Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

? Gdyby któreœ z nich mia³o to zrobiæ, musieliby pojechaæ do Exhampton na weekend i wróciliby ju¿ po wszystkim. Emilia zaœmia³a siê. — Oczywiœcie. Nie mo¿na wyjechaæ z Sittaford na weekend tak, aby nikt tego nie zauwa¿y³ — powiedzia³a. — Gdyby pani Curtis wyjecha³a, Curtis na pewno zwróci³by uwagê na niezwyk³¹ ciszê — doda³ Enderby. — Ju¿ mam — powiedzia³a Emilia — naszym typem powinien byæ Abdul. Tak by by³o w ksi¹¿kach. Na przyk³ad: w rzeczywistoœci jest on hinduskim marynarzem, a kapitan Trevelyan wyrzuci³ w czasie buntu za burtê jego ukochanego brata, czy coœ w tym rodzaju. — Absolutnie nie uwierzê — powiedzia³ Charles — ¿eby ten nieszczêsny, smutny Hindus móg³ kiedykolwiek kogoœ zamordowaæ… Ju¿ wiem! — wykrzykn¹³ nag³e. — Co znów takiego? — spyta³a z o¿ywieniem Emilia. — ¯ona kowala. Ta, która oczekuje ósmego dziecka. Nieustraszona kobieta, nie zwracaj¹c uwagi na swój stan, posz³a pieszo do Exhampton i r¹bnê³a go workiem z piaskiem. — Ale powiedz mi dlaczego? — Poniewa¿, chocia¿ kowal jest oczywiœcie ojcem pierwszych siedmiu, kapitan Trevelyan jest ojcem ósmego, maj¹cego siê narodziæ dziecka. — Charles — powiedzia³a Emilia. — Nie b¹dŸ nietaktowny. A poza tym — doda³a — to kowal by to zrobi³, a nie ona. Bardzo dobra historia. WyobraŸ sobie, jak to muskularne ramiê dzier¿y worek z piaskiem! A ¿ona z siódemk¹ dzieci na g³owie nawet by nie zauwa¿y³a jego nieobecnoœci. Nie mia³aby nawet czasu, ¿eby spotrzec, ¿e brakuje jakiegoœ tam mê¿czyzny. — Dochodzimy do idiotyzmów — powiedzia³ Charles. — Chyba tak — zgodzi³a siê Emilia. — Liczenie strat nie bardzo nam siê powiod³o. — A co z tob¹? — spyta³ Charles. — Ze mn¹? — Gdzie by³aœ, gdy pope³niono zbrodniê? — Fantastyczne! O tym nie pomyœla³am. Oczywiœcie by³am w Londynie, ale nie wiem, jak mog³abym to udowodniæ. By³am sama w moim mieszkaniu. — Proszê bardzo — powiedzia³ Charles. — Motyw i tak dalej. M³ody cz³owiek dziedziczy dwadzieœcia tysiêcy funtów. Czego wiêcej trzeba? — Sprytny jesteœ, Charles — stwierdzi³a Emilia. — Teraz dopiero widzê, ¿e jestem wyj¹tkowo podejrzan¹ osob¹. Nie pomyœla³am o rym wczeœniej. INSPEKTOR NARRACOTT W AKCJI Dwa dni póŸniej Emilia siedzia³a w biurze inspektora Narracotta. Przyjecha³a rankiem z Sittaford. Inspektor Narracott przygl¹da³ siê jej z uznaniem. Podziwia³ œmia³oœæ Emilii, jej odwagê, nieustêpliwoœæ i pogodê ducha. Mia³a naturê bojownika, a inspektor Narracott podziwia³ bojowników. Jego zdaniem by³a o wiele za dobra dla Jima Pearsona, nawet gdyby siê okaza³o, ¿e ten m³ody cz³owiek jest niewinny. — Pisuje siê zwykle w ksi¹¿kach, ¿e policji zale¿y tylko na tym, aby z³apaæ ofiarê i zdobyæ doœæ dowodów rzeczowych, by mo¿na j¹ by³o skazaæ, a nie obchodzi ich wcale, ¿e mo¿e to byæ ktoœ niewinny. To nieprawda, proszê pani, nam zale¿y tylko na schwytaniu winnych. — Czy pan naprawdê uwa¿a, ¿e Jim jest winny, panie inspektorze? — Nie mogê na to udzieliæ oficjalnej odpowiedzi. Ale powiem pani, ¿e bardzo dok³adnie badamy dowody nie tylko przeciwko niemu, ale równie¿ przeciwko innym osobom. — Ma pan na myœli jego brata Briana? — Ten pan, Brian Pearson, przedstawia siê bardzo niekorzystnie. Odmówi³ nam odpowiedzi na pytania dotycz¹ce jego osoby, ale s¹dzê — tu szeroki uœmiech inspektora Narracotta, typowy dla mieszkañców hrabstwa Devonshire, pog³êbi³ siê — uwa¿am, ¿e nieŸle odgad³em sens niektórych jego poczynañ. Za pó³ godziny oka¿e siê, czy mam racjê. Nastêpnie jest ten pan Dering. — Widzia³ go pan? — spyta³a z ciekawoœci¹ Emilia. Inspektor Narracott spojrza³ na jej ruchliw¹ twarz i uleg³ pokusie uchylenia przed ni¹ r¹bka tajemnicy. Odchyli³ siê do ty³u na krzeœle i zda³ sprawê ze swej rozmowy z panem Deringiem, a nastêpnie z teczki le¿¹cej na biurku ko³o jego ³okcia wyj¹³ kopiê telegramu, jaki wys³a³ do pana Rosenkrauna. — Oto co wys³a³em — powiedzia³ — a tu jest odpowiedŸ. Emilia czyta³a: „Narracott 2 Drysdale Road Exeter. Stanowczo potwierdzam oœwiadczenie pana Deringa. By³ ze mn¹ ca³e popo³udnie w pi¹tek. Rosenkraun”. — Och! Niech to licho porwie! — wykrzyknê³a Emilia, wybrawszy ³agodniejsze wyra¿enie ni¿ to, którego chcia³a u¿yæ, wiedzia³a bowiem, ¿e policjanci s¹ na ogó³ staromodni i ³atwo ich zgorszyæ. — Taak — powiedzia³ inspektor Narracott z namys³em