Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

.. jestem synem Morzana, pierwszego i ostatniego z Zaprzysiê¿onych. W szponach zw¹tpienia Eragonowi odjê³o mowê. Jego umys³ z niedowierzaniem próbowa³ odrzuciæ s³owa Murtagha. Zaprzysiê¿eni nie mieli przecie¿ dzieci, a ju¿ na pewno nie Morzan. Morzan! To on zdradzi³ JeŸdŸców, przeszed³ na stronê Ga³batoñxa i przez resztê ¿ycia pozosta³ najwierniejszym s³ug¹ króla. Czy to mo¿liwe? Sekundê póŸniej dotar³ do niego szok Saphiry. Z trzaskiem zaczê³a przebijaæ siê przez drzewa i zaroœla. Unios³a groŸnie ogon, wyszczerzy³a k³y. B¹dŸ gotów na wszystko - ostrzeg³a. Mo¿e potrafi pos³ugiwaæ siê magi¹. - Jesteœ jego dziedzicem? - Eragon ukradkiem siêgn¹³ po Zar'roca. Czego on chce ode mnie? Czy naprawdê pracuje dla króla? - To nie by³ mój wybór! - krzykn¹³ Murtagh. Jego twarz nagle wykrzywi³ ból. Z desperacj¹ zacz¹³ szarpaæ ubranie, zdzieraj¹c sw¹ tunikê i koszulê, by ods³oniæ tors. - Spójrz - doda³ b³agalnie i odwróci³ siê plecami do Eragona. Ten niepewnie pochyli³ siê, wytê¿aj¹c wzrok w ciemnoœci. G³adk¹, opalon¹ skórê Murtagha przecina³a nierówna, bia³a blizna, siêgaj¹ca od prawego ramienia do lewego biodra, œlad niewypowiedzianej mêki. - Widzisz? - spyta³ z gorycz¹ Murtagh. Mówi³ bardzo szybko, jakby z ulg¹, ¿e w koñcu wyjawi³ komuœ swój straszny sekret. - Mia³em zaledwie trzy lata, gdy to siê zdarzy³o. Podczas jednego z pijackich ataków wœciek³oœci Morzan rzuci³ we mnie mieczem, kiedy przebiega³em w pobli¿u. Ta sama klinga, któr¹ nosisz przy boku, rozp³ata³a mi plecy. S¹dzi³em kiedyœ, ¿e tylko j¹ otrzymam w spadku, potem jednak Brom skrad³ miecz trupowi mego ojca. Przypuszczam, ¿e mia³em szczêœcie. W pobli¿u znalaz³ siê uzdrowiciel, który nie pozwoli³ mi umrzeæ. Musisz zrozumieæ, nie kocham imperium ani króla. Nie s³u¿ê im i nie mam wobec ciebie z³ych zamiarów - doda³ b³agalnie. Eragon z wahaniem zdj¹³ d³oñ z rêkojeœci Zar'roca. - Zatem twój ojciec - rzek³ - zgin¹³ z rêki... - Broma, tak - odpar³ Murtagh. Z powrotem naci¹gn¹³ tunikê, przybieraj¹c obojêtny wyraz twarzy. Za ich plecami odezwa³ siê róg. - ChodŸ, uciekajmy! - krzykn¹³ Eragon. Murtagh chwyci³ wodze koni i zmusi³ zwierzêta do ciê¿kiego biegu. Patrzy³ wprost przed siebie. Arya ko³ysa³a siê bezw³adnie w siodle Œnie¿nego P³omienia. Saphira zosta³a u boku Eragona i z ³atwoœci¹ dotrzymywa³a mu kroku na swych d³ugich nogach. - £atwiej wêdrowa³oby ci siê korytem rzeki - rzek³, gdy musia³a przedrzeæ siê przez gêste zaroœla. - Nie zostawiê ciê z nim samego. Eragon cieszy³ siê, ¿e maj¹ przy sobie. Syn Morzana! - Trudno mi uwierzyæ w twoje s³owa - rzek³, nie zwalniaj¹c