Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Miałam piastunkę stworzoną do dzieci, nie łamała im języka trudnemi słowami. Dzieci mają swój język: "ptapta, lulu, caca, bla, chy, lala, gaga, ziuziu" prędzej wymawiają niż gdyby je uczono mówić jak my gadamy. Córki moje od czwartego roku życia zaczęły nosić sznurówki. Stan piękny jest jedną z najpotrzebniejszych rzeczy dla dziewcząt. Pomału wprawiały się w mocne sznurowanie i tak cienkie były jak lalki. Obydwie zaś tak dobrze były edukowane, iż nudziły już sobą na wsi, nie mając nikogo w sąsiedztwie, z kim by rozumnie obcować mogły. Córki sąsia- 87 dek moich nic więcej nie umiały jak gadać o tym, czym się bawią chłopianki. Gospodarstwo nie jest zabawą dam dobrze urodzonych; dlatego ja kazałam uczyć je muzyki, tańcu, rysunków; umiały geografią, historią, matematyką i chemią; znały wszystkie dzieła teatralne, wszystkie romanse i tak dobrze o rządzie politycznym gadały, iż każdy im przyznał, że miały rozum ministra. Z tym wszystkim starsza wpadła w defekt, iż jej z ust czuć było, musiałam ją wepchnąć do klasztoru. Młodszą zaś Pan Bóg zabrał do chwały swojej. Z chłopcami mniej jeszcze miałam kłopotu. Chowały się między kobietami, bo te najlepiej dbają o wygody dziecinne. Kazałam je czasem wprowadzać do siebie, aby się uśmiać jak z małpek, które igrają. Gdy się naprzykrzyli, odesłałam do kobiet. W czwartym roku dostałam dyrektora bardzo dobrego. Trzymał ich groźno i nie pozwalał na pustoty. Nauczyli się w domu czytać, umieli na pamięć całą książkę: Krótkie zebranie wszystkich scyencjii całą gramatykę od deszczki do deszczki. Byli w szkołach lat dziesięć. Najstarszy mało umiał po łacinie, ale że miał krzywe nogi, taka figura nie zda się na świat, użyłam wiele kłopotu, niżem go wpędziła do klasztoru. Młodszy miał ochotę do stanu duchownego, ale dla wuja, który był w wojsku, uczyniłam go żołnierzem. Najmłodszy nie chce tej partyi, którą mu proponuję, musi siedzieć w domu i nie dam nic, póki się nie namyśli być posłusznym matce. Nie wiedziałam jeszcze, co to być matką, jednakże mowa pani Starościny nie bardzo mi przypadła do serca. Głos natury przemógł nad wszystkie rady, które mi dawano. Karmiłam sama dzieci. Kochałam je coraz bardziej i te wzajemnie kochały mię, nie dzieląc serca swego między matkę i mamkę. Byłam zdrowsza niż te, które nie karmią, płeć twarzy lepiej się utrzymywała i dzieci moje nie wyssały złych skłonności, które się pospolicie zdarzają w kobietach tego rodzaju. Mąż mój nie chciał iść za przykładem okrutnym, powijać i kołysać dzieci. Koszyk był zamiast kolebki, worek natkany suchym llś- 88 ciem zamiast pierznika. Cyrkulacja krwie i humorów była wolniejsza, dziecię było zdrowe i bez kalectwa. Gdy syn mój począł się dźwigać, zamiast pasków, które odejmują dziecięciu śmiałość, aby się o swojej mocy trzymało na nogach, kazałam go sadzać na ziemi, aby się czołgał. - Natura śmieje się z tego wszystkiego - mówił mąż mój - co wymysł ludzki wznawia. Małpy zaczynają chodzić bez pasków, dzicy ludzie i te stworzenia uczą nas, co mamy robić z dziećmi. Córki moje nie znały nigdy sznurówek. Były zdrowe i talia przyszła z wiekiem. Nie chciałam, aby ciasne sznurowania wprawiały je w kalectwo, odejmowały cerę i niezdatnymi czyniły do postanowienia. Dla tej przyczyny nigdy doktor w domu moim nie postał. Dzieci moje nie były tak mądre jak pani Starościny, bo do dwunastu lat uczyły się swego języka i obcych ze zwyczaju. Gramatyka i Książka dla dzieci wysuszyłyby może były mózg dziecinny. Małpięta nie mogą wyrównać starym. Szczenię nie ma rozumu psa starego. Natura we wszystkich młodych stworzeniach jest swywolna. Kotek swywolu-jąc łapie myszkę i moim dzieciom ze swywolą przyszła umiejętność kilku języków. Doznałam, iż dzieci najżywsze stają się po tym naj-rozumniejsze. Na cóż poprawiać naturę, chcąc je skromnymi czynić? Pani Starościna tego dokazała, ale za to chore i głupie, choć przy wielkiej nauce miała dzieci. -Jeżeli syn twój - rzekł raz do mnie mąż - jest nadto rozpustny, zawołaj doktora, każ mu krew puścić, a to albo go poskromi, albo zabije