Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
.. o to chodzi. — Wiecie co? - warkn¹³ Seamus, obrzucaj¹c Harry'e- go jadowitym spojrzeniem. - On ma racjê, ja ju¿ nie chcê spaæ z nim w jednym dormitorium. To wariat. 245 - Teraz to ju¿ przesadzi³eœ, Seamus - rzek³ Ron, któ rego uszy zaczê³y siê robiæ czerwone, co zawsze poprzedza³o groŸny wybuch. - Ja przesadzam?! - krzykn¹³ Seamus, który na od mianê robi³ siê coraz bardziej bia³y na twarzy. - To co, wierzysz w te wszystkie bzdury, które on opowiada o Sam- -Wiesz-Kim? Wierzysz, ¿e on mówi prawdê? — Tak, wierzê! - zaperzy³ siê Ron. — To ty te¿ jesteœ wariatem. — Tak? Ale na nieszczêœcie dla ciebie jestem równie¿ pre fektem! - rykn¹³ Ron, szturchaj¹c siê palcem w pierœ. - Wiêc uwa¿aj na to, co mówisz, bo mo¿esz zarobiæ szlaban! Seamus zrobi³ tak¹ minê, jakby zarobienie szlabanu by³o rozs¹dn¹ cen¹ za wypowiedzenie tego, co mu chodzi³o po g³owie, ale po chwili prychn¹³ tylko pogardliwie, odwróci³ siê, wskoczy³ do ³ó¿ka i zaci¹gn¹³ zas³ony tak gwa³townie, ¿e urwa³y siê i opad³y na pod³ogê, wzbijaj¹c ob³ok kurzu. Ron rzuci³ mu wœciek³e spojrzenie, a potem popatrzy³ na Deana i Neville'a. — Czy wasi rodzice te¿ maj¹ jakiœ problem z Harrym? - zapyta³ napastliwym tonem. — Daj spokój, moi starzy s¹ mugolami - odpowiedzia³ Dean, wzruszaj¹c ramionami. - Nie maj¹ zielonego pojêcia o tym, ¿e w Hogwarcie ktoœ zgin¹³, bo nie jestem na tyle g³upi, ¿eby im o wszystkim opowiadaæ. - Nie znasz mojej matki, ona i tak zawsze wszystko wy- niucha! - warkn¹³ Seamus. - A zreszt¹ twoi rodzice nie dostaj¹ "Proroka Codziennego", nie wiedz¹, ¿e nasz dyrektor zosta³ wywalony z Wizengamotu i z Miêdzynarodowej Konfe deracji Czarodziejów, bo mózg zaczyna mu siê lasowaæ... - Moja babcia twierdzi, ¿e to bzdury - oœwiadczy³ Neville. - Mówi, ¿e to ci z "Proroka" powariowali, nie Dumbledore. Zrezygnowa³a z prenumeraty. My wierzymy Harry'emu. - Wspi¹³ siê na ³ó¿ko i podci¹gn¹³ koce pod 246 sam¹ brodê, wpatruj¹c siê w Seamusa jak sowa. - Moja babcia zawsze mówi³a, ¿e Sam-Wiesz-Kto kiedyœ wróci. I uwa¿a, ¿e jak Dumbledore mówi, ¿e wróci³, to wróci³. Harry poczu³ falê wdziêcznoœci do Neville'a. Nikt nic ju¿ nie powiedzia³. Seamus wyj¹³ ró¿d¿kê, naprawi³ zas³ony i znikn¹³ za nimi. Dean wszed³ do ³ó¿ka, przewróci³ siê na bok i ucich³. Neville, który najwidoczniej nie mia³ ju¿ nic wiêcej do powiedzenia, przygl¹da³ siê z czu³oœci¹ swojemu kaktusowi. Harry le¿a³ na wznak, gapi¹c siê w sufit. S³ysza³, jak przy s¹siednim ³ó¿ku kokosi siê Ron, rozrzucaj¹c naoko³o swoje ubrania. Ca³y by³ roztrzêsiony po tej k³ótni z Seamusem, którego zawsze bardzo lubi³. Od kogo jeszcze us³yszy, ¿e jest ³garzem albo wariatem? Czy Dumbledore te¿ tak cierpia³ przez ca³e lato, gdy najpierw wyrzucili go z Wizengamotu, a potem z Miêdzynarodowej Konfederacji Czarodziejów? A mo¿e dlatego nie skontaktowa³ siê z Harrym przez ca³e dwa miesi¹ce, bo by³ na niego z³y? Ostatecznie byli w to wszystko obaj zamieszani: Dumbledore uwierzy³ Harry'emu, przedstawi³ jego wersjê wydarzeñ najpierw ca³ej szkole, a potem ca³ej spo³ecznoœci czarodziejów. Ka¿dy, kto uzna³ Harry'ego za k³amcê, musia³ za k³amcê uznaæ i Dumbledore'a... Albo za g³upca, który da³ siê oszukaæ. W koñcu i tak wszyscy siê dowiedz¹, ¿e mamy racjê, westchn¹³ w duchu Harry, kiedy Ron wlaz³ ju¿ do ³ó¿ka i zdmuchn¹³ ostatni¹ œwiecê. Ale ile jeszcze takich k³ótni go czeka, zanim ten dzieñ nadejdzie? ROZDZIA£ DWUNASTY Profesor Umbridge Nastêpnego rana Seamus ubra³ siê w najwy¿szym poœpiechu i opuœci³ dormitorium, zanim Harry zd¹¿y³ w³o¿yæ chocia¿ skarpetki. — On pewnie myœli, ¿e jak bêdzie trochê d³u¿ej przeby wa³ ze mn¹ w jednym pokoju, to sam stanie siê czubkiem - powiedzia³ Harry g³oœno, kiedy r¹bek szaty Seamusa znikn¹³ z pola widzenia. — Nie przejmuj siê tym, Harry - mrukn¹³ Dean, za rzucaj¹c na ramiê torbê. - On jest po prostu... - Ale wi docznie nie by³ w stanie dok³adnie okreœliæ, kim jest Seamus, i po nieco k³opotliwej pauzie równie¿ wyszed³ z dormitorium. Neville i Ron obdarzyli Harry'ego spojrzeniami, które mówi³y: "To jego problem, nie twój", ale jego to zbytnio nie pocieszy³o