Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
chu_ję., jedzenie i spanie mam darmowe. A powietrze jest tu zdrowsze, nii. w Krakowie. - Wytrzymasz tu jeszcze kilka miesięcy i będricsr schodził na dół. Kiedy byłem tu pierwszy raz, góry oczarowały mnie swoim pięknem. Wydawało mi się wtedy, że chcę tutaj zostać. 1'ost,umwiłem nie wracać do codziennych, nizinnych problemów - powiedr.ialcrn. - Jednak wróciłeś - jak zwykle trafnie zauwai.yla IZer~~rUa. Przedłużyłem swój pobyt w górach o dwa micwtcc. Potem byłem tak głodny, brudny i spragniony cywilizacji, że postanowiłem wracać. Przez ten przedłużony pobyt narobiłem sobie tyla I~rohlemów, że musiałem rozwiązywać je przez pół roku. Teras .jrrż wian, że góry dają krótkotrwałe wytchnienie od problemów codziennego Tycia, ale ich nie rozwiązują - kontynuowałem. - Ty masz swoje doświadczenia, a ja swoje. W sc:l~ronisku, gdzie nocowaliście, jeden facet pracuje już pięć lat i tylko raz sclwdził do domu. Często z nim rozmawiam i czekam na wolne mysec kucharza. Przy sprzątaniu bym tyle nie wytrzymał, ale w kuchni mogę spróbować bronił się mój kolega. - Całe życie w kuchni - powiedziałem bez przekonania. - Do schroniska przychodzi wielu interesujących ludzi. Jest ż kim porozmawiać i na kogo popatrzeć - w tym momencie spojrzał na Renatę, która patrzyła na niego wyniośle, i zmieszał się trochę. - Żyjesz marzeniami - powiedziałem, stylizując się na znawcę zagadnienia. - Intelektualiści, studenci w długich swetrach i podartych portkach przestali być modni już kilkanaście lat temu. Może nawet nigdy nie byli modni. Teraz dziewczyny nie chcą z takimi nawet rozmawiać. Złodzieje na wolności Nie spojrzą nawet na prostego kucharza, który w głębi duszy jest wrażliwym człowiekiem. A interesujący mężczyźni, posiadający dużą wiedzę i jakieś tam pieniądze, zapytają ciebie najwyżej o cenę jakiejś potrawy i ponarzekają na jej jakość. Spojrzałem w tym momencie na Renatę i zapytałem znajomego: - Widzisz tę prześliczną dziewczynę? - Widzę - odpowiedział i zaczerwienił się. - A ona na ciebie nawet nie spojrzała - brutalnie zażartowałem. - Spojrzała, tylko jakoś tak niechętnie - wyszeptał speszony. - Dajcie mi spokój - włączyła się do rozmowy Renata. Powiedziała to jednak w kokieteryjny i zaczepny sposób. - Jak to dajcie spokój? - zapytałem pozornie zdziwiony. - Szukasz kandydata na męża, czy nie? - Niekoniecznie - odpowiedziała zmieszana. - Szliśmy taki kawał drogi pod górę, a ty teraz nie możesz się zdecydować - powiedziałem pozornie z wyrzutem. - To ja już sobie pójdę - powiedział moj znajomy, który miał prawdopodobnie dość tych żartów. Nie odrywał jednak spojrzenia od Renaty i dodał: - Odwiedźcie nas wieczorem w studenckim schronisku. Będzie ognisko i ogólnie fajna zabawa. Przez cały czas tej krótkiej wymiany zdań chłopcy nic nie mówili. Byli wyraźnie odprężeni i wyluzowani - pierwszy rax od dłuższego czasu. Słuchali o problemach dorosłych ludzi, prezentowanych w żartobliwej formie i pewnie niektórzy z nich zastanawiali sil; nad tym, co ich czeka za kilka lat. Nie chcieli z pewnością w prryv.lości dźwigać bańki zsiadłego mleka na plecach i chodzić w porwanych ubraniach. Skoro niezdemoralizowany człowiek z maturą znalazł się w takiej sytuacji, to tym bardziej mogą znaleźć się w podobnie trudnej sytuacji młodzi ludzie z marginesu społecznego. Resocjalizowani przeze mnie nieletni przestępcy z pewnością zastanowią się .jeszcze kilka razy, czy rzeczywiście warto nie kraść. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Powoli zbliżaliśmy się do pierwszych drzew, od których zaczynał się teren rezerwatu. Poinformowałem chłopców, czego im nie wolno robić na terenie rezerwatu, a oni wysłuchali tego z uwagą. Z reguły nie lubili zakazów, ale te dotyczyły ochrony przyrody i słyszeli je po raz pierwszy. Weszliśmy do lasu znajdującego 9 0 I~= 9 I Grzegorz Zalewski się na wysokości około tysiąca dwustu metrów nad poziomem morza. Składał się on z kilkudziesięcioletnich świerków, które jednak na tej wysokości nie były zbyt wysokie. Prawie wszystkie drzewa były zdrowe, pomimo że znajdujący się niżej las był zaatakowany przez szkodniki. Był to jedyny naturalny drzewostan, który uodparniał się na choroby i szkodniki oraz regenerował się od tysięcy lat. Rosnący niżej las był wielokrotnie wycinany już od XVII-ego wieku, a na jego miejscu ostatnio sadzono drzewka przywożone z innych okolic. W konsekwencji doprowadzano do tego, że umierał las pokrywający górskie zbocza i znajdujący się w centrum rezerwatu. Sytuację próbowano ratować prowadząc na dużą skalę wyręby ochronne i wprowadzając sadzonki różnych gatunków drzew. Chłopcy z zainteresowaniem oglądali drzewa rosnące między kamieniami i paprociami, wśród których sączyły się małe strumyki. Znajdowaliśmy się w bajkowym lesie, ale gdzieś z dołu dochodziły nas odgłosy pracy piły mechanicznej, zakłócające spokój rczcrwatu. Musiałem długo wyjaśniać, dlaczego tak się dzieje. Chłopcy trochę posmutnieli słysząc opowieść o umierającym, pięknym lesie. Kcrlcjny raz okazało się, że nawet psychopaci, bijący ludzi, okradający micsrkania i porywający samochody wzruszają się, kiedy ginie przyroda. T'o, co naturalne, dotrze nawet do przestępcy, natomiast istnieje ryzyko, ic może zwrócić się on przeciwko sztucznemu światu pozorów. Wyszliśmy z lasu w miejscu, które nazywa się ('rolo ~I~. i _jest wyjątkowo urokliwe. Rozciąga się stąd widok na trzy pasma górskie, ciągnące się od głównego szczytu. Tutaj też rozpoczyna swój bieg jeden z najbardziej czystych potoków w kraju