Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Połowa myśliwców, która minęła już okręty straży tylnej, teraz ostro ku nim zawracała, podczas gdy cała tylna straż ruszyła w ślad za pozostałymi okrę- tami. Kanonierki oddalone były o szesnaście minut lotu. Dzięki temu manewrowi czas ich dotarcia wydłużał się o prawie dwie następne, co oznaczało, że straż tylna musi przetrwać około trzech minut. Bez wszystkich myśliwców było to niemożliwe. Minuty wlokły się, a Prescott co chwila spoglądał na chronometr. Sonary nie wykryły jeszcze odsieczy, ale wie- dział, ze się zbliżała. A Pająki nie... Po upływie piętnastu minut wydał kolejny rozkaz i straż [ 646 tylna znieruchomiała, przyjmując takie samo jak kwadrans wcześniej ugrupowanie. Kanonierki zbliżały się, nie zmieniając szyku. Po dwóch minutach zaatakowały je myśliwce wspiera- ne przez salwy krążowników liniowych klasy Dunkerąue i przestrzeń zmieniła się w piekielny kocioł, w którym gotowało się od wybuchów. Minęło kolejne półtorej minuty i odezwały się wyrzut- nie FNS Crete i pozostałych okrętów. A chwilę później same znalazły się w piekielnym kotle. Okręty zwijały się w unikach, cały czas strzelając za- równo do kanonierek, jak i do wypuszczonych przez nie rakiet. Myśliwce i kanonierki kręciły się w walce kołowej, wszędzie wokół detonowały rakiety, kanonierki i rzadziej myśliwce. A potem dołączyły do nich okręty... Pierwszy eksplodował pancernik Timoleon, potem super- dreadnought Ellesmere, a potem ruszyła seria: Namcha Barwa, Tititcaca i Lakę Michigan oraz pancerniki Ari- zona i Moltke. Sekundy wydawały się godzinami, a mi- nuty trwały wieczność. FNS Crete wstrząsały kolejne, co- raz silniejsze wybuchy. Jako pierwsze poszły generatory osłon, potem pancerz, az eksplozje rakiet siągnęły wnę- trza okrętu, dehermetyzując przedziały, niszcząc sprzęt i zabijając ludzi. Ale przez cały czas okręt strzelał z każ- dej sprawnej broni i zabijał, zabijał, zabijał... A potem nagle zjawiła się odsiecz z pełnymi magazy- nami amunicyjnymi i zgranymi eskadrami żądnymi krwi. Na dodatek mająca atut w postaci kompletnego zasko- czenia - załogi kanonierek były tak skupione na okrętach Prescotta, ze z nowego zagrożenia zdały sobie sprawę do- piero, gdy nowe jednostki odpaliły salwę z zewnętrznych wyrzutni. I to z minimalnej odległości. Wzięte w dwa ognie kanonierki ginęły niczym pająki wrzucone w palenisko. Ale nie ginęły samotnie — super- dreadnoughty Luzon, Palawan, Mercedari, Tasmania i Pa- ricutan oraz pancerniki San Genero i Terrible pokonały 647 całą trasę z Alfy Centauri do Andersona 4 w ledwie 14 dni standardowych tylko po to, by przestać istnieć natych- miast po wykonaniu zadania. Ich koniec był bowiem ceną za uratowanie pozostałości Drugiej Floty. Cena ta okazała się jednak jeszcze wyższa - dokładnie w chwili, gdy oficer operacyjny Hannah Avram oznajmiła, że wygrali, a ona odwracała się do kamery, by przekazać tę wiadomość Prescottowi, jedna z ostatnich kanonierek staranowała FNS Xingu, powodując natychmiastową de- tonację reaktora. Ekran łącznościowy na pomoście flago- wym FNS Crete stał się czarny. Kanonierki zostały zniszczone, a nikt nie wiedział, ile wrogich okrętów przybyło z odsieczą. Nie było tez wiado- mo, do jakich klas należą ani jak uniknęły kanonierek, które powinny były je powstrzymać. Było natomiast jasne, ze wysyłanie lekkich krążowników czy krążowników linio- wych przeciwko poważnie wzmocnionym siłom wroga nie ma sensu. Należało wysłać kapsuły kurierskie, by zaalarmo- wać ugrupowanie znajdujące się pomiędzy okrętami wroga i jego systemem centralnym. Kanonierek było jednak zbyt mało, by zdołały go powstrzymać, choć z pewnością dość, by zadać mu kolejne straty. Pułapka zawiodła. Choć nie do końca - wróg poważne ucierpiał, a wszyst- kie ugrupowania bojowe po połączeniu, reorganizacji i uzu- pełnieniu amunicji podejmą pościg tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. A w ślad za nimi przybędzie Flota. I tym razem do wrogiego systemu nie zostanie wysłana jakaś tam eskadra zwiadowcza