Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Neseseru, jak widzimy, nie ukradziono. Sprawdźmy raczej, co z jego zawartością. - Ma pan rację, panie Tomaszu. Skończmy tę komedię. Kwiatkowski sapnął, jęknął i sięgnął po kluczyk dyndający na łańcuszku zawieszonym na jego szyi. Otworzył dwa zamki i wprowadził jakiś szyfr. Po chwili uchylił ciemną zawartość neseseru, jakby odkrywał tajemnicę zakrzepłą w pajęczynie czasu, skrywaną pod ciężką płytą grobowca. Jakież było zdziwienie wszystkich, gdy okazało się, że neseser jest pusty. Kwiatkowski zbladł w mgnieniu oka, Zubilewicz zaniemówił i stał niczym mumia, Szczurzycka zaś wydała jęk rozpaczy. Nie powiem, ja także poczułem się dziwnie, jakby ktoś przyłożył mi pałką w łeb, choć przecież wiedziałem dużo wcześniej o kradzieży. - Złodziej - wyszeptał kierownik Kwiatkowski i usiadł na krawędzi łóżka. - W pociągu jest złodziej. Na szczęście był z nami konduktor, który zachował zimną krew. Jego stosunek do przesyłki, którą wiózł w neseserze Kwiatkowski był całkowicie obojętny, nie odczuwał on tak silnych emocji co my - ludzie kultury, dla których spuścizna po wielkim poecie była bezcennym skarbem. Jednak kradzież była dla konduktora kradzieżą i musiał z tym fantem coś zrobić. - Vidac! - wyrwało mi się. Pozostali popatrzyli na mnie zdumieni. - Jeśli Vidac zniknął - wyjaśniałem - i nie ma notatnika, to znaczy, że dziennikarz jest złodziejem! - Ale kiedy? - powtarzał załamany Kwiatkowski. - Kiedy to zrobił? - Podczas bankietu - strzeliła koleżanka Szczurzycka. Zdaje się, że ta pyskata kobieta miała rację. Nie myliłem się także co do Vidaca. Od początku podejrzewałem go o współpracę z Saint-Germainem. Tyko czemu miałby zniknąć z notatkami Norwida, skoro gra o krzyż lotaryński wciąż trwała?! Wychodząc na korytarz czułem się podle, jak przeklęty Judasz, więc przeprosiłem wszystkich i poszedłem do ubikacji na końcu wagonu. Mój podły stan był wyłącznie natury psychicznej, nie fizycznej. Czułem się niezręcznie, znając od dawna złodzieja i motywy jego kradzieży. Czy miałem się teraz przyznać do wszystkiego i po powrocie do ojczyzny narazić się na nieprzyjemności ze strony polskich władz? Może i powinienem tak zrobić, wygarnąć całą prawdę, ale w duchu wciąż liczyłem na zwrot notatnika. Bądź co bądź, Saint-Germainowi zależało na krzyżu lotaryńskim, a nie na zapiskach poety. Chyba że ten szalony osobnik odegrał przede mną małą szopkę po to, aby odwrócić uwagę od neseseru. Może zagadka krzyża była tylko dymną zasłoną i chodziło wyłącznie o notatnik Norwida? Vidac zniknął i z pewnością zabrał ze sobą notatnik. Może chodziło wyłącznie o tę kradzież? Wiele faktów przeczyło temu, ale wtedy nie mogłem myśleć logicznie. Wszedłem do ubikacji. Poszedłem tam wyłącznie po to, aby sprawdzić, czy jest tam Fiolka. Nie było go. Pewnie skorzystał z zamieszania i czmychnął do swojego wagonu. Dobre i to! A zatem mogłem liczyć na rychłą pomoc Pawła, jeśli tylko Fiolce uda się do niego dodzwonić. O ile wcześniej, rzecz jasna, niepocieszony przebiegiem wydarzeń Saint-Germain nie wkroczy do akcji i nie pokrzyżuje