Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Prawda wygląda tak, że za pomocą obecnie istniejących metod i na podstawie posiadanego przez nas materiału ostateczne rozstrzygnięcie, czy w grobie nie było Marii, czy Anastazji nie jest możliwe. Słowa te wypowiada Mikołaj Niewolin, dyrektor Zakładu Medycyny Sądowej okręgu swierdłowskiego, odpowiedzialny za jekaterynburską kostnicę, w której od czterech lat spoczywają szczątki. Dyrektor mieszka w wielopiętrowym bloku, niemal tuż obok kostnicy; ponieważ spóźniliśmy się na spotkanie z nim, Awdonin wszedł do środka, aby go odszukać, a my usiedliśmy pod szumiącymi topolami i przyglądaliśmy się dzieciom bawiącym się w świetle zachodzącego słońca. Wkrótce pojawił się Niewolin, dobrze zbudowany czterdziestoletni mężczyzna o spokojnym usposobieniu. Miał na sobie czarnopomarańczową amerykańską koszulkę z krótkim rękawem, którą podarował mu Loweu Levine. Jest antropologiem sądowym; do jego rutynowych zadań należy badanie przyczyn śmierci i samych zbrodni, popełnianych obecnie na Syberii. Ale te szczególne szczątki są mu dobrze znane. Pracował u boku Abramowa, a potem u boku Maplesa, zaznajamiając się z metodami badawczymi, którymi się posługiwali. Jego zdaniem obydwaj się mylą. - Maples twierdzi, że jest w stanie oszacować wiek ofiar z taką dokładnością, aby wykluczyć, że którakolwiek z ofiar była siedemnastoletnią kobietą - mówi Niewolin. - Owszem, można obliczyć pewną średnią. Ale profesjonalista wie, że z kości nie można wyczytać dokładnie ani wzrostu, ani wieku dorastającego człowieka. Zęby są bardziej miarodajne. Dentyści specjalizujący się w tych sprawach twierdzą, że są w stanie określić wiek ofiary z dokładnością do dwóch i pół roku. I to wydaje mi się rozsądne, w to jestem w stanie uwierzyć. W swoim krytycyźmie Niewolin ani nie atakuje, ani nie przyjmuje postawyobronnej. Zdaje sobie sprawę, że zarówno reputacja zawodowa Maplesa, jak i Abramowa przewyższa jego własną. Ale obstaje przy swoim zdaniu. Nie wierzy, aby Maples był w stanie dokładnie określić wiek na podstawie górnych i dolnych krawędzi kręgów. - Nie twierdzę, że zjawisko, o którym mówi doktor Maples, nie występuje; tak dzieje się zawsze. Ale proces ten nie jest przypisany konkretnemu wiekowi, na przykład szesnastu lub siedemnastu lat. Medycynie o czymś takim nie wiadomo. Istnieją pewne przedziały czasowe - na przykład od czternastego do dziewiętnastego roku życia - kiedy występuje proces wzrostu. Myślę, że doktora Maplesa w błąd wprowadził fakt, że kości te leżały w ziemi przez ponad siedemdziesiąt lat. Ich powierzchnia została nieco zniszczona, przez co różnią się one od kości ofiar, które giną teraz, z którymi on - i myzwykle mamy do czynienia w laboratoriach. - Ponadto muszę stwierdzić, że określenie wieku na podstawie badania kręgosłupa nigdy nie było uważane za metodę wiarygodną, ani u nas, ani za granicą. Najlepsze wyniki uzyskuje się badając zęby, szwy czaszkowe oraz posługując się najbardziej wiarygodną "metodą Hansona", polegającą na badaniu struktury nasady kości długich. Są to najprostsze metody, które z największą dokładnością pozwalają oszacować wiek. Metoda ta nie ma nic wspólnego z kręgami. Amerykanie, Europejczycy, Rosjanie - wszyscy są tacy sami. A jeżeli ktoś będzie usiłował rozróżnić szczątki na podstawie wzrostu - to także się nie powiedzie. I tej trudności nie można usprawiedliwiać faktem, że kości zostały przepiłowane. . . Nawet gdyby były całe, dokładne określenie wzrostu byłoby niemożliwe. Więc gdy ktoś na podstawie wzrostu twierdzi, że to jest ta ofiara a to tamta, to uważam, że - delikatnie mówiąc - mija się z prawdą. Niewolin wypowiada się także o nakładaniu obrazów Abramowa: . Tego sposób jest nieco lepszy - mówi - ponieważ tutaj posługujemy się metodą eliminacji. Bierzemy jedną z ostatnich fotografii danej osoby, zrobioną tuż przed śmiercią, i nakładamy ją na obraz czaszki na ekranie. Jeżeli wizerunek czaszki odpowiada kształtom twarzy, możemy stwierdzić, że czaszka ta mogła należeć do osoby uwidocznionej na zdjęciu. Metoda ta działa lepiej w drugą stronę. Gdy czaszka nie pasuje do zdjęcia twarzy, możemy stwierdzić, że nie należy ona do osoby na zdjęciu. Tak więc wszystkie czaszki porównuje się ze wszystkimi fotografiami. Konkretna czaszka do niektórych z nich nie będzie pasowała, być może będzie pasowała tylko do jednej. Ale nie można uznać tej metody za rozstrzygającą, zwłaszcza w takim przypadku jak ten. Po pierwsze, metoda ta nie jest szczególnie wiarygodna, a po drugie w tym przypadku niemal wszystkie kości twarzy zostały zmiażdżone oraz uszkodzone przeZ kule. Swoje osobiste wnioski Niewolin wypowiada z wymuszonym uśmiechem: - Rosyjscy naukowcy wierzą w jedno, amerykańscy w drugie. Ja uważam, że prawda wygląda jeszcZe inaczej. Moim zdaniem obecnie spór o Marię i Anastazję nie może zostać ostatecznie rozstrzygnięty. Kobiety te były w podobnym wieku i nie różniły się wZrostem na tyle, aby eksperci - czy to rosyjscy, czy zagraniczni - mogli ustalić ich tożsamość. Jego zdaniem ostatecznie rozwiązanie można osiągnąć tylko tradycyjnymi metodami: poprzez odszukanie archiwów lekarza carskiej rodziny i porównanie zębów, mostków, koron, wypełnień, złamanych kości oraz podobnych uszkodzeń pozostawiających trwałe ślady, oraz, jeżeli okaże się to możliwe, zdjęć rentgenowskich. Podobnie jak Loweu Levine, Niewolin jest przekonany, że dane te nie zaginęły i znajdują, Się gdZieŚ w archiwaCh. - Takie dokumenty nie giną, ale w nasZym kraju tyle się wydarzyło, że tylko Pan Bóg wie, gdzie może się znajdować ta dokumentacja. Wierzę, że zostanie odnaleziona. A gdy już to nastąpi, znajdZiemy odpowiedzi na wszystkie pytania. Dowiemy się, kto jest kim. 8. Doktor Gill Siedemnasty referat na jekaterynburskiej konferencji w lipcu 1992 roku wygłosił doktor Paweł Iwanow. Obiektem zainteresowań Iwanowa, wesołego, ciemnowłosego, czterdziestojednoletniego biologa molekularnego z Moskiewskiego Instytutu Biologii Molekularnej im. Engelchardta (wchodzącego w skład Rosyjskiej Akademii Nauk) było badanie DNA