Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Ale to nigdy nie wystarczało. Kiedy nadejdzie król Henryk? Sanglant pojął, że nie może umrzeć tutaj, pomiędzy psami. Klątwa jego matki też była przekleństwem, bo śmierć jawiła się jako błogosławieństwo: była nim dla jego wiernych Smoków, których kości gniły w krypcie albo, wygładzone i przewiercone, grały Krwawemu Sercu na uciechę. Sanglant wierzył, że jakieś wydarzenie powstrzymało Henryka zeszłej jesieni przed marszem na Gent. Nie, aby ocalić Sanglanta: zemsta stanowiła luksus. Ale Henryk musiał odbić Gent. A ktoś musiał powstrzymać Krwawe Serce. Kiedy tylko spojrzał bystro na to, czego nigdy nie ukrywano, odpowiedź stała się oczywista. Zaskoczony był, że tyle czasu zajęło mu zrozumienie jej. Wiedział, jak zabić Krwawe Serce, jeśli tylko zdoła podejść wystarczająco blisko. 2. Ivar tak niewiele się liczył dla matki Scholastyki, że kazała Zasznurowanym Ustom przekazać wiadomość, równą wyrokowi śmierci. - Nie będziesz więcej narzekać, niewdzięczniku! - fuknął nauczyciel. Nie uśmiechał się, ale Ivar wyczuł w następnych słowach wredną satysfakcję. - Twój ojciec odpowiedział wreszcie na twą nieprzystojną prośbę o zwolnienie ze ślubów. Oczywiście, zostaniesz w klasztorze. Będziesz się modlił w intencji twych krewnych, żywych i martwych. A teraz - uderzył Ivara trzcinką po palcach - wracaj do pracy! Jaki miał wybór? Codzienna rutyna w Quedlinhamie była w swej monotonii pocieszeniem dla zbolałego serca. Uwięziony na zawsze. Nawet Liath go odrzuciła i to po wszystkim, co obiecał dla niej uczynić. Monotonia przerywana była tylko raz dziennie, czuł się choć trochę wyrwany z otępienia, w którym pogrążyło się jego serce i dusza. A nawet to wydarzenie napotykało na przeszkody. - Problem polega na tym - powiedział Baldwin - że nie możemy się do niej zbliżyć. Dobrze jest słuchać tego, co mówi, ale zawsze oddziela nas płot. - A jakie znaczenie ma lichy płot? - zapytał Ermanrich. - Jak możesz w nią wątpić, Baldwinie? Czy nie słyszysz prawdy w każdym słowie, jakie wypowiada? - Jak możemy poznać, na ile jest szczera, skoro widzimy jej twarz jedynie przez dziurę po sęku? A jeśli umieszczono ją tam, by nas sprawdzić? - Zaiste sprawdzian - wymruczał Zygfryd głosem stłumionym przez złożone dłonie przyciśnięte do ust. Skłonił głowę, zamknął oczy i zdawał się krzywić. Odkąd Tallia przybyła do Quedlinhamu, odkąd zaczęła swym pełnym monotonnej pasji głosem mówić o Odkupieniu błogosławionego Daisana, jego śmierci i odrodzeniu, biedny Zygfryd toczył wewnętrzną walkę, która sprawiała mu olbrzymi ból. Czterej chłopcy nie byli jej jedynymi słuchaczami. Każdego popołudnia zaraz po nieszporach Tallia szła boso spod kolumnady aż do płotu oddzielającego męski nowicjat od żeńskiego. Każdego dnia przez ostatnie trzy miesiące, niezależnie od tego, jak brzydka była pogoda, klękała, okryta tylko szorstkim habitem, i modliła się. Niewielu przyłączało się do niej każdego dnia. Jednym z nich był Ermanrich, klęczący po drugiej stronie płotu, drżąc na śniegu, deszczu, porywistym wietrze i ciężkim mroźnym oddechu zimy, byle tylko usłyszeć jej słowa, a także kilka nowicjuszek, między innymi Hathumod, kuzynka Ermanricha. Baldwin i Ivar przychodzili jej posłuchać wtedy, kiedy nie wymagało to zbyt wielkich wyrzeczeń. Podczas ładniejszych dni zbierało się też wiele nowicjuszek, tak przynajmniej chłopcy sądzili po odgłosie wielu wstrzymywanych oddechów podczas kazań Tallii, szelestu szorstkich habitów, cichych szeptów i czasem chichotów. Ale nigdy nie chichotano ze słów Tallii. Nikt nigdy nie śmiał się z księżniczki i jej heretyckich nauk. Lady Tallia nigdy nie podnosiła głosu. Nigdy nie wykorzystywała swej wysokiej pozycji, w przeciwieństwie do syna księżnej Rotrudis, Reginara, ani też nie oczekiwała posłuchu lub szacunku. Wręcz przeciwnie. Jej odmawianie sobie wszystkiego obrosło wśród nowicjuszek legendą. Nigdy nie nosiła butów, nawet w zimie. Jej dieta składała się wyłącznie z żytniego chleba i fasoli. Nigdy nie piła wina, nawet podczas świąt. Nigdy nie pozwalała postawić przy łóżku piecyka, niezależnie od tego, jak zimno było i w przeciwieństwie do innych szlachcianek nie pozwalała żadnej służącej zajmować się sobą, tylko nalegała, gdy matka Scholastyka na to pozwalała, na usługiwanie służbie, jakby to ona była dziewką z ludu, a one wysokiego rodu. Krążyła nawet plotka, że nosiła włosiennicę pod habitem, dopóki matka Scholastyka nie zabroniła jej oddawać się tak pyszałkowatemu pokazowi pokory. - Ciii... - syknął Baldwin. Na kolanach, przyciskając twarz do dziury po sęku, spoglądał na to, co było im zakazane. - Nadchodzi. Ivar padł na kolana. Zimna ziemia ziębiła przez habit jego skórę i zastanawiał się, czy nie powinien wrócić do środka. Ale w środku Zasznurowane Usta chrapał przy piecyku, a lord Reginar i jego psy czekali tylko, by zatruć życie każdemu, kto przeszkodził im grać w kości. Drugoroczni nowicjusze pod wodzą Reginara zawsze grali w kości przed nieszporami, jedynej porze dnia, kiedy mieli trochę czasu wolnego. Tylko w tym czasie Tallia miała okazję i odrobinę prywatności, by mówić