Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Czy gdybyś usłyszała taką historię, jaką opowiedziałaś mi, od kogoś innego, czy nie zwątpiłabyś w rozum własny albo opowiadającego? Czy nie zawołałabyś: Nie mogę i nie chcę wierzyć w tak absurdalną i bluźnierczą opowieść, która została wymyślona po to, żeby oszukiwać i mamić i odciągać od właściwej prawdy? Rebeka nadal nie odpowiadała, tylko patrzyła na niego, choć oczywiście powinna była teraz jakoś zareagować. Jednak nastąpiło to, co wielokrotnie zdarzało się podczas przesłuchań. Zazwyczaj odpowiadała bardzo wolno. Nie sprawiała wrażenia, że szuka słów, waha się i jest zakłopotana, jej zachowanie sugerowało, że najpierw musi mieć przerwę, by przetłumaczyć sobie słowa Ayscougha z obcego języka i dopiero wtedy może dać odpowiedź. Całkiem brak jej było agresywnej szybkości i precyzji Wardleya, zdolności riposty; wydawało się, że to nie ona sama udziela odpowiedzi, ale czeka, by najpierw przekazał ją jakiś tajemniczy doradca. - Najbardziej wątpiłam, nie mogłam wprost uwierzyć, kiedy Chrystus pojawił się po raz pierwszy. Powiedziałam panu prawdę, nic więcej nie mogę dodać. - Jesteś zbyt skromna, moja pani. Nawet Claiborne mówiła, że byłaś świetną aktorką. Czy nie przyznałaś sama, że nie mówiłaś prawdy Jonesowi? Możesz twierdzić, że byłaś zmuszona kłamać, ale nie to, że nie skłamałaś mu. - Moje kłamstwo nie dotyczyło zasadniczych spraw. - Znaleźć się w raju, spotkać Boga Wszechmogącego i Jego Syna, to nie jest wielka sprawa? - Tak wielka, że nie można tego wyrazić słowami. Ja nie wiedziałam wtedy, jak to wyrazić słowami, i nadal nie potrafię tego panu przekazać. Ale tak się to odbyło, i ja mogłam zobaczyć Jezusa Chrystusa i Jego Ojca, co napełniło moją duszę spokojem i tak wielką radością, jakiej nie zna nikt inny. - Bóg Wszechmogący rolnikiem, Zbawiciel kosiarzem, czy to się godzi? - Czyż Bóg nie będzie Bogiem tylko dlatego, że nie siedzi w chwale na tronie, a Chrystus nie będzie Chrystusem, ponieważ nie jęczy na krzyżu? Aniołowie nie będą aniołami, ponieważ nie widzę ich skrzydeł, a na dodatek trzymają w dłoniach sierpy zamiast harf czy trąb? Powiadam panu, tak mnie wychowano, że uważałam wszystkie obrazy boskości za fałsz pochodzący od szatana. A to, co ujrzałam, było tylko cieniem światła, widzianym przez moje ciało, ale przez moją duszę widziałam światło, pierwszy i jedyny przedmiot mojej miłości. - Oczami możesz widzieć, co chcesz, ponieważ wszystko, co widzisz, uważasz za fałsz. Czy nie tak? - To, co widzę oczami, jest cielesne, nie jest daną prawdą, która pochodzi wyłącznie od światła. Patrząc cieleśnie, nie widzę mniej prawdy i fałszu niż pan, czy każdy inny mężczyzna lub kobieta. Ayscough po tej wymianie słów znalazł się w trudnej sytuacji, choć nie okazał tego po sobie. Człowiek współczesny nie miałby cienia wątpliwości, że Rebeka kłamie lub co najmniej zmyśla. Śródziemnomorskim niepiśmiennym chłopom bogowie, z wyjątkiem od czasu do czasu Maryi Dziewicy, już się nie objawiali, nawet za czasów Ayscougha tego rodzaju wizje były związane z katolickimi szachrajstwami, czym protestanci gardzili. Jednak jego Anglia, nawet jego klasa, była bardzo daleka od współczesnych poglądów. Ayscough wierzył na przykład w duchy, choć żadnego osobiście nie widział, ale słyszał i czytał tyle opowieści na ten temat, i to nie tylko od starych kobiet i zdziecinniałych staruszków, że niektórym dawał wiarę. Duchy i zjawy nie wywodziły się z czyjejś nadmiernie wybujałej wyobraźni, one wywodziły się z bardzo prawdziwej nocy, nadal na ogół nie oświetlonej, pojawiały się w odizolowanej, wyspiarskiej Anglii, która nadal miała razem mniej mieszkańców niż jedna dzielnica współczesnego Londynu. Ayscough z pewnością był zwolennikiem odwołania aktu o czarnoksięstwie (choć nie został on odwołany dla Szkocji) tego właśnie roku. Ponieważ jednak czarnoksięstwo kojarzył z przypadkami, o których słyszał, a nawet których był świadkiem jako młody człowiek (pławienie czarownic na specjalnym krześle) oraz z nieefektywnym prawem i na ogół wątpliwymi dowodami, nie przyjął, że nigdy nie było czarnoksięstwa, lecz raczej, że zostały ujawnione najgorsze przypadki. Nie wykluczał, że podczas jakiegoś grzesznego sabatu czarownic w odległym zakątku Devonu nadal są uprawiane odwieczne praktyki, choć wydaje się to bardzo wątpliwe. Wyczuwał, że Rebeka ukrywa dziewięć dziesiątych swych świątobliwych wizji. Jednak nie można zlekceważyć owej jednej dziesiątej prawdy. Nigdy nie uda mu się jej ujawnić, ale ona trwa jak dokuczliwy cierń w jego boku. - Nie zamierzasz zmienić zeznań? Powtarzam, nie poniesiesz za to żadnych konsekwencji. - Nie z powodu prawdy będę cierpieć i nic nie zmienię. - Bardzo dobrze, moja pani, wyświadczyłem ci wielką przysługę, z czym nigdy nie spotkałabyś się w sądzie. Nie chcesz z tego skorzystać, twoja sprawa, i niech skutki tego spadną na ciebie, jeśli to, co mówiłaś, jest fałszem. A teraz zaczynamy od zaprzysiężenia. - Usiadł i spojrzał na Johna Tudora, który zajmował miejsce na krańcu stołu. - Pisz wszystko. P: Wróćmy zatem do twego widzenia, mimo że wszelkie słowa mogą być fałszem