naszych planów. ROZDZIAŁ ÓSMY W DRODZE DO HANOWERU • ZOSTAJĘ PODEJRZANYM • SAINT-GERMAIN ZNOWU STRASZY • WSTRZĄSAJĄCY FILM • GDZIE JEST POLICJA? • INSPEKTOR LOHNMANZ SKRADA SIĘ • KŁÓTNIA Z NIEMCAMI • ABSZTYFIKANT VIDAC • KOLEŻANKA SZCZURZYCKA MA COŚ DO MNIE • DOWÓD MOJEJ WINY • ULTIMATUM DLA ZŁODZIEJA • PRZESŁUCHANIE • ZŁOŚĆ KIEROWNIKA • BRONIĘ SIĘ • TELEFON W SPRAWIE FAŁSZYWEGO DZIENNIKARZA Kwadrans po drugiej w nocy nasz pociąg miał mieć kolejny krótki postój, tym razem w stolicy Dolnej Saksonii - Hanowerze. Do tego czasu konduktor wagonu sypialnego porozumiał się z policją niemiecką i w jej imieniu przekazał pasażerom prośbę o nie korzystanie z aparatów komórkowych. Zniknął nie tylko notatnik Norwida, ale i jeden z pasażerów. Sprawa była poważna i choć istniała jeszcze szansa, że w pozostałych wagonach znajdzie się francuski dziennikarz, dla mnie było oczywiste - Vidac jako współpracownik Saint-Germaina wyparował na dobre, zabrawszy ze sobą notatnik Norwida. Nikt z nas nie miał prawa wyjść na peron podczas krótkiego postoju w Dortmundzie. Z początku Bogini bąknęła coś o naruszeniu prywatności, ale konduktor stanowczo się sprzeciwił. Afera z zaginięciem zeszytu Norwida to była poważna sprawa i do czasu przybycia inspektora policji należało uniemożliwić próbę skontaktowania się ewentualnego wspólnika kradzieży z dziennikarzem. Pełne potępienia i nieufności myśli moich współpasażerów krążyły nad naszym wagonem i nad moją biedną osobą - byłem zamieszany w zaginięcie cennej przesyłki. Straciłem w oczach polskiej delegacji zaufanie i prestiż. Ale jak, na Boga, miałem im powiedzieć, że jestem niewinny? Jak mogłem rzucić na pożarcie cenny skarb polskiej kultury? Musiałem milczeć! I jeszcze ta nieszczęsna kartka z notatnika Norwida, którą posiadałem. Jak się wytłumaczę przed światem, gdy policja niemiecka zechce przeprowadzić w pociągu rewizję? Podróż z Dortmundu do Hanoweru upłynęła nam szybko. Pamiętam, że w połowie drogi, mniej więcej po pierwszej w nocy, zapiszczał mój telefon komórkowy. - Narozrabiał pan, niewierny Tomaszu - usłyszałem matowy i niski głos Saint-Germaina. - Złamał pan układ. - Och - westchnąłem - to już pan wie? - Tak, wiem, ale wciąż nie tracę nadziei na współpracę. Teraz jesteście pozamykani w swoich przedziałach i czekacie na wizytę jakiegoś gliniarza. Ma pan spokój. Proszę z powrotem zająć się zagadką. - Za godzinę wsiądzie do naszego wagonu policjant i będzie zadawał pytania - broniłem się. - Jestem głównym podejrzanym. Wiktor Zubilewicz z naszej delegacji naopowiadał wszystkim, że to ja zaalarmowałem mojego współpracownika w Warszawie, więc to mnie będą pytać. Jak w takich warunkach mam rozwiązywać pańską beznadziejną szaradę? - To już pańska sprawa - zahuczał chłodno zniekształcony głos w słuchawce. - Zawiadomił pan swojego człowieka, więc musi pan zapłacić za to. W związku z tym mam dla pana niespodziankę, niezbyt miłą. Spodziewam się do reszty przekonać pana, że nie znam się na żartach. - Co nowego pan wymyślił? - Kiedy skończymy rozmowę, proszę połączyć się z następującą stroną internetową..