marszu. - Sk¹d mam wiedzieæ, ¿e nie k³amiesz? - Po co mia³bym k³amaæ? - Móg³byœ byæ... Murtagh przerwa³ mu szybko: - Teraz niczego nie mogê dowieœæ. Zachowaj swoje w¹tpliwoœci, póki nie dotrzemy do Vardenów. Oni natychmiast mnie rozpoznaj¹. - Muszê wiedzieæ - naciska³ Eragon - czy s³u¿ysz imperium? - Nie. Gdybym s³u¿y³, co bym osi¹gn¹³, podró¿uj¹c z tob¹? Gdybym chcia³ ciê schwytaæ b¹dŸ zabiæ, gni³byœ dalej w wiêzieniu. Murtagh potkn¹³ siê, przeskakuj¹c zwalony pieñ. - Mo¿e wskazujesz urgalom drogê do schroniska Yardenów. - Zatem czemu wci¹¿ tu jestem? Wiem ju¿, gdzie ukrywaj¹ siê Vardeni. Po co mia³bym oddawaæ siê w ich rêce? Gdybym zamierza³ ich zaatakowaæ, zawróci³bym i do³¹czy³ do urgali. - Mo¿e jesteœ zabójc¹ - podsun¹³ Eragon. - Mo¿e. Raczej siê tego nie dowiesz, prawda? - Saphiro?- spyta³ Eragon. Ogon smoczycy œwisn¹³ mu nad g³ow¹. - Gdyby chcia³ ciê skrzywdziæ, móg³ to zrobiæ dawno temu. Puszczona ga³¹Ÿ chlasnê³a go w szyjê, pozostawiaj¹c na skórze krwaw¹ prêgê. Huk wodospadu stawa³ siê coraz g³oœniejszy. - Kiedy dotrzemy do Vardenów, chcê, ¿ebyœ uwa¿nie obserwowa³a Murtagha. Mo¿e zrobiæ coœ g³upiego, a wola³bym, ¿eby nie zgin¹³ przez przypadek. - Postaram siê. Saphira przecisnê³a siê pomiêdzy dwoma pniami, zdzieraj¹c z nich pasma kory. Róg znów siê odezwa³. Eragon zerkn¹³ przez ramiê, spodziewaj¹c siê, ¿e z mroku lada moment wpadn¹ urgale. Wodospad hucza³ g³ucho, zag³uszaj¹c odg³osy nocy. Nagle las siê skoñczy³. Murtagh zatrzyma³ konie. ZnaleŸli siê na kamiennej pla¿y: po lewej stronie ujœcia NiedŸwiedziego Zêba. Kraniec doliny wype³nia³o g³êbokie jezioro Kóstha-merna, przegradzaj¹c im drogê. Woda po³yskiwa³a w blasku gwiazd. Kamienne œciany pozostawia³y tylko dwie w¹skie œcie¿ki na brzegach jeziora - szerokie na zaledwie kilka kroków. Z drugiej strony z czarnej kamiennej œciany opada³a kaskada wody, uderzaj¹c o mroczn¹ taflê w bia³ym k³êbowisku piany. - Idziemy do wodospadu? - spyta³ z napiêciem Murtagh. -Tak. Eragon wysun¹³ siê naprzód, biegn¹c lewym brzegiem jeziora. Kamyki pod jego stopami by³y wilgotne i pokryte œliskim szlamem. Na œcie¿ce zabrak³o miejsca dla Saphiry. Musia³a czêœciowo zanurzyæ nogi w wodzie. Pokonali ju¿ pó³ drogi, gdy Murtagh rzuci³ ostrzegawczo: - Urga³e! Eragon obróci³ siê gwa³townie w deszczu kamyków. Przy brzegu Kosthamerny, w miejscu gdzie oni sami stali zaledwie parê minut wczeœniej, z lasu wysypywa³y siê przygarbione postaci. Urgale czeka³y przez chwilê. Jeden z nich wskaza³ gestem Saphirê i rzuci³ coœ gard³owo. Horda natychmiast rozdzieli³a siê na pó³ i ruszy³a naprzód obydwoma brzegami jeziora, odcinaj¹c im drogê ucieczki