Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Czy może mnie pan do nich zaprowadzić? - Dlaczego nie poszedł pan od razu do nich? - zapytał Lanier. - Fatygował się pan aż tutaj. Po co? - W pewnym sensie jest pan dla mnie nawet ważniejszy niż oni. Musimy się wszyscy spotkać i porozmawiać. Jak dawno pan ich widział? - Wiele lat temu - przyznał Lanier. - Zbliża się kryzys rządowy - Mirski spojrzał na Laniera. Jego twarz była spokojna i poważna. - Droga ma zostać ponownie otwarta. Lanier nie zareagował. Docierały do niego pogłoski, ale nic więcej. Ciągle trwał w postanowieniu, by nie mieszać się do hexamońskiej polityki. - To niepoważne -powiedział. - Wręcz przeciwnie - odparł rzeczowo Mirski. - Ani fizycznie, ani politycznie. Ten rodzaj technologii jest jak narkotyk. Nawet najszlachetniejsi ludzie mogą kiedyś zmienić poglądy. Czy zorganizuje pan spotkanie? Lanier zgarbił się. Czuł się pokonany, zbyt słaby, by znaleźć odpowiednie słowa i bronić swojego spokoju. -Mam radiostację w domu - powiedział - tam w dolinie. - Wyprostował się. - Będzie pan musiał udowodnić, że to pan. - Rozumiem - powiedział Mirski. 6 Thistledown Olmy siedział w komorze, która nie została jeszcze zasiedlona, przy komputerze połączonym z biblioteką osobistą w Aleksandrii. Podłączył swój komputer dopiero przed kilkoma dniami - w mieszkaniu, w którym spędził dzieciństwo i w którym zostały ukryte zdemontowane, cząstkowe osobowości Korzeniowskiego. Było to wszystko, co zostało po wielkim Inżynierze, gdy przed wiekami padł ofiarą zamachu. Olmy odnalazł je i wraz z Patńcią Vasquez ponownie zmontował. W ten sposób doprowadził do ponownego ożywienia Korzeniowskiego. Na ekranie komputera, zdawać by się mogło ukrytego przed całym światem w tym odludnym miejscu, pojawiła się wiadomość od dawnego znajomego Olmy'ego. Hexa-moński symbol komunikował (w wolnym przekładzie): "Mam coś dla ciebie. Ważne dla dalszej pracy." Wiadomości towarzyszyły współrzędne porzuconej stacji w piątej komorze i data spotkania. "Bądź sam" nakazywał inny symbol. U dołu widniał podpis Feora Mar Kellena. Mar Kellen był starym żołnierzem i członkiem policji strzegącej bram. Był, mniej więcej w wieku Olmy'ego. Urodził się podczas drugiej wojny jartowskiej, największego powstania przeciw Drodze przed Odłączeniem, kiedy 69 jartowie zostali odrzuceni kilka bilionów kilometrów w głąb Drogi. Wojny z nimi trwały czterdzieści lat i zrujnowały setki tysięcy kilometrów Drogi. Zdobyte tereny zostały ufortyfikowane, a bramy otwarto ku niezamieszkałym światom, bogatym w złoża naturalne. Czerpano stamtąd surowce dla Axis City, a potem zaopatrywano nimi atmosferę i glebę, które pokryły część powierzchni Drogi. Tamte lata były przerażające i wspaniałe zarazem, czas śmierci i tworzenia. Hexamon wyszedł z nich silniejszy, przygotowany do panowania nad szlakami łączącymi bramy do różnych światów. W kilku przypadkach Hexamon rozpoczął handel z dawnymi partnerami jartów. W ten sposób ustanowił silne więzi handlowe z tajemniczym Tal-sitem. Tam właśnie dowiedziano się, jak nazywali się wrogowie Hexamonu, w tym stopniu, w jakim dało się to przetłumaczyć na ludzki język. Jartowie nie zostali oczywiście pokonani. Odepchnięto ich tylko i trzymano w odpowiedniej odległości przy pomocy potężnych fortec. Mary Kellen przeżył ostatnie dwadzieścia lat wojen i służył w fortecy za punktem 1.9 ex. Nawet jednak tak wysunięta pozycja nie była dla niego wystarczająco atrakcyjna. Wstąpił do policji broniącej bram i tam spotkał Olmy'ego. Nie widzieli się od kilku stuleci. Olmy za zdziwieniem odkrył, że Mar Kellen jest na Thistledown. Uważał go raczej za kogoś, kto mógł przyłączyć się do geszelów i zabiegać o otwarcie Drogi. Potajemne spotkanie zirytowało go. Dawno już przestał lubić intrygi, szczególnie te, których nie dawało się uniknąć. Ale Mar Kellen dał mu do zrozumienia, że ma coś ważnego, a cokolwiek można by powiedzieć o jego dziwactwach, nigdy nie był oszustem. 70 Piąta komora na Thistledown była najbardziej mroczna, wręcz ponura, podobna do piwnicy. Przebiegało tędy wiele linii kolejowych do szóstej, a kiedyś także siódmej komory, lecz tylko jedna nadal miała tu przystanek i to nie regularny, ale na żądanie. Niewiele ograniczeń nałożono na podróż do jedynej niezamieszkałej komory na Thistledown, więc co miesiąc kilku miłośników wspinaczki górskiej lub spływu tratwą po rzece, odwiedzało tę groźną okolicę