam. Całą noc tworzyłem inwokację do cudnego dziewczęcia i nic już nie wykrzeszę dla ciebie. * * * XI O brzuchu sir Johna Fastolfa, jako też o szczurzycy Desdemonie 10 kwietnia Brzuch mam wielce potężny. Pewno, bywały w świecie potężniejsze brzuchy, jako u owego rzymskiego senatora, o którym sam słyszałem, że kiedy wokół Forum się turlał i przetaczał, z przodu . brzuch mu dźwigało trzech wielce zasapanych niewolników. Mój kałdun takim nie jest: nie zapada się ani niczego nie wstydzi. Niepodobny jest on gromadzie zdradzieckich radnych miejskich, nie przypomina wcale kormorana lubo innego szaflika. Toczy się dumnie przede mną albo może to ja skromnie sobie za nim postępuję. Tak czy owak, jedno albo drugie, podobny jestem wielkiej galeonie pod pełnymi żaglami na hiszpańskich wodach albo też ciężarnej samce wieloryba. Żadne z tych porównań, jednakowoż, nie wystarcza, gdyż oba mówią o rodzaju niewieścim - tymczasem mój brzuch ani trochę nie przypomina księżniczki. Za dużo w nim kseresu, po pierwsze. Unikajcie marynat. Kształtem i rozmiarami mój brzuch przywodzi na myśl borsuka, zwłaszcza że obrasta go skudlona sierść, wełnista i gęsta, poprzetykana szczecią. Futro owo jest barwy czarnobrunatnej, a na zimę ciemnieje. Często je muszę czesać, smarować pomadą i namaszczać rozmaitymi olejkami. Ciekawskie jest stworzenie z mego brzucha i ogromnie żarłoczne. Pochłania piwo, winiak, szampany, puddingi (to jest zarówno pasztety baranie, jak i leguminę), za to jajek nie znosi. Zabraniam ich dodawać do pasztetów czy wina. Nie ścierpię kurzego nasienia w moim napitku. Co się tyczy marynat, były one jedynym pożywieniem cesarza Heliogabala. Brzuch miał Heliogabal dość skromny. W swoich ogrodach natomiast urządził osobny zagajnik, w którym przemieszkiwał słoń z ognistymi kłami. Nikt nie odważał się podejść do bestii, lecz ponieważ cesarz postanowił poznać słoniową naturę, wezwał swych polityków i zasięgnął wiedzy. - Słoń ów gustuje w dziewicach doradca X powiada. - Dziewice muzykalne słoń ceni - Y dodaje. - Dziewice swoim śpiewem ukołyszą słonia - kończy wywód Z. POSZUKUJE SIĘ ŚPIEWAJĄCYCH DZIEWIC. Na takie ogłoszenie dwie od razu dziewice przybyły do Heliogabala. Cesarz zaraz nakazał, by je z szat odarto i roztańczone wiedziono w zagajnik. Pierwsza dziewica niosła wielką misę, a na imię miała Scholastyka. Druga dziewica dźwigała srebrny miecz. Ta nie wyjawiła imienia urzędnikom państwowym. Zaśpiewała wnet Scholastyka: Mam ja siostrzyczkę za mórz falami - Perrie, Merrie, Dixie, Domini. Słoń wnet usłyszał głos i ruszył przez zagajnik galopem, rozgniatając w pędzie wielkie drzewa i maluśkie żuczki. Bezimienna dziewica dołączyła teraz: Siostra przysyła bogactwa swoje: Petrum i Partrum, Paradisi, Temporie. Czyż napomknąłem, że obie śpiewały sopranem? Słoń stanął jak wryty. Łbem potrząsnął niby Afryką, po czym zbliżył się niespiesznie do dziewic, z klem rozjarzonym i z dziwnie rozkołysaną trąbą. Dziewczęta wciąż śpiewały "Perrie, Merrie, Dixie, Domini". Wielce nerwowy śpiew! Pogładziły słonia leciutko po trąbie, a on w zamian popieścił dziewczęta i uszyskami poklepał po tyłkach. Wreszcie legł między nimi i zasnął twardo z trąbą w podołku Scholastyki. Gdy tak spał, marząc o wiśniach i kurczętach, bezimienna dziewica zakłuła go srebrnym mieczem. Wnet obie napełniły misę krwią słoniową i zaniosły przed oblicze cesarza. Heliogaba! wypił krew duszkiem i odtąd, póki żył, nigdy nie dotknął marynat. Prawda, że pożył niedługo. Powrócić jednak wypada do mojego brzucha: ten, gdy zwietrzy śmierć, zanim sposób ucieczki obmyśli, staje na tylnych łapach i - po to, aby tym filozoficzniej patrzeć niebezpieczeństwu w oczyprzednią łapą zasłania sobie ślepia. Gdy wielce mu dokuczy brak%cukru lub kseresu, mój pękaty brzuch zapomina, co to lęk. Znany jest przypadek, kiedy wdarł się z rykiem na pokład statku uwięzłego w lodach i w przytomności majtków porwawszy beczkę piwa, wychłeptał ją jednym haustem. Skoro umrę, będą go cenić za przepyszne futro. Nada się na wykwintną skórę przed kominek. Heliogabal znów kazał ze słoniowej czaszki uczynić sobie fotel. - Chuuujuuu!!! Chuuujuuu!!! - Boże, zbaw króla! Kiedyśmy oblegali Meaux, był pośród Francuzów niejaki Horacy z oślim łbem na kiju. Osioł był francuski i podobnie jak Horacy pochodził z owego Meaux. Gdy książę Henryś usiłował skruszyć mury grodu bombardami, ówże Horacy stawał na blankach w samej nocnej koszuli, wywijając łbem oślim z przyczepioną koroną, i przez umyślną tutkę naśladował ryk ośli. Potrząsał też Horacy swoim godłem, każąc mu przemawiać, i wołając do nas, że wysłuchamy mowy królewskiej. (A muszę tu dodać, że na osła mówiło się we Francji właśnie Henryk.) - Chuuujaaa! Chuuujaaa! - Boże, zbaw króla! Kapitulację podpisując, burmistrz miasta Meaux zgodził się Horacego, komedianta i patriotę francuskiego, wydać w nasze ręce