Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Nigdy dotąd tego nie robiłem i mój brat wie, że nie postąpiłbym tak bez wyraźnego powodu. Uwierzy mi zatem i pozwoli na dokładne przeszukanie wyspy i całego dwo- ru. Musisz pomyśleć, jak się za to zabrać, Stein. A jeśli znajdziesz tam ukrywających się intruzów, staną przed królewskim sądem. Sąd na pewno będzie surowy, jeśli mój brat uzna, że w grę wchodzi do- bre imię jego syna, Haralda. Do tego czasu, Stein, każ podwoić straże przy mostach, z Drott- ningsholmu na drugą wyspę, z drugiej na trzecią i stamtąd na stały ląd. Odważny człowiek mógłby również przepłynąć od wyspy do wyspy, więc wyślij tam łodzie ze strażnikami. Nie muszę ci chyba mówić, abyś się upewnił, czy nie można ukraść jakiejś łodzi. Jeśli ma to być sprawdzian, waszą rzeczą jest stworzyć wszelkie możliwe trudności. Nie przychodźcie potem do mnie i nie mówcie, że próba nie została przeprowadzona rzetelnie, bo ktoś mógł się wymknąć. Musicie się upewnić, że jedyny sposób ucieczki to spo- sób V8lunda, drogą powietrzną. Jeśli nawet wówczas król Shef uciek- nie, będziemy wiedzieli, że jest V8lundem, niezależnie od tego, jaką przybrał postać. Stein i Valgrim przytaknęli ponownie. - I ani słowa jego przyjaciołom - dodał Valgrim. Przez okno wysokiego pokoju, w którym siedzieli, dostrzegł Thorvina, space- rującego po dziedzińcu kolegium z Brandem u boku. Obaj wyglą- dali na mocno zaniepokojonych. - Ani słowa jego przyjaciołom - zgodził się Olaf. - Będę postę- pował uczciwie, Valgrimie. Mam nadzieję, że ty również. W prze- ciwnym razie unieważnimy próbę. Gdy król odwrócił się i odszedł, Valgrim i Stein spojrzeli po sobie. - Powiedział, że próba powinna być trudna - rzekł Stein. - Mó- głbym sprawić, by stała się nawet trudniejsza niż on sądzi. - Uczyń tak - powiedział Valgrim, patrząc znów na runy "Gun- gnir", wyryte na grocie włóczni. - Nigdy dość surowości dla czło- wieka, który głosi, że jest wysłannikiem Wszechojca. - A jeśli jego szczęście rzeczywiście przeważy? Valgrim ścisnął włócznię i potrząsnął nią, jakby chciał zadać cios. - Myślę, że już go opuściło. Nienawidziłem go dotąd za podszy- wanie się pod mojego pana Odyna. Teraz, kiedy odrzucił znak mego pana, nienawidzę go jeszcze bardziej. Ukryty w cieniu wielkiej sali, Karli patrzył z zadumą na swego przyjaciela i pana. A przecież wskazywały na to wszelkie oznaki, pomyślał. Powinienem był zorientować się wcześniej. Niemal od chwili ich pierwszego spotkania - a już na pewno od pierwszej rozmowy - Karli przyjął za niezbity pewnik, że Shef, który jest od niego starszy, musi być także mądrzejszy, oczywi- ście lepiej zna świat i lepiej włada bronią. Karli nie czuł się przez to kimś gorszym. Jego zwierzęce instynkty były na to zbyt silnie rozwinięte. Niezmiennie ufał, że potrafi powalić gołymi pięściami każdego mężczyznę i przespać się z każdą kobietą, a przynajm- niej z taką, która doceni jego dobroduszne usposobienie. Wcale nie czuł się gorszy od Shefa. Ale nieświadomie założył, że Shef wie przynajmniej tyle, co on. To był błąd. Powinien od razu zdać sobie sprawę, że gdy wcho- dzą w grę kobiety, ten wysoki, pokryty bliznami wojownik i wspa- niały przyjaciel ciągle jeszcze jest tylko małym chłopcem. Teraz też zachowywał się jak mały chłopiec, który spotkał pierwszą w swoim życiu kobietę. Karli nie wiedział, co Shef i królowa Ra- gnhilda robili przez cały dzień, ale teraz, kiedy zapadła noc i stra- że odeszły, jego przyjaciel ani na chwilę nie mógł oderwać od niej wzroku, nie mówiąc już o rękach. Kiedy podnosił do ust łyżkę z mocno przesolonym gulaszem, jego lewa dłoń spoczywała na nagim ramieniu królowej, głaszcząc je delikatnie. Za każdym ra- zem, gdy otwierała usta, nachylał się ku niej, śmiał się, nie prze- puszczał żadnej okazji, by dotknąć jej znowu. Karli słyszał różne historie o wiedźmach, które wysysają z mężczyzn ich męską siłę. Lecz z doświadczenia wiedział, że nie są do tego potrzebne żadne tajemne praktyki. Kunszt w sztuce miłosnej, umiejętnie wykorzy- stany, działał na każdego mężczyznę - przynajmniej za pierwszym razem. Dopiero kiedy uświadomisz sobie, że w morzu jest więcej ryb, niż kiedykolwiek uda ci się złowić, możesz się przed tym obro- nić. Ale Shef jeszcze tego nie wiedział. I nie ma sposobu, aby mu o tym powiedzieć