Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Z początku R. W. dawała niejasne odpowiedzi, kiedy jednak naciskałem, lekko odpowiedziała, że we śnie dokładnie „zbadałem ją fizycznie”. Nie chciała nic powiedzieć ponad to. Albo nic więcej nie miała do powiedzenia, albo było to zbyt osobiste”103. Monroe, badając właściwości Drugiego Ciała, próbował m.in. sprawdzić, czy istnieje „sznur” wiążący je z ciałem fizycznym: „9.01.61 – noc (...) Wyszedłem z ciała przez rotację osiową i pozostawałem w pokoju kilka stóp w górze poza fizycznym ciałem. Obróciłem się, aby zobaczyć «sznur», ale nie widziałem go: było zbyt ciemno, abym go dostrzegł, lub nie było go wcale. Potem sięgnąłem w kierunku głowy, aby spróbować namacać, czy nie wychodzi on z przodu, szczytu lub tyłu mej głowy. Kiedy dotykałem tyłu głowy, moja ręka dotknęła czegoś i sięgnąłem tam drugą ręką. Cokolwiek to było, wychodziło z punktu pomiędzy łopatkami, a nie z głowy, jak uprzednio przypuszczałem. Czułem początek tego i było to jak długie korzenie drzewa, wychodzące prostopadle z zasadniczego pnia. Korzenie rozchodziły się ukośnie w dół, aż do środkowej części tułowia, w górę do szyi i do barków z obu stron. Sięgnąłem na zewnątrz – formowały się one w «sznur», jeśli dwucalowy kabel można nazwać «sznurem». Wisiał on luźno i czułem jego powierzchnię bardzo dokładnie. Jego temperatura równała się ciepłocie ciała i wydawał się złożony z setek (tysięcy?) ścięgnistych żyłek, złożo- 103 Op. cit. ss. 155-157. 84 nych ciasno razem, ale nie związanych czy skręconych w spiralę. Był wiotki i wydawał się pokryty skórą. Zadowolony, że istnieje, wypuściłem go i wszedłem do ciała”104. Dostępny normalnemu poznaniu świat materialny nie jest jedynym – jak twierdzi Monroe – środowiskiem, w którym może przebywać drugie ciało. W swych stanach eksterioryzacji odkrył on bowiem jeszcze dwa inne światy, niedostępne naszym zwykłym zmysłom, lecz istniejące jakoby obok (czy może raczej w tym samym miejscu) naszego materialnego świata. Pierwszy z tych niewidzialnych światów, nazywamy przez Monroego „obszarem II”, jest prawdopodobnie „środowiskiem niematerialnym, którego prawa ruchu i materii tylko luźno odpowiadają światu fizycznemu”. Jest on „stanem natury, w którym źródłem egzystencji wydaje się myśl. Jest to witalna, twórcza siła tworząca energię, kształtująca «materię» w formy i utrzymująca kanały percepcji i komunikacji (...). Czas, znany w pojęciu fizycznym świata, nie istnieje. Istnieją sekwencje wydarzeń dawnych i przyszłych, które nie są chronologicznie poukładane. Jedne i drugie istnieją obok «teraz». Miary od mikrosekund do stuleci są nieużyteczne. (...) Nasze tradycyjne pojęcie miejsca nie da się zastosować do określenia obszaru II. (...) W obszarze II rzeczywistość składa się z najgłębszych pragnień i najbardziej ukrywanych lęków. Myśl jest działaniem, a żadne zewnętrzne warstwy nie skrywają twego wnętrza. (...) Poza tym nie istnieje nic (...). Obszar II jest naturalnym otoczeniem Drugiego Ciała. (...) Drugie ciało nie należy w zasadzie do świata fizycznego”105. Monroe podczas swych wypraw do obszaru II spotykał jego mieszkańców: istoty o różnym stopniu inteligencji, a także zmarłych – przyjaciół, krewnych i znajomych. Oto opis spotkania z ojcem: „(...) pewnej nocy obudziłem się o trzeciej nad ranem i poczułem, że mogę spróbować odwiedzić mego ojca. (...) Skoncentrowałem się na osobowości mego ojca i «udałem się» tam, gdzie on przebywa. Zacząłem poruszać się gwałtownie poprzez ciemność. Nie widziałem nic, ale istniało silne wrażenie ruchu połączone z oporem gęstego, płynnego powietrza, ocierającego się o moje ciało. Było to uczucie jakby rozpruwania wody po skoku. Nagle zatrzymałem się. (...) Byłem w przyciemnionym pokoju o dużych rozmiarach. (...) Zacząłem rozglądać się za moim ojcem. (...) Poza głównym pokojem było kilka małych pokoików. Zajrzałem do dwóch z nich i w każdym było kilkoro ludzi, którzy nie zwracali na mnie większej uwagi. (...) Trzeci pokój był nie większy niż cela mnicha, z małym oknem na ścianie przeciwległej do drzwi. Oparty o ścianę stał tam jakiś człowiek, wyglądając przez okno. Kiedy wszedłem, widziałem tylko jego plecy. Wtedy on odwrócił się i zobaczył mnie. Twarz jego wyrażała najwyższe zdumienie i mój «zmarły» ojciec przemówił do mnie: – Co ty tu robisz? Powiedział to niczym człowiek, który przejechał pół świata i spotkał człowieka, z którym pożegnał się w domu. (...) Ojciec zbliżył się, chwycił mnie pod pachy i pełen szczęścia podrzucił mnie wysoko ponad głowę, co czynił, kiedy byłem małym dzieckiem, jak czynią to zwykłe ojcowie. Postawił mnie na powrót na nogach i odzyskałem mowę. Zapytałem go, jak się czuje. – Teraz o wiele lepiej – powiedział. – Ból ustał. – Było to tak jakbym przypomniał mu coś, o czym chciał zapomnieć. Energia zdawała się z niego ulatywać. Obrócił się okazując zmęczenie. Wydawało się, że zapomniał o mojej obecności. Wyglądał na szczuplejszego i na około 50 lat, jak pamiętałem z fotografii rodzinnych. 104 Op. cit. ss. 136-137. 105 Op. cit. ss. 57, 58 59