Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Jonas, tak bardzo cię kocham. Patrzył na nią w skupieniu. - To dobrze, bo bierzemy ślub. - Zanim zdążyła zaopanować, powiedział szybko: - A teraz wyjaśnij mi, dlaczego przed chwilą wpatrywałaś się we mnie ze złością. - Nie wpatrywałam się ze złością. Byłam tylko zatroskana. - Wybacz mi zatem. Dlaczego wpatrywałaś się we mnie z zatroskaniem?-Potargał jej włosy. - Myślałam o Elyssie i Prestonie Yarwoodzie. - I co o nich myślałaś? Verity uniosła głowę i przygarbiła się nagle z napięcia. - Jonas, kiedy rozmawialiśmy o tym, że może Yarwood zepchnął Elyssę z urwiska, zapomnieliśmy o innym rozwią zaniu. O kimś, kogo w ogóle nie wzięliśmy pod uwagę. Jonas położył głowę na poduszce i wpatrywał się w Verity z napięciem i powagą. - Chodzi ci o właściciela łódki w zatoczce? Verity jęknęła. - Powinnam była wiedzieć, że już o nim pomyślałeś. Dla czego nie wspomniałeś o tym wcześniej? - Byłem zajęty czym innym - odparł wyniośle. - Pewnie tym, żeby jak najszybciej rozsunąć suwak w spodniach. Doprawdy, Jonasie, jak na człowieka z przy zwoitym uniwersyteckim wykształceniem w pewnych kwe stiach masz zadziwiająco prymitywną mentalność. Widocz nie stopień doktorski nie zabezpiecza przed ślepą żądzą. Jonas spojrzał na nią oczami szeroko otwartymi ze zdu mienia. - A myślałaś, że zabezpiecza? - Miałam złudzenia co do uniwersytetu. - Tylko ktoś, kto nie musiał przecierpieć formalnego proce su akademickiego kształcenia, mógłby podzielać takie złudze227 Jayne Ann Krentz nia. Bądź wdzięczna, że ojciec nigdy cię nie posłał do praw dziwej szkoły. Skoro już o tym mówimy, to mam zamiar po prosić Emersona, aby nadzorował edukację naszego dziecka. - Odchodzimy od tematu - zauważyła Verity, dziwnie zaniepokojona uwagą Jonasa o edukacji ich dziecka. - Tak? Nie zauważyłem. - Jeszcze jeden dowód, że myślisz tylko o jednym. - To twoja wina, że tak jest - odparł beztrosko i ziewnął potężnie. - Rozmawialiśmy o łodzi w zatoczce - przypomniała z uporem Verity. - Obejrzę ją rano. Czy zauważyłaś coś szczególnego, gdy otworzyłaś schowek z tą płachtą dla Elyssy? Verity pokręciła głową, próbując sobie przypomnieć. - Nie. Nie zauważyłam żadnych dokumentów ani dzien nika pokładowego, ale też ich nie szukałam. Jonas, ta łódka oznacza, że na wyspie jest ktoś obcy. - Tak jak powiedział Doug, pewnie to turysta, który za trzymał się tu na kilka dni. - W taką pogodę? Jonas zastanawiał się przez chwilę w milczeniu. - Słyszałem, że ci faceci z północy są twardzi - odezwał się w końcu. Mogły to być jakiś zapalony wędkarz. - To gdzie jest? Dlaczego nie zauważył Elyssy? Dlaczego nie pojawił się, gdy zeszliśmy do zatoczki, żeby ją wyciąg nąć? - Może rozbił obóz daleko od miejsca cumowania łódki i nic nie wiedział, że Elyssie coś się stało. - Lub - zaczęła Verity - to właśnie on ją zepchnął. - Powstaje wówczas pytanie, dlaczego chciał ją skrzyw dzić - stwierdził Jonas. - Jeśli już o tym mówimy, to Preston Yarwood jest jedyną osobą z porządnym motywem. - Na to wygląda, prawda? - zgodziła się z ponurą miną Verity. - Verity. - Hmmm? - Znała dobrze ten ton. Jonas używał go wtedy, gdy wydawał polecenie, które miało być bez szemrania wykonane. 228 Dar ognia - Rano zobaczę, czy uda mi się znaleźć tego faceta od łódki - powiedział powoli Jonas. - Tymczasem, bez względu na to, co się stanie, żądam, żebyś ani na chwilę nie została sama z Yarwoodem - Wciąż nie mogę go sobie wyobrazić jako gwałtownego, brutalnego typa. Jonas zagarnął garść włosów Verity, przyciągnął ją ku sobie i szybko, mocno pocałował. - Jak na kobietę, która wychowała się w najplugawszych portowych miastach zachodniego świata, strasznie mało wiesz o brutalnych typach. Jak możesz być taka naiwna, skoro twoim ojcem jest Emerson Ames? - Nie jestem naiwna! - Jesteś. Na swój sposób. -Jonas przyjrzał jej się dziwnie zamyślony. - Uważam, że to rozczulające. Pod kolczastym pancerzem kryje się słodka, delikatna i łagodna Verity, goto wa widzieć we wszystkich tylko to, co najlepsze, dopóki nie dostanie w głowę i nie zetknie się z dowodami czegoś zupeł nie przeciwnego. Jesteś bardzo prostoduszna, kochanie. Nie chcę, żebyś przebywała w tym samym miejscu co Preston Yarwood, jeśli nie ma mnie w pobliżu. To rozkaz. Uśmiech Verity był trochę za szeroki i za słodki. - Czy mówiłam ci kiedyś, jak miękną mi kolana, gdy robisz się taki męski? - To bardzo interesujące, Verity. Nie przypominam sobie, żebyś o tym wspominała. Czy chcesz, abym cię przywiązał do tej kolumienki od baldachimu, żebyśmy mogli przedys kutować tę twoją właściwość, czy wolisz tę z drugiej strony? Może wszystkie cztery naraz? Zaczęła go bezlitośnie łaskotać. Były pewne zalety miesz kania z mężczyzną pod jednym dachem - dokładnie znała jego najwrażliwsze miejsca. Jeśli w czasie lunchu atmosfera była napięta, to nastrój przy kolacji był jeszcze gorszy. Bomba wybuchła, gdy posiłek się skończył. Początek był nawet spokojny. W kamiennym pokoju pano wało tłumione napięcie, ale Verity doszła do wniosku, że właściwie tylko tego należało się spodziewać. Nie wiedziała, 229 Jayne Ann Krentz czy pozostali doszli do tego samego wniosku, jeśli chodzi o przyczyny wypadku Elyssy, co ona i Jonas, ale była pewna, że wszyscy o tym myślą. Maggie Frampton podała resztki z lunchu w kamiennej ciszy. Verity przeczuwała, że powrócił jej ból głowy. Slade Spencer pojawił się w salonie po wypiciu kilku drinków. Operował nożem i widelcem z przesadną ostrożnością. Każ dego, kto tyle pije, muszą dręczyć demony przeszłości, pomyślała Verity. Preston Yarwood pogrążył się w bolesnym, gniewnym mil czeniu, co Verity natychmiast zauważyła. W tym pokoju kryło się wiele bólu, uświadomiła sobie Yerity, ale nie wiedziała, co na to poradzić. Jadła szybko, jakby chciała uciec. Miała wrażenie, że też nie chce przedłużać posiłku. Gdy tylko było to możliwe, Verity odłożyła serwetkę na stół i rzuciła Jonasowi szybkie, pytające spojrzenie. Skinął krótko głową i dokończył kanapkę. Preston Yarwood przerwał narzucone sobie milczenie, gdy Verity zaczęła odsuwać krzesło