Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Trochę wcześniej otrzymał awans do stopnia oficerskiego: został Untersturmfuhrerem, czyli porucznikiem i otrzymał pochwałę za swoją "rozległą wiedzę na temat metod organizacyjnych i ideologii przeciwników żydowskich". Misja wiedeńska była jego pierwszym ważnym zadaniem: ważyły się losy jego dość wolno dotąd rozwijającej się kariery. Z pewnością szalenie mu zależało, żeby wypaść dobrze, ale też i odniósł spektakularny sukces: w ciągu ośmiu miesięcy Austrię opuściło 45 tysięcy Żydów, podczas gdy w tym samym okresie z Niemiec wyjechało ich nie więcej niż 19 tysięcy. W przeciągu niecałych osiemnastu miesięcy Austria została "oczyszczona" z blisko 150 tysięcy ludzi, stanowiących około połowę Żydów austriackich, spośród których wszyscy opuścili kraj "zgodnie z prawem"; już po wybuchu wojny udało się uciec jeszcze około 60 tysiącom. Jak tego dokonał? Zasadniczy pomysł, który to wszystko umożliwił, nie był naturalnie jego, lecz niemal na pewno zawierała go pewna dyrektywa Hey-dricha, gdyż to właśnie on wysłał Eichmanna do Wiednia. (Eichmann uchylał się od jasnego stwierdzenia autorstwa, ale pośrednio się do niego przyznawał, natomiast władze izraelskie, trzymające się z uporem fantastycznej - jak to określił biuletyn Instytutu Yad Yashem - tezy o "wszechogarniającej odpowiedzialności Adolfa Eichmanna", a także jeszcze mniej wiarygodnego "założenia, że za tym wszystkim krył się jeden [tzn. Eichmanna] umysł", pomogły mu znacznie przystroić się w cudze piórka, co zresztą bardzo odpowiadało jego skłonnościom.) Ów pomysł, jak tłumaczył Heydrich na naradzie z Górin-giem w dniu poprzedzającym Kristallnacht, był prosty i dość oryginalny: "Za pośrednictwem gminy żydowskiej zdobyliśmy od bogatych Żydów, którzy chcieli emigrować pewną sumę pieniędzy. Wpłacając tę kwotę, a także pewną dodatkową sumę w obcych walutach, umożliwili oni wyjazd Żydom biednym. Problem nie polegał na tym, żeby doprowadzić do wyjazdu Żydów bogatych, tylko na tym, żeby się pozbyć żydowskiego motłochu". Tego "problemu" Eichmann nie rozwiązał. Dopiero po zakończeniu 59 58 procesu holenderski Państwowy Instytut Dokumentacji Wojennej podał do wiadomości, że Erich Rajakowitsch -"świetny prawnik" - którego Eichmann, zgodnie ze złożonymi przez siebie zeznaniami, "zatrudnił w związku z kwestiami prawnymi, jakimi zajmowano się w centralnych urzędach do spraw emigracji Żydów w Wiedniu, Pradze i Berlinie", był pomysłodawcą "funduszu emigracyjnego". Nieco później, w kwietniu 1941 roku, Rajakowitsch został wysłany przez Heydricha do Holandii, aby "zorganizował tam centralny ośrodek mogący służyć za wzór »rozwiązania kwestii żydowskiej« we wszystkich okupowanych krajach Europy". Mimo to pozostało jeszcze wiele problemów, które można było rozwiązać jedynie w toku operacji i niewątpliwie Eichmann, po raz pierwszy w życiu, odkrył w sobie pewne szczególne kwalifikacje. Były dwie rzeczy, które umiał robić dobrze, lepiej niż inni: umiał organizować i umiał negocjować. Natychmiast po przybyciu do Wiednia przystąpił do rokowań z przedstawicielami gminy żydowskiej. Musiał ich najpierw uwolnić z więzień i obozów koncentracyjnych, jako że "rewolucyjny zapał" w Austrii, znacznie przewyższający wczesne "wybryki" w Niemczech, doprowadził do uwięzienia praktycznie wszystkich czołowych osobistości żydowskich. Po tym doświadczeniu Eichmann nie potrzebował przekonywać działaczy żydowskich o potrzebie emigrowania. Oni sami natomiast poinformowali go o ogromnych trudnościach, z którymi trzeba się będzie uporać. Oprócz problemu finansowego - już "rozwiązanego" - główna trudność polegała na liczbie dokumentów, jakie każdy emigrant musiał zgromadzić przed opuszczeniem kraj u. Każdy z nich zachowywał ważność tylko przez czas ograniczony, toteż ważność pierwszego wygasała zwykle na długo przed uzyskaniem ostatniego. Gdy tylko Eichmann pojął mechanizm działania -a właściwie niedziałania - całej sprawy, "naradził się z samym sobą" i "wpadł na pomysł, który mógł chyba zado- wolić obie strony". Wymyślił "coś w rodzaju taśmy montażowej, gdzie na początku wystawia się pierwszy dokument, potem następne, a produktem końcowym jest paszport"