Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Wylądowała z trzaskiem u stóp doktora Bleekera. - Nie szturchaj mnie jak jakieś zwierzę! Znamię na skroni Rogera pociemniało, gdy rzucił się naprzód. - Ty brudny francuski chłystku, jak śmiesz dotykać czegokolwiek, co... - Roger! W stanowczym tonie lady Jane dźwięczał metal i to uspokoiło nieco jej syna, ale go nie powstrzymało. Po chwili wahania zrobił następny krok. Filip widział żyły nabrzmiałe na jego szyi. - Roger, zachowaj spokój. Ja się tym zajmę. Młody Amberly usłuchał matki, ale ciężko mu to przyszło. Ponad ramieniem panicza Filip spojrzał na lady Alicję i miał wrażenie, że jej oczy pojaśniały na chwilę. Roger podszedł do doktora i gwałtownym ruchem podniósł laskę. Okucie zatoczyło łuk i rozstrzaskało w drobny mak porcelanową wazę stojącą na jednym z filigranowych stoliczków. Lady Jane znów rzuciła synowi ostre spojrzenie. Gdy ostatnia skorupka upadła na podłogę, Roger wyrzucił z siebie gwałtowne westchnienie jak chory doznający ulgi. Z mieszaniną strachu i ciekawości Filip rozważał, czy znamię na twarzy młodzieńca nie sygnalizowało jakichś głębszych ułomności duszy będących skutkiem ciężkich narodzin. - Bądź tak dobra i zabierz tego awanturnika z mojego domu - głuchym głosem zwróciła się lady Jane do Marii. - Miałbym wątpliwości co do tego, kto tu jest awanturnikiem - zaoponował Filip. - Teraz wyjdziemy - odparła Maria. - Pozostaniemy tutaj jednak tak długo, dopóki mój syn nie zostanie dopuszczony do Jamesa Amberly i rozpoznany jako jego dziecko. 71 - W obu tych kwestiach - odparła lady Jane najzupełniej już opanowana - wynik pozytywny uważam za mocno wątpliwy. - Mam jego list podpisany przez świadków. Prawdy nie da się zniszczyć. Maria odwróciła się i odeszła z płonącą twarzą. Syn ruszył za nią, ale powstrzymał go głos Rogera i przystanął. Posłuchał go, choć Roger był młodszy. Ale na pewno nie z powodu jego fizycznej przewagi. Roger trzymał dłoń na lasce, gładząc nerwowymi palcami ciężką gałkę w kształcie tureckiego turbanu. - Według prawa - wycedził jadowicie - mógłbym cię okaleczyć za to, że mnie zaatakowałeś. - Jeżeli to, co mówisz, jest prawdą, to wasze prawa są równie bezwartościowe jak ty sam. Roger zmartwiał. Jego ręka zsunęła się ze srebrnej gałki, która zamigotała blado w blasku słońca. Filip sprężył się w oczekiwaniu na atak, ale tamten nie ruszył się - widać spojrzenie matki znów go powstrzymało. - Ja nie będę odwoływał się do prawa, mój mały francuski bękarcie. Skoro zasłużyłeś na karę, sam ci ją wymierzę. Uczynię to z całą starannością i niezwykle dokładnie. Filip przełknął ślinę, starając się opanować obawę przed szaleństwem w oczach tego niezrównoważonego młodzika. - Może nadejdzie godzina, kiedy będziesz miał szansę dowieść, że to nie tylko czcze przechwałki. - Jeśli zostaniesz w Tonbridge, możesz być tego pewny. Lady Jane natychmiast znalazła się pomiędzy nimi z ręką na ramieniu swego syna. - Tu nie Londyn. Doktor Bleeker wyciągnął z kieszeni maleńką tabakierkę. - Milady, czy mam wezwać pomoc w celu usunięcia chłopca? - Och, nie! Odwaga nie powinna być karana. Filip i wszyscy pozostali odwrócili się zaskoczeni. Lady Alicja uśmiechała się figlarnie, a jej kobaltowe oczy bez żenady spoglądały wprost na Filipa. Czy malował się w nich podziw? Może tylko tak mu się zdawało, bo bardzo tego pragnął. - Ja nie odważyłabym się być tak śmiała, Rogerze! - dodała rozkoszując się wrażeniem, jakie wywarła. 72 - Zamknij buzię! Uchyliła się jak pod fizycznym ciosem. Bała się Rogera, nietrudno było to zauważyć. Jednak niełatwo było ją ugiąć. W melodyjnym głosie czaiła się złość. - Ja naprawdę tak myślę, Rogerze. Ten chłopiec wydaje się dorównywać ci gorącym temperamentem. Brat przeciwko bratu, to wstyd! - Wyprostawała się dumnie i wyzywająco. - Gdybyś go uderzył, to tak, jakbyś uderzył siebie samego. Poza tym jest równie przystojny jak ty, a może nawet troszkę przystojniejszy, nie mogę się zdecydować. Posuwała się coraz dalej i rzucała wyzwanie każdemu z nich, zmuszając, żeby spróbowali ją powstrzymać. - Co o tym sądzi lady Jane? Jakie jest pańskie zdanie, doktorze Bleeker? Filip z jednej strony podziwiał jej odwagę, a z drugiej współczuł brakowi rozsądku. Lady Jane wyglądała teraz równie gniewnie jak jej syn, choć na razie nic nie mówiła. Parkhurst musiało być nazwiskiem nie mniej znakomitym niż Amberly. Mimo to obelga była odpowiedzią na obelgę, okrucieństwo goniło okrucieństwo. Powietrze w eleganckim, jasnym salonie nagle wydało się Filipowi duszne i zepsute. Podszedł do stojącej przy drzwiach matki, świadom szacującego spojrzenia Alicji. Gdy syn stanął bezpiecznie obok niej, Maria powiedziała twardo: - Poczekamy w wiosce. Tak długo, jak to będzie konieczne. - To nie jest dobry wybór - skomentował Roger. Słysząc świszczący oddech lady Jane usiłującej uciszyć syna, Filip ujął matkę pod ramię i wyprowadził ją z tego kłębowiska żmij. Jeszcze na wpół oślepiony gniewem miał pod powiekami tylko jeden powracający obraz. Były to intensywnie niebieskie oczy lady Alicji Parkhurst spoglądające na niego przyzywająco. Dogonił go głos lady Jane, ale krzyk Rogera zagłuszył jej słowa. - Twój syn prędzej będzie martwy, zanim ktokolwiek nazwie go moim prawowitym bratem, ty francuska dziwko! Filip odwrócił się z chrapliwym okrzykiem. Maria zacisnęła dłoń na ramieniu syna z niespodziewaną siłą. Powstrzymując gniew, obrócił się w jej kierunku. Jeszcze nie wiedział, czy spotkanie zakończyło się zwycięstwem czy porażką. ROZDZIAŁ PIĄTY ______Gry miłosne _ i Gdy wrócili do gospody, Filip nie czekał dłużej