Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

– Ona kłamie – odparł nieprzekonywująco Darren. – Nazywałem go Mega-ja. – Jasne, stary. Kate ruszyła w górę rzeki, ciągnąc za sobą linę. Gdy znalazła płaski kamień, pokręciła ramionami, próbując się rozgrzać przed skokiem, jednak za bardzo bolały ją stawy. „Szybko się rozgrzeję, pomyślała, jeśli uda mi się przepłynąć za pierwszym razem”. Weszła do wody prawie po pas i zaczęła hiper-wentylację, wciągając tlen głęboko w dół do żołądka, jakby faktycznie potykała powietrze, następnie nadymała płuca, pompując powietrze do momentu, aż zaczęły dotykać żeber. Chciała zminimalizować szok termiczny. Najpierw poczuła bolesne ukłucie zimna, lecz po chwili jej nogi zdrętwiały i czuła tylko mrowienie, natomiast płuca były w stanie zatrzymać tlen na dłużej niż kilka sekund. – Dobra, chłopaki. Nie odpuszczajcie. Kucnęła i wyskoczyła do przodu, kierując się w górę rzeki, pod prąd. Kiedy uderzyła głową w lodowatą wodę, jej skóra napięła się i powietrze, które nabrała, zostało wypompowane. Wystrzeliła po przekątnej, ręce wyprostowane, dłonie zanurzone w wodzie, głowa lekko pod wodą dla lepszej dynamiki. Zaczęła wściekle atakować naprzód, mocno pracując nogami. Są dwie techniki pływania w rzece: defensywna, kiedy płynie się, by utrzymać się przy życiu, oraz agresywna, kiedy chce się dopłynąć do wyznaczonego celu. Woda napierała na nią z boku, jakby taranowała ją łódź, zmiatając w dół, w kierunku słabszego prądu. Obracała ręce, uderzając dłońmi i zagarniając wodę wzdłuż klatki piersiowej i bioder. Zahaczyła o kamień i zdarta sobie płat skóry na udzie jak na tarce, ale nie przestała atakować. Była teraz zdesperowaną torpedą zbudowaną z mięśni i walczącą z bezwzględnym i nieugiętym nurtem, który od dwustu lat niewiele się zmienił. Była już w połowie drogi, gdy nagle wir wciągnął ją między dwa kamienie. Szybko skuliła się i wykonała obrót, kiedy potężna siła ją do nich przycisnęła. Nabrała orientacji i energicznie skierowała się w stronę spokojniejszej wody za ogromnym głazem znajdującym się jakieś dwadzieścia metrów przed nią. Chciała się za nim schować. Pędząc w jego stronę wykonała pięć wyczerpujących pociągnięć pod prąd, po czym znalazła się w spokojniejszej wodzie. Nurt po obu stronach głazu był tak mocny, że bezpośrednio za nim woda płynęła praktycznie w drugą stronę, próbując wypełnić zacienione miejsce. Miała nierówny i ciężki oddech. Uważała, by trzymać nogi ubrane w sandały z dala od dna. Próbowała złapać się kamienia, ale jej palce były zbyt zdrętwiałe, więc utrzymywała się na powierzchni poruszając nogami. Zacisnęła pięści i ponownie próbowała przytrzymać się kamienia. Popatrzyła wzdłuż liny ciągnącej się w górę rzeki. Darren i Neck stali jakieś dwadzieścia pięć metrów wyżej. Kiedy wskoczyła do wody, byli ponad trzydzieści metrów niżej. – W porządku, Kate? – krzyknął Darren. – Tak! – Zostało tylko około siedmiu metrów liny! Jeśli ci się nie uda tym razem, przyciągnę cię i spróbuję sam! Skinęła głową i popatrzyła na brzeg odległy o jakieś trzy metry. Gdyby spróbowała przepłynąć, prąd pociągnąłby ją w dół rzeki, a lina przyciągnęła w drugą stronę. Wybiła się mocno i udało jej się złapać kamienia. Wynurzyła się z wody jak delfin. – Popuść całą linę! – krzyknęła. Kate przykucnęła i dostała skurczu w lewej łydce. Jęknęła i usiadła na kamieniu, masując stwardniały mięsień palcami i próbując rozluźnić skurcz. Gdy ponownie wstała, od kolana w dół czuła, jakby miała drewnianą nogę. Wolała to uczucie od skurczu. Dlatego wyskakując, wybiła się prawą nogą. Wylądowała z pluskiem blisko brzegu. Sandał Teva zaklinował się w niewielkiej szczelinie i zatrzymał jej stopę w miejscu. Noga przekręciła się, kiedy ponownie naparł na nią prąd i próbował wciągnąć ją w dół rzeki. Chwyciła się kłody i szarpnęła, uwalniając się. Obróciła się tak, że nogi miała teraz skierowane z prądem w dół. Podciągnęła się i jęknęła. Wgramolita się na porośnięty trawą brzeg. Pozwoliła sobie na kilka sekund odpoczynku, zanim podziękowała za owację swoim towarzyszom