Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Powiedz po prostu: mój ojciec jest szefem tego i tego". Zaskoczył mnie ten pogardliwy ton. potem się przekonałam, że większość młodzieży z miast głęboko pogardzała wieśniakami, od kiedy wśród nich zamieszkała. Mao oczywiście oczekiwał odwrotnej reakcji. Dwudziestego czerwca, po paru dniach rozpaczliwych poszukiwań, znaleźliśmy wreszcie urzędnika. Rozważania, w jaki sposób zrobić aluzję do pozycji ojca, okazały się niepotrzebne, bo rejestrator przejął inicjatywę i zapytał: „Co twój ojciec robił przed »rewolucją kulturalną«?". Po wielu osobistych pytaniach, zadawanych raczej z ciekawości niż z konieczności, wyjął z kieszeni kurtki brudną chusteczkę i rozwinął ją, ukazując drewnianą pieczątkę w płaskim małym pudełeczku, zawierającym także gąbkę nasączoną czerwonym tuszem. Uroczyście przyłożył pieczątkę do gąbki, a potem podstemplował nasze listy. Z poczuciem, że o mały włos uniknęliśmy katastrofy - zostało nam niecałe dwadzieścia cztery godziny w zapasie - zakończyliśmy naszą misję. Musieliśmy jeszcze wprawdzie znaleźć urzędnika, który zajmował się książeczkami meldunkowymi, ale wiedzieliśmy, że z tym nie powinno być kłopotu. Zdobyliśmy upoważnienia. Odprężyłam się i znów dostałam bólów żołądka i biegunki. Wyruszyłam jednak razem z innymi z powrotem do miasta. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zrobiło się już ciemno. Poszliśmy do rządowego hotelu, brązowego dwupiętrowego budynku stojącego pośrodku otoczonego murem terenu. Na portierni nikogo nie znaleźliśmy, na terenie także. Większość pokoi była zamknięta, ale na drugim piętrze znalazłam kilka otwartych. Weszłam do jednego, upewniwszy się przedtem, że jest pusty. Otwarte okno wychodziło na pola, ponad rozwalonym ceglanym murem. Również po drugiej stronie korytarza rząd pokoi zionął pustką. Widząc jakieś osobiste rzeczy i niedopity kubek herbaty, pomyślałam, że ktoś tu był niedawno, ale czułam się zbyt zmęczona, żeby się zastanawiać, dlaczego ten ktoś - i wszyscy inni - 453 opuścili budynek. Nie miałam nawet siły, żeby zamknąć drzw' padłam na łóżko i zasnęłam w ubraniu, tak jak stałam. Ocknęłam się, kiedy z głośnika zaczęły padać cytaty z Ma Jeden z nich brzmiał: „Jeśli wróg nie chce się poddać, wyeljn/ nujemy go!". Natychmiast całkowicie się rozbudziłam. Zrozi" miałam, że budynek jest atakowany. Potem usłyszałam bardzo bliski świst pocisku i brzęk tłuczone' szyby. Z głośnika wywrzaskiwano nazwę jakiejś organizaci rebelianckiej, wzywając ją do poddania się. W przeciwnym wypadku budynek miał być wysadzony. Wpadł Jinming. Do pokoi naprzeciwko mojego, których okna wychodziły na bramę frontową, wbiegło kilku uzbrojonych mężczyzn w ratanowych hełmach. Był wśród nich chłopak, niosący karabin większy niż on sam. Bez słowa rzucili się do okien rozwalili szyby lufami i zaczęli strzelać. Mężczyzna, który wyglądał na dowódcę, powiedział nam pospiesznie, że budynek będzie teraz kwaterą główną ich frakcji i lepiej, żebyśmy się szybko stąd wynieśli - ale nie schodami, które prowadzą do frontowego wyjścia. Wobec tego jak mieliśmy to zrobić? W szaleńczym pośpiechu podarliśmy prześcieradła i powłoczki i zrobiliśmy z nich coś w rodzaju liny. Przywiązaliśmy koniec do ramy okiennej i zjechaliśmy w dół dwa piętra. Gdy wylądowaliśmy, wokół nas gwizdały pociski. Zgięci wpół pobiegliśmy do zwalonego muru. Wydostawszy się na zewnątrz, biegliśmy jeszcze spory kawałek, zanim poczuliśmy się na tyle bezpiecznie, żeby się zatrzymać. Zaczynały się właśnie blado zarysowywać pola kukurydzy i niebo. Poszliśmy do przyjaciółki w pobliskiej komunie, żeby złapać oddech i zastanowić się, co dalej. Po drodze usłyszeliśmy od wieśniaków, że budynek hotelu został wysadzony. U przyjaciółki czekała na mnie wiadomość. Gdy wyruszyliśmy z wioski Nany, żeby szukać naszego rejestratora, przyszedł telegram od mojej siostry z Chengdu. Ponieważ nikt nie wiedział, gdzie jestem, przyjaciele przeczytali telegram i przekazali wiadomość dalej, tak żeby każdy, kto mnie spotka, mógł ją powtórzyć. W taki sposób dowiedziałam się, że moja babcia nie żyje. 23 „Im wiącej człowiek czyta książek, tym jest głupszy" — pracuj ę_ jako wieśniaczka i jako bosonoga lekarka (czerwiec 1969-1971) Siedzieliśmy z Jinmingiem na brzegu Rzeki Złotego Piasku, czekając na prom. Podparłam głowę rękami i patrzyłam w spieniony nurt niosący jej wody w długą drogę, od zboczy Himalajów do morza. Po czterystu osiemdziesięciu kilometrach, połączywszy się w Yibinie z rzeką Min, przekształcała się w Jangcy, najdłuższą rzekę Chin. Jangcy u kresu swej wędrówki rozlewa się szerokimi zakolami, nawadniając rozległe żyzne równiny