Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Zeszła pierwsza parę stopni w dół i poświeciła latarką po miejscach w pierwszym rzędzie. – Mają państwo szczęście... Jest akurat sześć wolnych miejsc. – Bardzo dziękuję – odparła pani Brown. Przeciskała się do miejsc. – Przepraszam. Przepraszam. Dziękuję. Usiadła wygodnie. Reszta towarzystwa dołączyła do niej. – Mieliśmy szczęście – szepnął pan Brown. – Sześć miejsc razem. – Siedem – poprawiła pani Brown. – Jedno miejsce w środku jest wolne. – A rzeczywiście! – szepnął pan Brown macając po ciemku. – To dziwne. Bileterka mówiła, że jest sześć. – Spojrzał wzdłuż rzędu. – A gdzie Paddington? – Paddington?! – zawołała pani Brown. – Nie ma go z tobą, Henryku? – Nie – odparł pan Brown. – Myślałem, że jest z tobą. – O rany – jęknęła Judyta. – Zawsze musi się zgubić. – Gdzież on się podział? – mruknął pan Brown. Zapalił zapałkę i zajrzał pod fotele. – Jestem tu! – zawołał Paddington z końca rzędu. – Przez pomyłkę za daleko poszedłem. – Szsz! – syknął jakiś nieprzyjemny głos z następnego rzędu. – Jest całkiem ciemno i nic nie widzę! – wołał Paddington, kiedy pomagano mu przedostać się z powrotem. Wreszcie usiadł koło pani Brown. – Czy wygodnie siedzisz, mój drogi? – szeptem spytała pani Brown. – Raczej tak – odparł Paddington zerkając na ekran. – Ej! – odezwał się ten sam głos z tyłu. – Może byśmy zdjęli ten kapeć? Paddington odwrócił się i wytężył wzrok. – Kapeć?! – zawołał. – Mam zdjąć kapeć? – A co? – odezwał się głos. – Kapeć, powiadam. – Ten pan ma na myśli twój kapelusz, kochanie – wyjaśniła pani Brown. – Pewnie zasłania mu ekran. Paddington pomyślał chwilę. Nie miał wcale ochoty zdjąć kapelusza, bo mógł zginąć w ciemnościach. – Odwrócę go, jeśli pan sobie życzy – powiedział łaskawie. – I będzie pan mógł patrzeć przez dziurę. Po rozwiązaniu trudności, jakie miał widz siedzący za nim. Paddington skupił uwagę na ekranie. Bardzo to było ciekawe. Ludzie uganiali po ekranie, a muzyka była coraz głośniejsza, jednakże Paddington nie mógł zrozumieć, o co właściwie chodzi. Ku jego zdziwieniu zaledwie po paru minutach muzyka nagle przestała grać, a na sali zapaliły się wszystkie światła. – Eee! – zawołał wielce rozczarowany. – Wcale mi się nie podobało. – Nic się nie martw – wyjaśniła Judyta. – To była tylko zapowiedź programu na przyszły tydzień. Ale jej słowa nie dotarły do uszu Paddingtona, bo już się zapatrzył w ekran i oblizywał wąsy. – O Boże! – jęknął pan Brown spojrzawszy na ekran. – Reklamują lody. Widocznie wiedzieli, że Paddington dziś przyjdzie. – Poszukał pieniędzy w kieszeni i zwrócił się do Jonatana. – Przynieść sześć porcji lodów i nugaty lub coś podobnego na film kowbojski. – Teraz będę się dobrze bawił – oświadczył w chwilę potem Paddington, gdy pan Brown wręczył mu lody i słodycze. Zanurzył łyżeczkę w kubku z lodami i wpatrzył się w ekran, wielce podniecony. Światła znów zgasły na znak, że zaraz zacznie się film kowbojski. Film ten podobał się Paddingtonowi znacznie więcej niż zapowiedź programu. Po chwili akcja filmu zupełnie go pochłonęła. Stanął na fotelu, łapy położył na parapecie, wzrok wlepił w ekran. Co jakiś czas odruchowo zanurzał łyżeczkę w kubku. Parę razy lody spadły z łyżeczki, zanim zdążył donieść ją do ust, co było wprost niesłychane. Akcja filmu była zrazu bardzo powikłana. Wszyscy strzelali do wszystkich. Zaniepokoiło to Paddingtona, bo się bał, że jak nikt nie zostanie przy życiu, będą musieli skończyć film. Ilekroć czarny charakter w czarnej masce i w czarnym kapeluszu zjawiał się na ekranie, Paddington go wygwizdywał, a jak tylko pokazał się bohater na białym koniu, witał go radosnymi okrzykami i wymachiwał kapeluszem. W końcu bardzo to zmieszało panią Brown. Toteż wcale nie żałowała, kiedy wreszcie bohater odjechał w stronę zachodzącego słońca i film się skończył. – Bardzo to było przyjemne – powiedziała pani Bird dość nieoczekiwanie. Nikomu dotąd nie przyszłoby do głowy, że pani Bird lubi kowbojskie filmy. – Podobało ci się? – spytała pani Bird Paddingtona. Z wielkim zapałem pokiwał głową. – Bardzo mi się podobało – powiedział. – Tylko nigdzie nie mogę znaleźć mojego nugata. Wszyscy na próżno szukali zguby. – Nie martw się – powiedział pan Brown. – Zaraz ci kupię drugiego. Ale przedtem posłuchamy organów. Usiadł ciężko w fotelu i odwrócił się do Paddingtona. – Patrz dobrze – powiedział – a zobaczysz, jak organy wynurzą się spod podłogi. – Spod podłogi?! – zawołał Paddington. – Jak żyję, czegoś podobnego nie widziałem. – O Boże! – westchnęła pani Bird. – Chyba teraz też nie zobaczysz. Popatrz! Wskazała palcem na ekran, na którym ukazało się zawiadomienie, że pan Reginald Clove źle się czuje. – Co! – zawołał podniecony Paddington, gdy słowa komunikatu zanikały na ekranie