Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Ale zawinili tu wasi ojcowie i dziadkowie. To oni odebrali nam Miasto na Górze, gdzie jest jasno, gdzie płyną wielkie rzeki i gdzie można się codziennie myć. Tam nie różnilibyśmy się zupełnie od was. - Głupstwa gadasz - powiedziała piękna Gera Spel. - Mieliśmy różnych przodków. Wasi przodkowie byli jak robactwo rojące w mokrej glinie. Nie możemy być jednakowi. - Chwileczkę! - zawołał nagle Spel, wyskakując ze swego fotela. - Jak, powiadasz, nazywa się ten twój inżynier, który wbił wam do łba te wszystkie myśli? - Inżynier... Po co ci potrzebna ta informacja, policjancie? Nie złapałeś go i nigdy nie złapiesz. - Razi - podpowiedziała Gera. - Oczywiście, to musi być ten dziwak Razi. Pamiętasz go? Bywał tu z Lemeniem. Znasz Raziego, rurarzu? Kroni nie odpowiedział. - Już wiem, komu on dał swój pistolet! - wykrzyknął Spel. - Glizda wiele by dał za tę wiadomość. - Zapomnij o swoim Gliździe - ofuknęła go Gera. - Zachowujesz się jak wahadło zegara. Zawsze byłeś taki. Biegałeś do ojca wypraszałeś słodycze za to, że donosiłeś na mnie i naszą zmarłą matkę, a potem wracałeś do nas i mówiłeś, że ojciec o wszystkim wie. - Nie przypominaj mi grzechów dzieciństwa, siostrzyczko uśmiechnął się Spel. - Chcesz, żebym opowiedział rurarzowi o twoich? On i tak za dużo wie. Kiedy wszyscy rurarze staną się tacy jak on, będziemy musieli zabrać się do czyszczenia wychodków. A dla twoich rączek taka praca jest szkodliwa. - Kiedy Glizda mnie prześladował, kiedy ojciec zupełnie o mnie zapomniał, czy pomogłeś mi choć raz? Uratowałeś mnie? Nic podobnego, wolałeś troszczyć się o swoją bezcenną skórę. - A kto wyciągnął Lemenia i pomógł mu uciec? - Pomogłeś, bo Lemeń też coś wiedział na twój temat. - I tego też uratowałem. I też tu przyprowadziłem. - Usteczka Spela znów boleśnie się wykrzywiły. - Wasza łaskawość - wtrącił się do ich kłótni Kroni. - Jeśli stanie się tak, jak my chcemy, to nigdy już nie będzie brudnych i ułomnych ludzi. - Ach, daj spokój! - machnęła ręką Gera. - Zawsze ktoś tam zostanie na górze. Wy jesteście zgnili od zewnątrz, a my od środka. Na tym polega cała różnica. Spel milczał z zaciętym wyrazem twarzy. Był wściekły i nie mógł oderwać wzroku od czerwonych plam na chusteczce siostry. - Tak, jesteśmy zgnili - powtórzył Kroni z uporem. - Ale jak tylko znajdziemy drogę na górę, natychmiast wszystko się zmieni. Jestem tego pewien. - Jaką znów drogę na górę? Gera znów się rozkasłała i mężczyźni czekali, aż się uspokoi. Nie wiedzieli, jak pomóc i kiedy Spel wreszcie zrobił krok w jej stronę, dziewczyna wyciągnęła przed siebie rękę, aby się nie zbliżał. - Chcemy dojść tam, gdzie zawsze jest jasno. Gdzie strop wisi wysoko i gdzie rosną drzewa - powiedział w końcu Kroni. - Gdzie on się nasłuchał takich głupstw? - zapytała Gera cicho i zaczęła nerwowo szarpać chusteczkę. - Ma obrazek - powiedział Spel. - To jakiś fantastyczny malunek. Kiedy szukał broni... - Szukałem biblioteki - przerwał mu Kroni. - Szukałem biblioteki, żeby znaleźć tam książki o Mieście na Górze. Wierzę w Miasto na Górze. Słuchałem też uczonego człowieka, bardzo starego człowieka, który przez całe życie uczy ludzi o tym mieście. Do tej pory trzymali go w ciemnicy... - Zwariowany Ral-Roddi - powiedział Spel do siostry, która skinęła potakująco głową, jakby niczego innego nie spodziewała się usłyszeć. - Dawno już umarł. - Nie, on żyje. - Jeszcze jeden punkt dla Glizdy - powiedział Spel. - Jeśli przyjdę do niego z takimi informacjami, to z pewnością mi wybaczy. I Lemenia, i ukradziony znaczek identyfikacyjny. Powiem mu, że troszczyłem się o honor własnej siostry. - Glizda nigdy nikomu nie wybacza. Przecież doskonale o tym wiesz - powiedziała Gera. - A jeśli chodzi o mój honor, to dawno go utraciłam. Mów dalej, rurarzu. Kroniemu zrobiło się smutno. Zrozumiał nagle, że Gera nie wie, jak on się nazywa, że jest dla niej tylko bezimiennym rurarzem i że takim dla niej na zawsze zostanie. Że jego imię wcale jej nie interesuje. - Co tu mówić? - odezwał się wreszcie. - Jest obraz, który został u Glizdy. Jest miasto. I jeśli nawet mnie zabiją, i inżyniera Raziego zabiją tak samo jak twojego Lemenia, pani, to i tak znajdą się inni ludzie... Najważniejsze, to uciec stąd, dopóki wszyscy nie wymrzemy