Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Był zadowolony, że Rachel powiedziała o wszystkim ojcu. Doznał ulgi, że już nie będzie musiał zabijać pana Byersa, chyba więc już nigdy nie zawiśnie na szubienicy. Pewna myśl nie dawała mu jednak spokoju, niczym wysypka, która nie chce zniknąć: skoro Alden uważał, że należy walczyć, gdy jest się do tego zmuszonym, skoro Jay uważał, że słuszną jest rzeczą występować w obronie córki, czy to znaczy, że z jego ojcem coś jest nie tak? 32 Nocna wizyta Kilka godzin po ucieczce Marshalla Byersa z Holden's Crossing wybrano komitet mający za zadanie znaleźć nowego nauczyciela. Powołano doń Paula Williamsa na dowód, że nikt nie myśli winić kowala za to, że jego kuzynek, pan Byers, okazał się niegodziwcem. Powołano doń też Jasona Geigera, aby podkreślić, że w opinii ogółu postąpił właściwie przepędzając Byersa. Powołano wreszcie Carrolla Wilkensona, co okazało się nader fortunne, agent ubezpieczeniowy wypłacił był bowiem niedawno skromną polisę ubezpieczenia na życie Johnowi Meredithowi, sklepikarzowi z Rock Island, któremu umarł właśnie ojciec. Meredith wspomniał mu przy okazji o swojej wdzięczności dla siostrzenicy, Dorothy Burnham, która rzuciła posadę nauczycielki, aby się opiekować jego ojcem w ostatnich 238 dniach życia. Komitet przesłuchał Dorothy Burnham. Wilkensonowi spodobała się, bo miała brzydką twarz i była panną pod trzydziestkę, co czyniło raczej mało prawdopodobnym, aby miała odejść ze szkoły z powodu zamążpójścia. Paul Williams poparł jej kandydaturę, im prędzej bowiem obsadzone zostanie stanowisko nauczyciela, tym szybciej zatrze się w ludzkiej pamięci wspomnienie o jego niecnym kuzynie Marshallu. Jaya przekonało do kandydatki to, że mówiła o nauczaniu ze spokojną pewnością siebie oraz świadczącym o prawdziwym powołaniu ciepłem. Zatrudnili ją więc z płacą siedemnastu i pół dolara za okres, o półtora dolara niższą od poborów Byersa, jako że była kobietą. Tydzień po ucieczce poprzedniego nauczyciela katedrę po nim objęła panna Burnham. Nie zmieniła rozporządzeń po- przednika tyczących porządku miejsc, ponieważ dzieci już do niego przywykły. Uczyła przedtem w dwóch szkołach: w mniejszej od tej szkółce we wsi Bloom i większej w Chicago. Jedynym kalectwem, z jakim spotkała się dotąd w swoich kontaktach z dziećmi, było utykanie, ze szczerym więc zaciekawieniem przyjęła nowinę, że będzie miała pod opieką głuchego chłopca. Podczas pierwszej rozmowy z Robertem Cole'em juniorem odkryła ze zdumieniem, że chłopak czyta z jej warg. Potem wzięła ją złość na samą siebie, minęło bowiem niemal pół dnia, nim pojęła, że z miejsca, na którym siedzi, nie może widzieć tego, co mówi większość dzieci. W szkole znajdowało się tylko jedno krzesło, przeznaczone dla wizytujących ją osób dorosłych. Panna Burnham oddała je Szamanowi, ustawiwszy je w pewnym oddaleniu od półki i nieco z boku, aby mógł widzieć usta jej i swoich kolegów. Drugą wielką odmianę przyniosła mu lekcja muzyki. Szyko- wał się już — z nawyku — do wygarniania popiołu z pieca i noszenia drew, gdy nauczycielka powstrzymała go i poleciła, by wracał na miejsce. Dorothy Burnham poddała uczniom ton dmuchając w małą okrągłą piszczałkę stroikową, a następnie nauczyła ich słów do melodii wznoszącej się: „Na-sza-szko-ła-t o-i-stny-raj!", a potem opadającej: „U-czy-my-się-myś-leć-tu-taj!" W połowie pierwszej frazy spostrzegła, że wyświadczyła głuchemu chłopcu wątpliwą przysługę włączając go do zajęć, mały Cole siedział bowiem i gapił się tępo przed siebie, w jego oczach pojawił się zaś wkrótce wyraz nieznośnej dla niej, apatycznej cierpliwości. 239 I Trzeba mu dać instrument, postanowiła, którego drgania po- zwoliłyby mu „słyszeć" rytm muzyki. Może bębenek? Ale łoskot bębenka zagłuszałby śpiew dzieci słyszących. Zastanowiwszy się nad rozwiązaniem tego problemu, wybrała się do sklepu wielobranżowego Haskinsa, gdzie wyprosiła pudełko po cygarach. Następnie umieściła w nim sześć czerwonych kamieni, takich, jakimi chłopcy grywają wiosną w kamyki. Kiedy się nimi potrząsało, czyniły okropny hałas, ale gdy wykleiła pudełko od środka miękką niebieską tkaniną ze starej koszuli, efekt okazał się zadowalający