Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Wtedy on się również znalazł w klinice i zaczął ją leczyć, nawet wynajął blisko domek, by ją codziennie odwiedzać w jej pokoju. Czy ty mnie rozumiesz? Kiedy jej stan się polepszył, stało się jasne, że nasz ojciec nie mógł jej przyjąć z powrotem, wyobrażasz sobie, jaki to byłby skandal. - A więc ona dlatego odeszła, że on jej kazał? - A co, twoim zdaniem, miał zrobić? Co? Zakochana w innym mężczyźnie, wszyscy mówili o tym skandalu... - Wzięła z kolan zapomnianą książkę i zaczęła powoli wycierać ją z kurzu. - Jeszcze teraz pamiętam, jakby to było dziś: kiedy weszłam do gabinetu ojca, aby go spytać, czy to prawda, że mama wyjeżdża razem z tobą, był taki smutny, taki smutny, że zaczęłam płakać. Obejmując mnie powiedział, że mama musi wyjechać, że kiedyś jeszcze poznam powody, ale na razie lepiej o niej nie mówić. Byłam małym dzieckiem, ale przysięgam, że w tym momencie poczułam, że ona musiała zrobić coś okropnego, przysięgam ci, że to czułam i czułam również, że tata miał rację. Wirginia załamała ręce i zrozpaczona opuściła je na kolana. Wyobraziła sobie całą scenę identyczną z przedstawioną na okładce broszury rozdawanej na ulicy: mężczyzna w stroju operowym - prawdopodobnie był to hrabia - z wściekłością wyrzucał za drzwi piękną, rozczochraną kobietę, która szlochała, przyciskając do piersi niemowlę. Dużymi, niebieskimi płatkami padał gęsty śnieg. Wzdrygnęła się. - Czy było bardzo zimno? - zapytała. A widząc, że Bruna odwróciła się zniecierpliwiona, szybko dodała: - Czy bardzo płakała? - Nawet nie bardzo. Wyglądała bardzo ładnie - zaczęła Bruna łagodniejszym tonem. - Jej sukienka była z zielonej wełny, a kapelusik czarny, z taką samą woalką. Kiedy mnie objęła, zobaczyłam z bliska jej delikatne uszko, jak różowa muszelka, którą Oktawia trzymała w wiaderku. "Wyjeżdżam" - powiedziała. I wyszła trzymając ciebie za rękę. Przez całe popołudnie czuło się w salonie zapach jej perfum... Wirginia wzruszyła się. Bruna nie przyznawała się, ale tęskniła za matką. Dotknęła jej ręki, próbując ją pogłaskać: - Zapewne już żałowała, czy nie tak? - Żałowała, czego? Czy nie tego właśnie chciała? Czy ten drugi nie czekał już na nią za rogiem? Czy chociaż przez sekundę pomyślała o mnie, o Oktawii, o tobie? Czy pomyślała o ojcu? Spuściwszy oczy, Wirginia po omacku starała się znaleźć inne usprawiedliwienie. Czuła się straszliwie winna. - Ale ona była chora, nie wiedziała, co robi! Bruna zacisnęła usta i odwróciwszy się w stronę etażerki chwyciła tom w czarnej oprawie, porzucony na przedostatniej półce. Niecierpliwie przewróciła strony. - Czy wiesz, co to jest? To Biblia. - Biblia... Ale mówi się, że to grzech czytać Biblię, Bruno! - Dla ciebie grzechem jest czytanie jej, bo jeszcze jesteś dzieckiem. Ja już mogę... - dodała, zatrzymując się na stronie, na której był fragment zaznaczony czerwonym ołówkiem. Uroczystym tonem przeczytała: "Jeżeli mężczyzna będzie spał z kobietą należącą do innego, oboje umrą, bo są cudzołożnikiem i cudzołożnicą, a ty wyrwiesz zło z piersi Izraela". Zamknęła książkę z suchym trzaskiem i z powrotem umieściła na półce. Wirginia zamyśliła się. I nagle zbladła. Złapała siostrę za przegub. - Ale nie mama, nie! Tylko on, prawda? Tylko on! Bruna wyrwała się gwałtownym ruchem i na nowo zaczęła odkurzać książki. Wyglądała na poruszoną. - Kara już na nią spadła - powiedziała niepewnym tonem. Złożyła usta w dziobek: - Ale on nie uniknie kary. Ach, Wirginio, tylko ja wiem, ile nasz ojciec wycierpiał! Ty jesteś najmłodsza, byłaś tam z nimi, nie rozumiesz pewnych rzeczy. Oktawia, piękna Oktawia myśli tylko o swoich lokach, o swoich rysunkach, większą uwagę zwraca na Alice niż na ojca... - Alice? - To kotka, która tu się pojawiła. Ojciec może tylko na mnie liczyć. Jak mogłam ich żałować? A ojciec? Kto pożałuje ojca? Wirginia poruszyła się na poduszce. Rozmowa znowu przybierała niebezpieczny obrót. - Bruno, a dziadek i babcia, aktorzy... Oni zginęli w pożarze, czy nie tak? - W jakim pożarze? - W pożarze teatru..