Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Ryzykując, że zostaną wchłonięte przez gospodarzy, te organizmy wychwytują zabłąkane kawałki infor- matycznej energii na nieustannie przesuwających się marginesach ogromnych aglomeracji gron. Między tymi dwoma rodzajami sztucz- nego życia istnieje stan równowagi, konieczny by grona nie rozrosły się w stopniu zagrażającym istnieniu całego sztucznego ekosystemu -jak glony zarastające akwarium. Jednak delikatne krawędziowce nie są odporne na te pasożyty i dotychczas nikt nie zdołał zapobiec ich dziesiątkowaniu przez napastników bezjednoczesnego zniszcze- nia gron i skomplikowanej sieci wzajemnych zależności, stabilizu- jących sztuczne ekosystemy. Dziewczynka mówi do Alexa: - Mogę ci pomóc. Prześlę ci coś, co załatwi ten problem. - Dlaczego rozmawiasz ze mną? - Uważaj to za próbę - odpowiada. Jej obraz rozsypuje się w zamieci białych pikseh. - Chcesz ? Nie mogę długo zajmować tej linii. Alex otwiera bufor i wypełnia go programem dziewczynki. __ Uważaj to za próbę - powtarza mała. - Kiedy go rozpaku- jesz, daj mi znać. I znika. 7. Hiperpołączenie Detektyw sierżant Howard Perse wręcza Alexowi złożoną kartkę papieru i oznajmia: - To było tak łatwe, że zaczynam podejrzewać jakiś podstęp. - I co mam zrobić, przeczytać to i zjeść? Perse zaciąga się papierosem i mówi: - Zrób z tym, co chcesz, ale bądź ostrożny. - Naprawdę się niepokoisz. Dlatego mnie tu zaciągnąłeś? Stoją pod drzewami na brzegu rzeki, na parkingu w cieniu londyńskiej Tower i obaj palą papierosy, chowając je w dłoniach - zwyczaj, który Alex wyniósł z więzienia. Wyglądająjak para zgrzy- białych pierników, omawiających jakiś epizod ze starych filmów Ealinga, które ostatnio znów stały się popularne, na fali nostalgicz- nej, będącej tylko złudzeniem tęsknoty za bezpieczną przystanią przeszłości. Na drugim końcu parkingu turyści cierpliwie przesuwa- ją się w kolejce do bramki wykrywacza metalu. Jakaś rodzina stoi sztywno wokół spoconego strażnika Tower, podczas gdy ojciec fil- muje ich kamerą wideo. Jest dziesiąta rano, ale z mlecznobiałego nie- ba już leje się żar. Na rzece jest odpływ i fale płyną leniwie, jak brą- zowa galareta, między cuchnącymi, bagnistymi brzegami. Po prze- ciwnej stronie, w rozgrzanym powietrzu cumuje HMS "Belfast". Perse spogląda na stary mur, wznoszący się nad parkingiem. Detektyw ma na nosie lustrzane okulary przeciwsłoneczne, które błyskają w słońcu. - Byłeś w środku? - pyta. - W Tower? Chryste, nie. Dlaczego miałbym być? - Właśnie. - Już nie przechowują w nich klejnotów koronnych. Naprawdę myślisz, że ta historia z krukami, to prawda? Perse wzrusza ramionami. - Nie odleciały i wymarły. Chodzi o to, że nie poszedłbyś, nawet gdyby sprowadzono tam króla i wystawiono na widok publiczny. Żaden mieszkaniec Londynu nie poszedłby. Tak więc to bezpieczne miejsce na spotkanie. - Robiłeś to już przedtem. Perse nie zaprzecza. Obok przechodzi tłumek turystów, maszerujących z rzecznego statku, który kilka minut wcześniej przybił do przystani. To Amery- kanie, wszyscy w wieku emerytalnym. Alex powstrzymuje chęć zapytania ich, jak toczy się wojna w ich kraju. Co najmniej połowa mężczyzn nosi przedziwne stroje składające się z płaskiego szkoc- kiego beretu w kratę, podkoszulki i bermud, które wcale nie chronią ich przed promieniowaniem ultrafioletowym. Kobiety, rozsądniej- s/e, mają słomkowe kapelusze na głowach albo parasolki, z którymi wyglądają jak podstarzałe piękności z Południa. Kobieta ważąca co najmniej dwieście kilogramów, tak otyła, że nawet Alex uznaje ją za grubą, siedzi w egzoszkielecie z włókna węglowego. Gdy ten niesie ją do celu, warkot silników zagłusza głosy jej towarzyszy. Alex po raz ostatni zaciąga się kwaśnym dymem i gasi papierosa o pomalowaną na zielono, metalową balustradę. - Skąd wziąłeś ten adres? - pyta. - Z akt Billy'ego Rocka. Niezależnie od tego, co sobie myślisz, mamy akta Billy'ego Rocka. - I pozwolili ci do nich zajrzeć? - Nie przeciągaj struny, Sharkey. Tera/ posłuchaj. Ten adres to jedyny nowy zapis w ciągu ostatniego roku, jedna mała informacja międ/y starymi. Musiałem chwilę poszukać, ale wydaje mi się, że miałem ją znaleźć. - Zaczynam się bać, Perse Twoja paranoja jest zaraźliwa. Perse zdejmuje okulary, po czym kciukiem i palcem wskazują- cym ściska nasadę nosa. Alex widzi, że detektyw jest zmęczony. Ma czarne kręgi pod oczami. - Powinieneś się bać. Rodzina Billy'ego Rocka zamierza żale- galizować swoje interesy. A jeśli je zalegalizują, zechcą uporządko- wać wszystkie sprawy Alex zdejmuje czarny kapelusz i ociera chusteczką twarz oraz szyję. __ Zapracowujesz się