Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Czy to, że Ayla poluje, jest bardziej niezwykłe niż to, że ma taki totem? Nie wiem, czy tak właśnie jest, ale musicie przyznać, że to brzmi przekonywająco. Nieważne, czy opiekun jej totemu to Lew czy Lwica, jeśli przeznaczone jej polować, czy możemy się temu sprzeciwić? Czy możemy przeciwstawić się jej potężnemu totemowi? Czy odważymy się ją skazać za wykonanie tego, czego życzył sobie jej znak? - zakończył Goov. To wszystko. Myśli wirowały w głowie Bruna. Wszystko zostało powiedziane tak szybko. Potrzebował czasu, by się zastanowić. Pewnie, że to lwica poluje, ale kto słyszał, by samica była opiekunem totemu. Duchy opiekuńcze w samej swej istocie są męskie, czyż nie? Tylko ktoś spędzający całe dnie na zgłębianiu ich tajemnic mógłby wpaść na pomysł, że totem dziewczyny, która polowała, to samica zwierzęcia będącego wcieleniem jej totemu. Brun żałował, że Goov podsunął myśl, iż mogliby sprzeciwić się życzeniom tak potężnego totemu. Samo wyobrażenie polującej kobiety było tak niezwykłe i skłaniające do myślenia, że niektórzy mężczyźni byli zbyt wstrząśnięci, aby uczynić w myślach mały krok naprzód. Ktoś przesunął granice ich bezpiecznego, wygodnego i jasno określonego świata. Każdy z nich zabierał głos zgodnie z własnym punktem widzenia, mając na uwadze własne sprawy i własny niepokój. W każdym z nich owa granica pojmowania przesunęła się tylko o nieznaczną odległość, jednak Brun musiał objąć umysłem wszystko. Czuł się związany powinnością, by - nim, wyda sąd - rozważyć każdą stronę problemu. Żałował, że nie ma wiele czasu, by dokładnie przetrawić w myślach te kwestie. Jednak nie można było zwlekać z decyzją zbyt długo. - Czy ktoś jeszcze chce zabrać głos? - Broud chciałby przemówić, Brun. - Niech mówi. - Wszystkie wypowiedziane tu słowa są bardzo ciekawe i mogą dać nam powód do rozmyślań na długie zimowe dni, ale obyczaje klanu są proste. Wszystko jedno, gdzie przyszła na świat, dziewczyna należy do plemienia, a nasze kobiety nie polują. Nie wolno im nawet dotknąć broni ani żadnego przedmiotu, który mógłby być użyty jako broń. Wszyscy wiemy, jaka za to grozi kara. Ona musi umrzeć. Nieważne, czy w dawnych czasach kobiety polowały. To, że poluje niedźwiedzica i lwica, nie znaczy, że wolno to robić kobiecie. Nie jesteśmy niedźwiedziami ani lwami. Nieważne, że ma potężny totem i że zapewnia pomyślność klanowi. Nieważne też, że tak dobrze włada procą i uratowała życie synowi mojej towarzyszki. Jestem jej za to wdzięczny. Każdy z was zauważył, jak często powtarzałem to w czasie naszego powrotu, ale jestem pewien, że to nie czyni żadnej różnicy. Tradycja klanu nie zna wyjątków. Kobieta, która używa broni, musi umrzeć, nie możemy tego zmienić; takie jest prawo klanu. Całe to zgromadzenie to strata czasu. Nie można postanowić inaczej, Brun. Skończyłem. - Broud ma słuszność - powiedział Dorv. - Nie wolno nam lekceważyć tradycji klanu. Jedno odstępstwo prowadzi do następnego. Wkrótce nie zostałoby nic, na czym moglibyśmy się oprzeć. Karą za to jest śmierć, dziewczyna musi umrzeć. Kilku mężczyzn przytaknęło skinieniem głowy. Bron nie odpowiedział od razu. Broud ma rację, pomyślał. Co innego mogę postanowić? Uratowała życie Braca, ale użyła do tego broni. Od dnia, w którym Ayla wyciągnęła procę, by zabić hienę, nigdy nie był bliżej podjęcia decyzji niż teraz. - Nim postanowię, wezmę pod uwagę wszystkie wasze słowa, lecz teraz chcę usłyszeć od każdego z was jasną odpowiedź - rzekł na zakończenie. Mężczyźni siedzieli w kręgu wokół ogniska. Każdy z nich zacisnął pięść i trzymał ją na wysokości piersi. Ruch w górę i w dół oznaczał odpowiedź twierdzącą, płaski znaczył "nie". - Grod - Brun zaczął od swego zastępcy. - Czy uważasz, że Ayla powinna umrzeć? Grod zawahał się. Pojmował rozterkę przywódcy. Był prawą ręką Bruna od wielu lat, potrafił prawie czytać w jego myślach, a szacunek, jaki do niego żywił, jeszcze wzrósł z czasem. Jednak nie widział wyboru: podniósł pięść, a potem opuścił. - Co innego można uczynić, Brun? - dodał: - Grod powiedział "tak". Droog? - Brun zwrócił się do wytwórcy narzędzi. Ten nie miał wątpliwości. Poruszył pięścią poziomo wzdłuż klatki piersiowej. - Droog nikł "nie". A ty, Crug? Crug spojrzał na Bruna, potem na Mog-ura i w końcu na Brouda. Podniósł pięść. - Crug powiedział "tak" - ogłosił Brun. - Goov? Młodzieniec odpowiedział natychmiast, kreśląc dłonią poziomą linię. - Zdanie Goova brzmi "nie". Broud? Ten podniósł pięść, nim jeszcze Brun wypowiedział jego imię. Równie szybko przywódca przeszedł do następnego, będąc pewnym tej odpowiedzi. - Tak. Zoug? Stary mistrz procy wyprostował się dumnie i nakreślił pięścią poziomą linię wzdłuż piersi z wyrazistością, która nie pozostawiała żadnych wątpliwości. - Zoug uważa, że dziewczyna nie powinna umrzeć, a co ty sądzisz, Dorv? Dłoń drugiego starca powędrowała w górę. Nim opadła, wszystkie oczy spoczęły już na Mog-urze. - Dorv mówi "tak". Jakie jest twoje zdanie, Mog-ur? - spytał Brun