Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Tak dawno Go nie widziaBam, wprost piszczaBam ze szcz[cia, kiedy zobaczyBam kto, obok Bronka i Krzysia, stoi nad brzegiem Jeziorka, poniewa| oni ju| tam byli. Franka, Halszka i ja musiaBy[my dojecha tramwajem do ko[cioBa [w. Bonifacego i stamtd przej[ caBy kawaB do umówionego miejsca. Kuba jest blady i bardzo chudy, ubranie Bronka wisi na nim jak na drgu, chocia| zawsze byB od Bronka troch t|szy. Ma podsiniaBe oczy, zapadnite do [rodka w gBbokich doBach, ale cigle jest tak samo pikny jak zawsze. Nie zapytaBam o Dor, poniewa| my[l, |e jej ju| nie ma w getcie. Niedawno Krzy[ sprzedaB obraz Kossaka, który wisiaB u niego w pokoju, dostaB go, kiedy zdaB matur z wyró|nieniem, a jak wynosiB z domu ten obraz, Babcia wsunBa Mu do kieszeni swoje  [winki", zBote piciorublówki, które chowaBa na czarn godzin, i powiedziaBa: masz, sprzedaj i to. Teraz domy[lam si, |e nasza Dora jest wykupiona z getta i gdzie[ ukryta, czy przyjdzie kolej na Kub? Czy uda si znowu zebra tyle pienidzy, ile na to potrzeba? Czy zd|? 123 ByBa pikna pogoda i wcale nam nie przeszkadzaBo, |e Noc ZwitojaDsk obchodzimy przed zachodem sBoDca. UwiBy[my sobie Badne wianki z polnych kwiatów, gBównie z koniczyny, Bronek zerwaB troch kBosów i maków z pola, które byBo niedaleko, nasze wianki zaraz zrobiBy si bardziej kolorowe i strzeliste. Na Jeziorku nie ma nurtu, który mógBby porwa wianek, wic kiedy rzuciBy[my swoje na wod, chwil pBywaBy przy brzegu, a potem chBopcy rzucili si, |eby jako[ je zBapa. Mój wianek znalazB si najbli|ej Kuby, byBam pewna, |e On go wyBowi dla siebie, tymczasem Kuba, tak jakby niczego nie zauwa|yB, dBug gaBzi staraB si zaczepi wianek Franki i wreszcie Mu si udaBo. ZawoBaB wtedy: teraz jeste[ moja, Franko, przepadBo! A Ona [miaBa si jak szalona i woBaBa: nie ma rady! Jestem twoja, ju| ci nigdy nie uciekn! Przysigam pod baldachimem! UniosBa nad gBow splecione jak baldachim dBonie. Kuba poBo|yB ociekajcy wod wianek na trawie, objB Frank i zaczB krci si z Ni w kóBko, a| wreszcie stanli i wtedy zaczB caBowa Frank tak, jak kiedy[ Krzy[ caBowaB Dor Fiszbaum w bramie na Wspólnej