Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Ohydne, prawda? - powiedział Urgit. - Urgowie przez setki lat rabowali skarbiec w Rak Goska, aby udekorować nimi Drojim, lecz czy uwierzycie, że dach wciąż przecieka? -Powoli przeszedł do drugiej części sali i stanął przed ubraną w czerń kobietą, która wciąż pochłonięta była robótką. - Matko - powitał ją lekko drwiącym ukłonem. - Późno już, a ty nie śpisz. - Nie potrzebuję już tyle snu, jak wtedy, gdy byłam młoda, Urgicie. - Odłożyła szycie na bok. - Poza tym - dodała - zazwyczaj omawiamy to, co wydarzyło się w ciągu dnia, zanim udasz się na spoczynek. - To dla mnie najważniejsza chwila dnia, matko - odparł z delikatnym uśmiechem błądzącym w kącikach ust. Uśmiechnęła się do niego równie ciepło. Była kiedyś, jak zauważył Garion, kiedy uśmiech rozpromienił jej twarz, niezwykle atrakcyjną kobietą. Mimo srebrnych włosów i kilku zmarszczek przy oczach, wciąż dało się zauważyć ślady dawnej piękności. Jakieś drobne poruszenie zwróciło jego uwagę i zauważył, jak Silk kryje się za szerokimi plecami Totha i nasuwa sobie kaptur głęboko na oczy, aby ukryć twarz. - Kim są twoi przyjaciele, Urgicie? - starsza pani zapytała syna. - Ach, wybacz, matko. Chyba popełniłem gafę. Pozwól, że ci przedstawię Sadiego, głównego eunucha królowej Salmissry z ziemi Wężowego Ludu. - Byłego głównego eunucha, niestety - poprawił Sadi. Skłonił się nisko. - Jestem zaszczycony mogąc poznać królową matkę Królestwa Murgów. - Och - sapnął Urgit, wdrapując się na podium i rozsiadając się na tronie z jedną nogą przerzuconą przez oparcie. - Ciągle zapominam o etykiecie. Sadi, to moja matka, lady Tamazin, skarb rodu Haggów i pogrążona w żałobie wdowa po moim ojcu Taurze Urgasie Szalonym - niech błogosławieństwa spłyną na rękę, która wysłała go na łono Toraka. - Czy ty nigdy nie możesz być poważny, Urgicie? - skarciła go matka. - Ale przecież jesteś w żałobie, matko. Prawda? Wiem, że w głębi serca tęsknisz za tymi chwilami z ojcem, kiedy patrzyłaś, jak gryzie meble, kiedy słuchałeś potoków bzdur, które wyrzucał z siebie i świetnie się bawiłaś, gdy tak wesoło bił po brzuchu i kopał w głowę każdą ze swoich żon, okazując im w ten sposób swe uczucia. - Wystarczy, Urgicie - rzekła stanowczo. - Tak, matko. - Witaj w Drojim, Sadi - lady Tamazin powitała go oficjalnie. Spojrzała pytająco na pozostałych. - To moi słudzy, lady Tamazin - wyjaśnił szybko eunuch. - W większości Alornowie. - Wprost niezwykły zbieg okoliczności - burknęła. - Odwieczna wojna pomiędzy Murgami a Alornami nie pozwoliła mi poznać zbyt wielu członków tej rasy. - Zwróciła spojrzenie wprost na Polgarę. - Ta dama z pewnością nie jest służącą - powiedziała sceptycznie. - To tymczasowy układ, lady Tamazin - odrzekła Polgara z kurtuazją. - Musiałam spędzić pewien czas w nowym miejscu, aby uniknąć nieprzyjemności w domu. Królowa matka uśmiechnęła się. - Doskonale rozumiem. Mężczyźni bawią się w politykę, a kobiety muszą płacić za ich głupotę. - Ponownie zwróciła się do swego syna. - A jak powiodła ci się rozmowa z Hierarchą? - Nieźle. - Wzruszył ramionami. - Wystarczająco się przed nim płaszczyłem, aby wciąż czuł się zadowolony. - Dosyć już tego, Urgicie. - Jej głos brzmiał ostro. - Agachak zajmuje taką pozycję, że może okazać się dla ciebie bardzo pożyteczny, więc okazuj mu należny szacunek. Urgit drgnął, słysząc jej ton. - Tak, matko - odpowiedział potulnie. - Och, prawie zapomniałem - dodał. - Kapłankę Chabat spotkało pewne niepowodzenie. Lady Tamazin spojrzała z niesmakiem. - Ona zachowuje się skandalicznie - oświadczyła. - Nie rozumiem, dlaczego Agachak ją toleruje. - Chyba uważa, że jest zabawna. Grolimowie mają szczególne poczucie humoru. W każdym razie miała przyjaciela, bardzo bliskiego przyjaciela, któremu zdarzył się nieprzyjemny wypadek. Będzie musiała poszukać sobie nowego kolegi do zabaw, zanim będzie mogła znowu gorszyć dobrych ludzi z Rak Urga. - Dlaczego jesteś taki niefrasobliwy, Urgicie? - Może nazwijmy to pierwszym objawem szaleństwa? - Ty nie oszalejesz - stwierdziła z mocą. - Oczywiście, że tak. Nie mogę się tego doczekać. - Nie można z tobą rozmawiać, kiedy jesteś w takim nastroju - zbeształa go. - Kiedy masz zamiar pójść spać? - Chyba już niedługo. Sadi i ja musimy porozmawiać o kilku sprawach, ale to może zaczekać do rana. Królowa matka zwróciła się do Polgary. - Moje apartamenty są bardzo przestronne, pani - rzekła. - Czy ty i twoje towarzyszki nie zechciałybyście skorzystać z nich w czasie waszego pobytu w Drojim? - Byłybyśmy zaszczycone, pani - odpowiedziała Polgara. - A więc dobrze - stwierdziła matka Urgita. - Prala - zawołała. Dziewczyna, która wyszła z cienia za tronem, była szczupła, najwyżej szesnastoletnia. Nosiła czarną suknię i miała długie, lśniące włosy. Ciemne, skośne oczy, które sprawiały, że murgoscy mężczyźni zazwyczaj wydawali się tak nieprzystępni, u niej były ogromne, kształtem przypominały migdały, co nadawało rysom egzotyczne piękno. Lecz w spojrzeniu widniała stanowczość, rzadka u kogoś tak młodego. Podeszła do lady Tamazin i pomogła jej wstać. Urgit nachmurzył się, spojrzał hardo na matkę, kiedy powłócząc nogą schodziła z podium wsparta na ramieniu dziewczyny. - Podarunek od nieocenionego Taura Urgasa - rzucił do Sadiego. - Pewnego popołudnia, kiedy miał ochotę na zabawę, zrzucił moją matkę ze schodów. Złamała sobie biodro i od tamtej pory kuleje