Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Tymczasem mikronezyjskie proa oraz fidżijskie, zachodnio-polinezyjskie i papuaskie łodzie z pływakami mogą żeglować dowolnym końcem do przodu, przy czym pływak musi być zawsze po tej samej stronie — na nawietrznej. System ten umożliwia ostre chodzenie do wiatru i daje dużą prędkość przy wszystkich kierunkach wiatru; łodzie z Zatoki Gilberta osiągają prędkość do dwudziestu węzłów, chociaż nie są bardzo stateczne. Ponieważ wiatr musi wiać zawsze od strony pływaka, łodzie takie nie mogą wykonywać zwrotu przez szlag, lecz zmieniają kierunek przez zamianę dziobu w rufę i odwrotnie. Tej soboty brało udział w wyścigu pięć łodzi. Trasa wynosiła dziesięć mil i prowadziła dookoła wysepek na lagunie, na której formowały się pod wpływem silnej bryzy białe grzywacze. Podobnie jak wszystkie pełnomorskie kanu łódź nasza była całkowicie zakryta, co było bardzo istotne ze względu na to, że kadłub jej przecinał fale, wznosząc rozbryzgi wody. Rozkład ciężaru załogi trzeba było ciągle zmieniać, ażeby równoważyć przechyły łodzi, której pływak ślizgał się tylko po powierzchni; zadanie to wymagało dużej ruchliwości nawet od tak niezdarnej osoby jak ja. Pięcioosobowa załoga, która mnie wielkodusznie zaprosiła, cierpiała przez długi czas, bo chociaż nauczyłem się .szybko reagować na komendy w języku Motu w czasie szybkiego ruchu naprzód, to w czasie wymagającej dobrego wyszkolenia współpracy przy zmianie kierunku starałem się jedynie nie być nikomu zawadą. Manewr zamiany dziobu i rufy odbywa się przez zwrot na wiatr i poluzowanie szotów, co powoduje gwałtowne zatrzymanie łodzi i niebezpieczne zanurzenia pływaka w wodzie. Podczas gdy jeden z członków załogi przeciągał szot przez ucho na części łodzi, która stawała się obecnie rufą, i obracał żagiel, inni ciągnęli za talie, aby pochylić maszt w stronę dziobu i na nawietrzną, a jeden ze sterników rzucał oba małe wiosła sterowe na nową rufę, gdzie nowy sternik łapał je i wsuwał pomiędzy borny pływaka. W ciągu kilku minut nabieraliśmy przyspieszenia w przeciwnym kierunku, balastując na pływaku, który usiłował unieść się w powietrze. Meta była blisko i podniecenie wzrastało, ponieważ szliśmy na przedzie łeb w łeb z drugą łodzią; ostry, jasno pomalowany kadłub ciął fale jak nóż, a załoga wyła wyzwania w stronę przeciwników. Pomyślałem sobie, że pewnie tak wyglądali dumni wojownicy w czasie gorączkowej pogoni za kapitanem Blighem. Potem moje marzenie dnia skończyło się gwał- townie, bo wiatr zmienił kierunek i pływak opadł gwałtownie w dół; ociekając wodą i dysząc wdrapaliśmy się szybko na główny kadłub i rzuciliśmy się, aby obciążyć maszt i wyprostować łódź. W efekcie ukończyliśmy z żalem wyścig jako drudzy. W dniu 6 sierpnia my też wyruszyliśmy w drogę, chociaż v/ wyniku mojej gnuśności była już godzina jedenasta, kiedy okrążaliśmy przylądek Boera przy wyjściu z Port Moresby. Było to niekorzystne, gdyż wiatr był bardzo słaby, a nasz cel, wyspa Yule, leżał w odległości 60 mil wzdłuż wybrzeża. Jeśli bylibyśmy jeszcze ciągle w drodze po zapadnięciu całkowitych ciemności, co następuje wkrótce po godzinie 18.00, znalezienie bezpiecznego kotwicowiska byłoby — mówiąc oględnie — bardzo trudne. Zboczyliśmy raz z drogi, ażeby sfilmować podwójne kanu z łacińskim ożaglowaniem, co o mały włos nie spowodowało wpadnięcia ,,Rehu Mo.any" na rafy, podczas gdy peu peu przeszło koło nas innym kanałem, poza zasięgiem kamery. Po tym zdarzeniu trzymaliśmy się już dokładnie kursu, poleconego nam przez kapitana jednego ze szkunerów w Port Moresby, który naszkicował nam mapę, ponieważ nasza miała zbyt mało dokładną podział-kę. Dopiero późnym popołudniem, gdy wiatr stał się silniejszy, udało nam się nadrobić stracony czas, tak że zrzucając o zmroku kliwer (przy czynności tej spadł on zresztą do wody pod zawietrzny dziób) płynęliśmy już wzdłuż pieniącego się przylądka koralowego, za którym rozciągały się wzgórza wyspy Yule, ale przejścia wśród raf były ciągle jeszcze niewidoczne. Przy pełnym świetle dziennym wejście na kotwicowi-sko nie przedstawiałoby żadnych trudności, bo czyż nie y/chodziły tu ciężkie lakatoi. w czasie heri? Ale w odległości 500 mil od równika ciemności zapadają gwałtownie; wdrapując się na drabinkę linową, aby rozejrzeć się z wysokości, byłem dość napięty i zdenerwowany. W tym nieodpowiednim momencie duży brązowy głuptak, tak głupi jak na to Wskazuje jego nazwa, zaczął latać dookoła mojej głowy, skrzecząc, machając skrzydłami i co rusz wy- stawiając durną nogę z zamiarem lądowania. — Patrz, ptaszek bawi się z tatą — zawołały uszczęśliwione dziewczynki, a Priscilla puściła na chwilę ster, że by śmiać się złośliwie ze mnie, kiedy kiwałem się i wymachiwałem ramionami w obronie przed ptakiem. — On myśli, że twoja broda jest krzakiem, może chce tam złożyć jajko! Uważaj, nie spadnij! Odpowiedziałem bardzo brzydkimi słowami, oczywiście nie jej, lecz głuptakowi, który odleciał niechętnie na bardziej bezpieczna odległość, gdzie z oburzeniem krążył dalej