Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Owszem, jest duży, ale to wrak. Nawet stąd widać, że całe sekcje są otwarte na próżnię. Faktycznie, były otwarte, ale Esmay przypomniała sobie Jednostkę Produkcyjną Materiałów Specjalnych, która była tak samo otwarta na próżnię. – Czy mogła to być próżniowa jednostka produkcyjna albo przetwórcza? – Nie mają niczego takiego – zauważył kapitan Solis. – Oni kradną albo kupują produkty wytwarzane w przestrzeni. – Teraz mają – stwierdziła Esmay. – Czy ambasador Guernesi nie wspominał, że zanim Milicja zdobyła tę planetę, było tu coś takiego? – Ależ, poruczniku, to wrak, i jeśli nawet Brun i jej towarzyszka dotarły tam, nic im to nie da. Brak powietrza, jedzenia, żadnych tarcz i uzbrojenia. – Ale mogły tam być kombinezony próżniowe, sir. Nawet jeśli Milicja złupiła stację, mogli nie wziąć wszystkiego. Myślę, że one tam są i powinniśmy je stamtąd zabrać. – A ja myślę, poruczniku, że próbuje pani ratować swoją karierę kosztem życia innych ludzi. – Solis popatrzył na nią gniewnie. Na mostku zapadła cisza; Esmay słyszała oddechy wszystkich obecnych. – Sir, kapitan ma prawo mieć własne zdanie. Jednak tamte kobiety mają szansę przeżyć tylko pod warunkiem, że ktoś z nas dotrze do nich, zanim skończy im się powietrze albo źli goście zrozumieją, że zostali oszukani. Jeśli kapitan uważa, że dbam tylko o sławę, są na tym okręcie inni, którzy mogą zająć się misją ratunkową. Ale trzeba to zrobić. Solis długo wpatrywał się w nią, ale zniosła to ze spokojem. – Zgłosiłaby się pani na taką misję? – Tak jest, sir. – Hmmm. Kto pani zdaniem powinien polecieć? – Pełny zespół PIR, sir. Powinniśmy wziąć pod uwagę, że Milicja może tam wysłać grupę szturmową... jeśli domyśla się, co zrobiła Brun. Może dojść do walki; w ostateczności musimy liczyć się z akcją ratunkową prowadzoną pod ostrzałem przeciwnika. Solis rozejrzał się po mostku, zatrzymując w końcu wzrok na Koustoudasie. – Pracował pan z Brun Meager... – Tak jest, sir. – Co pan myśli? – Sir, wydaje mi się, że porucznik Suiza ma rację co do sposobu myślenia Brun. Ona jest szybka, błyskotliwa i gotowa podjąć ryzyko. Jeśli chciałaby dokować do czegoś krążącego na orbicie, ta porzucona stacja byłaby najlepszym celem. Jeśli żyje, to powinna być właśnie tam. Suiza ma też rację, że jeśli tam się zatrzymała, może zostać zauważona przez każdy przyzwoity system czujników z planety, a nie możemy zakładać, że takiego nie mają. – Gdybym był z Milicji, wysłałbym tam promy, i faktycznie, zauważyliśmy start promów, w sumie trzech. – Meharry, ty też jesteś specjalistką. Jakie jest twoje zdanie? – Porucznik trafiła w samo sedno, kapitanie. A im dłużej tu siedzimy, dyskutując, tym gorzej będzie z Brun. – Czy zaufałaby pani Suizie na tego rodzaju misji? O Meharry opowiadano wiele plotek; większość z nich dotyczyła jej zabójczych talentów. – W moim towarzystwie oczywiście, kapitanie. Osobiście sądzę, że jest w porządku, ale jeśli ja tam będę, nie będzie miała okazji niczego zepsuć. – Lord Thornbuckle twierdzi, że Sera Meager nie będzie chciała widzieć porucznik Suizy – zauważył Solis wciąż chłodnym tonem. – Myślę, że Brun ucieszy się, widząc kogokolwiek z nas – odpowiedziała Meharry. – A z tego, co widziałam na Xavierze, a potem słyszałam od ludzi na Kosie, porucznik jest idealna do tego rodzaju akcji. – W porządku, poruczniku. Weźmie pani Zespół Jeden i oficerów patentowych Meharry i Vissisuana. – Esmay nie trzeba było mówić, że nie tylko będą jej pomagać w poszukiwaniach Brun, ale także będą jej pilnować. * * * Mogąc wreszcie zająć się tym, w czym była najlepsza, Esmay poczuła, że odzyskuje wigor. Ich misja była wyjątkowo trudna... Nie wiadomo, czy Brun jest na wraku, a jeśli nawet jest, czy jeszcze żyje, a oni sami mogą zostać wysadzeni w powietrze przez wycelowany czy zbłąkany pocisk Milicji. Ale to wszystko nie miało teraz znaczenia. W jej głowie pojawił się jasny plan, jakby ktoś narysował go czerwonym atramentem na białym papierze