Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Można przyjąć, że zobaczywszy go raz pierwszy po tylu latach, skorzystała z okazji i pchnęła sztyletem, kiedy wszyscy inni pasażerowie usnęli… Z tego, co wiemy, każde z tych dwojga mogło, czuwając bezsennie, dojść do wniosku, że oto nadarza się jedyna w swoim rodzaju okazja do wywarcia zemsty, kiedy wróg każdego z nich leży uśpiony i bezbronny o kilkanaście kroków… Dlatego zadepeszowałem od razu do Johannesburga i bardzo szybko otrzymałem odpowiedź z Urzędu Celnego. Fakt, że pan Roberts został tak dokładnie zrewidowany w chwili puszczania terytorium Unii Południowoafrykańskiej, może pan uważać za jedno z najszczęśliwszych wydarzeń w swoim życiu. Gdyby nie to, nie wiem, jak potoczyłyby się sprawy, naprawdę sytuacja tego młodego człowieka nie przedstawiałaby się różowo i na pewno policja nie wypuściłaby go łatwo z rąk, tracąc przy tym okazję do ukończenia śledztwa ujęcia prawdziwego mordercy, co — jak mam wrażenie — że udałoby się po wylądowaniu samolotu. A dlaczego nie dałoby się, powiem za chwilę. Ale wróćmy do pana Roberta. Otóż w depeszy, którą przesłano mi z Urzędu Celnego w Johannesburgu, znajdowało się jego żelazne alibi. Po prostu Roberts nie miał przy sobie sztyletu i urzędnicy celni muszą to zaświadczyć na każde żądanie jego adwokata. Mało tego, pan Roberts nie miał nawet bagażu, w którym mógłby go ukryć w jakiś sposób. A przy sobie ukryć go nie mógł podczas osobistej rewizji, bo to długi, stalowy nóż o solidnej rękojeści. Noża Roberts nie mógł znaleźć także wśród rzeczy Knoxa, nawet gdyby przypuszczał, że zamordowany mógł mieć tego rodzaju broń, bo Knox także został zrewidowany i niczego takiego przy nim nie znaleziono. Stałem obok niego i wiem, że tego rodzaju broń nie znajdowała się w jego bagażu, a trudno przypuszczać, żeby nie wykryły jej promienie Roentgena. Przez chwilę myślałem o jego dużym parasolu, ale jeden z celników sprawdził go, gdy Knox był na prześwietleniu. Nie można przypuścić, aby pan Roberts mógł ukraść sztylet komuś z pasażerów, który go wiózł, bo przyszedł ostatni, nie był nawet z nami w poczekalni, a po wejściu od razu usiadł sam w pierwszym rzędzie, co uniemożliwiło mu obserwację siedzących z tyłu współpasażerów. A trudno przypuszczać, aby po zgaszeniu świateł zaczął błądzić po omacku, szukając w cudzych neseserach i torbach narzędzia, którym mógłby zabić Knoxa. To zupełna bzdura i dlatego pan Roberts może sobie pogratulować, że mimo tak pozornie nie sprzyjającego zbiegu okoliczności ma alibi nie do podważenia. — Bardzo pan uprzejmy… — mruknął młody mężczyzna nie wyjmując rąk z kieszeni płaszcza. — Ale obawiam się, że jeżeli nie udowodni pan tej zbrodni komuś innemu, wówczas postarają się jakoś mnie wrobić. — Nie ma obawy. — Alex potrząsnął przecząco głową. — Przejdźmy teraz do pani Agnes Knox, drugiej osoby, która miała powód, aby zabić. Pani Knox nie ma tak absolutnego alibi, jak pan Roberts, któremu samo niebo chyba przyszło z pomocą. Ale nie bardzo rozumiem, jak by mogła, nie wiedząc, że jej były mąż będzie leciał tym samolotem, zaopatrzyć się w to potworne narzędzie, którym został zamordowany? Trudno przypuścić, aby sztylet był dla niej przedmiotem codziennego użytku jak puderniczka lub szminka. Do tego skąd miałaby wiedzieć, że będą podróżowali w tak sprzyjających morderstwu okolicznościach? Gdyby samolot był pełen ludzi, zbrodni takiej nie zaryzykowano by chyba?… Zacząłem się nad tym zastanawiać, ale o moich wnioskach później. Powróćmy do pani Knox. Stanowczo nie mogłem zrozumieć, jak mogła mieć sztylet, o ile nie zaplanowała mordu, albo jak mogła przewidywać, że tego rodzaju morderstwo będzie możliwe, o ile nawet dowiedziała się podczas pobytu w Johannesburgu, że jej były mąż odleci tym samym samolotem co ona. Do tego trudno przypuszczać, aby słaba kobieta wierzyła, że potrafi zabić dorosłego, silnego mężczyznę jednym uderzeniem sztyletu tak, aby nie wydał żadnego głosu. A przecież, gdyby Knox krzyknął, ktoś z nas obudziłby się, a może nawet zerwalibyśmy się wszyscy? I wówczas morderca zostałby od razu rozpoznany, bo nie mógłby się ukryć w lecącym samolocie. Nie, pani Knox stanowczo nie pasowała do mojego obrazu i jej ewentualne poczynania nie układały się w żaden logiczny łańcuch. Postanowiłem więc skoncentrować się na osobie, która miała o wiele większe szanse zabicia Knoxa, miałaby motyw zabójstwa i przeciwko której dowody gromadziły się już od pierwszej chwili. Miałem absolutne przeświadczenie, że jestem świadkiem zbrodni dokonanej z premedytacją i dokładnie zaplanowanej… — Jak to? — przerwał profesor. — Przecież przed chwilą powiedział pan, że trzeba wykluczyć nas wszystkich, a członkowie załogi gotowi są zeznać pod przysięgą, że nie opuszczali w nocy kabiny i jeden będzie świadczył za drugiego. — Tak, tak powiedziałem… — Alex potakująco skinął głową