Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Potem obraz ze snu zmienił się w sześcian czarnego światła na czarnym tle i znikł. Wszyscy obudzili się zdu- mieni, zrozumiawszy, co się stało. Od tego czasu nikt nie ma już snów. Ani przez sekundę. Dziura w skali światowej. Zbiorowa lo-botomia. W domu Myra wpełza do łóżka, a ja płuczę gardło płynem od- świeżającym, myję zęby i próbuję choć trochę wytrzeźwieć. Wiem, Joyce - Częściowe zaćmienie 53 że jeśli rzucę się do łóżka, będzie mi się kręcić w głowie i dostanę mdłości, więc idę do pokoju córki i patrzę, jak śpi. Przysiadam na brzegu łóżka Mandy i patrzę na nią. Gdy ją obserwuję, pokój staje się spokojną kaplicą albo cichą świątynią. Dzwonki pobrzękują lekko na wietrze przy uchylonym na noc oknie. Wyczuwam jej śpiącą duszę, uwolnioną, wędrującą, niespokojną, szukającą jakiejś Nibylandii albo Narni. Leci, ale nie może znaleźć miejsca, w którym mogłaby wylądować. Kocham ją tak bardzo, że o mało nie zaczynam płakać. Ma sześć lat i nigdy nie śniła. Muszę coś wyznać: w ciemności, nocą, gdy Mandy śpi, szepczę do delikatnego, dziecięcego ucha mojej śpiącej córki różne rzeczy. Przeróżne. Baśnie, które pamiętam. Stare opowieści. Dziwne histo- rie. Przypowieści religijne. Fragmenty. Wszystko, co przychodzi mi do głowy. Nie mam pojęcia, czemu, ale raz przyłapałem się na tym, jak mówię: „Allach jest wielki i nie ma Boga prócz Allacha, a Mahomet jest jego prorokiem". Potem śpiewam jej piosenkę o tańczeniu na moście w Awinionie. Próbuję stworzyć dla niej sny. Próbuję przebić skorupę, wyrą- bać przerębel w lodzie. Trochę trwało, zanim zrozumieliśmy, że obcy nie ukradli nam snów. Oni po prostu BYLI snami. Na początku trudno było nam to zrozumieć - całe pokolenia ludzi wyobrażały sobie obcych jako humanoidów o lateksowych głowach albo żółtawoniebieskiej skó- rze, albo jako odcieleśnione ludzkie mózgi zanurzone w różowym gazie. Obcy siedzący w świadomości ludzi przez pół miliona lat byli dobroczynnym wirusem. Poszukiwali symbiozy, gospodarza, który umożliwiłby im odczuwanie zmysłowe, i właśnie to im daliśmy. Co dali nam w zamian? Opowieści, muzykę, religię. Narzędzia, idee naukowe. Żarty, skojarzenia. Synaptyczny ogień. Gdy odeszli, zaczęliśmy mówić o nich jako o Prometejczy-kach. Opowieści przestały się pojawiać. Nie ma już nowej muzyki. Nauka stanęła w miejscu. Od siedmiu lat nikt nie wpadł na orygi- nalny pomysł. Tkwimy w błocie czasu, skamieniali. Utknęliśmy w stanie zawieszenia, a zimny wiatr niemożności tworzenia gwiżdże nam w uszach jak demon. Nasz gatunek, cała ludzkość, stał się cza- sem przeszłym, przeminął. Wyrwano nam psychiczny ząb. 54 Kroki w nieznane 2006 A nocami szepczę do delikatnego ucha mojej córki, na próżno próbując zaszczepić jej wspaniałość snu. Myra budzi się rankiem i nie bez wysiłku siada na łóżku. Mru- gam i otwieram oczy, a ona potrząsa głową: nie, znowu nic. Zwleka się ciężko i naga idzie do łazienki, potężna i komiczna, a światło poranka oświetla naciągniętą skórę na jej wielkim brzuchu. Mruczy coś o opuchniętych stopach, a ja zastanawiam się, czy dziecko urodzi się w siódmą rocznicę odejścia obcych. Teraz żyjemy oczywiście w epoce postśnienia. To prawie nowy system datowania ludzkiej historii: przed śnieniem i po śnieniu. W każdym razie dla naukowców. Cały dowcip (używam tego słowa w znaczeniu przenośnym) polega na tym, że w całej sferze wysiłków intelektualnych tylko niektórzy naukowcy - ci od teorii krytycznych, komentatorzy społeczni i analitycy kulturowi - zachowują się, jakby nic się nie stało, w zapale tworząc niezgłębione prace o społeczeń- stwie epoki postśnienia. Pewnie, nie do wszystkich dociera, że to już koniec. Z kre- atywnością oczywiście. Oryginalnością. Innowacją. Przełomem. Te paplające bzdury szczeniaki na uniwersytetach publikują na przykład zachwycające niezrozumiałe teorie i samowystarczalne rozprawy. Ale tylko oni. Stąd się biorą spektakle z sześcioletnimi cudownymi dziećmi, które przyciągają tłumy rozpaczliwie poszu- kujące czegoś nowego. Myra o czymś myśli. Wraca z łazienki, głaszcząc się po brzuchu; między jej brwiami widzę dwie głębokie pionowe zmarszczki. - Powiedz mi - mówię