Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Spojrzał w dół, by ujrzeć Shayleigh oślepioną własnymi rozwianymi włosami, drapiącą oburącz kamienne podłoże w beznadziejnej próbie znalezienia w nim jakiegokolwiek oparcia. Cadderly upadł na nią i wojowniczka elfów poszorowała po kamieniach ku żywiołowi. Pogrążona w medytacji Danica stała nieruchomo o kilka stóp dalej. Miała zamknięte oczy, a stopy rozstawione pewnie i szeroko. Przy wejściu do tunelu Vander i krasnoludy utworzyły łańcuch - firbolg trzymał Pikela, a Pikel Ivana. Nagle Pikel rozluźnił uchwyt, a Ivan krzyknął. Opierał się ssącej sile na tyle długo, by Pikel rzucił się naprzód i schwycił go za kostki. - Pokorny kapłanie! - ryknął zbity z tropu Fyrentennimar, a w porównaniu z zawodzeniem rozszalałej wichury nawet głos smoka brzmiał dziwnie cicho i słabo. Cadderly zawołał Shayleigh i gdy wichura przybrała na sile, poczuł, że i jego coś ciągnie w kierunku źródła żywiołu. Z tyłu Danica otworzyła oczy i troska o przyjaciół wytrąciła ją z medytacyjnego transu. Rzuciła się naprzód, chwytając zwinnie Cadderly’ego, ale kiedy spróbowała się zatrzymać, okazało się to niemożliwe - impet skoku sprawił, że przeleciała nad młodym kapłanem oraz Shayleigh i nagle to ona znalazła się najbliżej wściekłego wiru. Ivan i Pikel unosili się teraz w powietrzu - Pikel z całej siły trzymał Ivana za kostki, zaś Vander, stojący z tyłu, jedną ręką chwycił Pikela za nogę, a drugą przytrzymywał się ostrego skalnego występu. Przeraźliwy krzyk Daniki, kiedy znalazła się ponad szalejącym wirem, sprawił, że cała krew odpłynęła z twarzy Cadderly’ego. Shayleigh spadła na nią całym ciężarem, a w chwilę później dołączył do nich Cadderly. - Co ja zrobiłem, pokorny kapłanie?! - zawołał zakłopotany smok. Widać, że najbardziej przejął się faktem, iż zgromadzone przez niego skarby zaczęły odpowiadać na zew wichury i śmigając w powietrzu, odbijały się z wielką siłą od jego grzbietu i rozpostartych skrzydeł. Cóż wart jest taki skarb? - zastanawiał się, a będąc stale pod wpływem magicznego zaklęcia chaosu, doszedł do wniosku, że wiatr już wkrótce oczyści jaskinię ze sterty bezwartościowego śmiecia. - Oooooo! - zawył Pikel oślepiony własną brodą. Mięśnie jego muskularnych ramion pulsowały ostrym bólem wskutek niesłabnącego naporu, a noga ściskana grubymi palcami Vandera paliła żywym ogniem. Bał się, że zostanie rozdarty na dwoje, ale wiedząc, że od niego zależy życie ukochanego brata, nie rozluźniał uścisku. * * * Cadderly poczuł przejmujący żar, miał wrażenie, jakby wszystkie wnętrzności przez skórę wyrwały się z jego ciała. Spadał, zanurzał się w szarej mgle, opadając spiralnie w dół, pozbawiony wszelkiej kontroli. Plusnął w błotnistą breję, stanął w sięgającym do kolan błocku i z niedowierzaniem spojrzał na siebie, po czym rozejrzał się wokoło. Był nagi i brudny, ale poza tym nic mu się nie stało; znajdował się na rozległej równinie posępnej szarości, w jeziorze brejowatego błocka rozciągającego się wokół niego jak okiem sięgnąć. Danica i Shayleigh stały nieopodal, ale z jakichś powodów, których młody kapłan nie pojmował, w dalszym ciągu były odziane. Cadderly ze wstydem skrzyżował przed sobą ramiona; zauważył, że obie jego towarzyszki uczyniły dokładnie tak samo. Usta Daniki poruszyły się, jakby chciała zapytać: gdzie jesteśmy? - ale ponieważ nikt nie był w stanie udzielić jej odpowiedzi, postanowiła z tego zrezygnować. *** Daleko w dole, na pokrytym śniegiem zboczu Nightglow, Druzil podrapał się po szpetnym pyszczku i popatrzył na drgające gwałtownie ciało nieumarłego. Duch od dłuższego czasu nie zrobił ani jednego kroku, i po raz pierwszy od kilku dni Druzil zobaczył, że niezmordowana kreatura przystaje. Zatrzymała się, ale wyraźnie drżała. - Dlaczego to robisz? - rzucił pod nosem niewidzialny imp, mając nadzieję, że stwór go nie zlokalizował i nie przywołał jakiejś sobie tylko znanej mocy, by go odnaleźć i zniszczyć