Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Prowadzi to do zburzenia ekologicznie korzystnych proporcji różnych gatunków roślin rosnących na tym samym terenie, co jest jeszcze jednym pogwałceniem naturalnych procesów przyrody i może przynieść dalsze nieoczekiwane niepowodzenia i klęski. W naturalnych ekosystemach leśnych i w tradycyjnych, rodzinnych gospodarstwach rolnych, różnorodność gatunków roślin umożliwia ich wzajemną harmonię i współdziałanie. Istniejące między nimi związki symbiotyczne, często nieznane rolnikom i botanikom, ale realnie zachodzące między różnymi gatunkami roślin uprawowych, ziół, drzew, owadów i żywej gleby, utrzymują je w stanie zdrowia i dają szansę prawidłowego dojrzewania. Natomiast rośliny rosnące w rozległych, czystych monokulturach zostają pozbawione wsparcia swych naturalnych symbiontów i padają wtedy łatwo pastwą chorób i szkodników. W miarę bowiem jak ogranicza się różnorodność, obniża się odporność i maleje szansa rozwoju. Rozległe uprawy wyizolowanych gatunków i odmian zbóż, warzyw i owoców, aby dawały obfite plony i wysokie zyski, wymagają wtedy szczególnych dodatkowych środków na zwalczanie chorób, chwastów i pasożytów. Tymi środkami stały się pewne substancje chemiczne o właściwościach toksycznych, tzw. pestycydy. Pierwsza generacja pestycydów składała się ze znanych i dostępnych trucizn, takich jak arsenian ołowiu, rtęć, miedź, nikotyna, siarka. Mimo oczywistego niebezpieczeństwa ich stosowania były i są w użyciu do dziś. Druga generacja chemicznych środków ochrony roślin to syntetyczne substancje trujące, jakie w naturze nie występują. Stosowane nawet w małych ilościach są bardzo silnie toksyczne. Należą do nich głównie organiczne fosforaty i chlorkowane węglowodory. Jednym z najbardziej popularnych jest preparat znany pod nazwą DDT. Obecnie w wielu krajach stosowanie DDT jest ograniczone lub zakazane. Był on jednak używany obficie i bez ograniczeń w latach sześćdziesiątych i pozostawił trwałe osady. Jak się potem okazało, nie ulegają one rozłożeniu, a ich trwałość jest prawie nieograniczona. Konieczność stosowania tych substancji na rozległych obszarach monokultur uprawowych staje się źródłem wielu nowych i niepokojących problemów. Należą do nich: trwałość toksycznych osadów, zupełna nieznajomość sutków długotrwałego ich oddziaływania oraz nie- 36 opanowane zjawisko rozprzestrzeniania się ich po całej kuli ziemskiej za pośrednictwem mórz, powietrza, lasów oraz obszarów uprawnych. Niezmiernie groźna jest ich wzrastająca koncentracja w łańcuchu pokarmowych. Stwierdzono, że zawartość pestycydów w różnych produktach żywnościowych na 300-stopniowej skali przedstawia się następująco: jarzyny korzeniowe – 007 (ziemniaki – 003), zboże – 008, rośliny strączkowe – 026, owoce – 027, jarzyny liściaste – 036, oleje – 041, produkty mleczne – 112, mięso – 281 (F. Moore Lappé 1982). Najbardziej narażone są więc gatunki, które stanowią ostatnie ogniwo łańcucha pokarmowego, tzn. ptaki drapieżne, duże ryby morskie i ludzie. Na początku łańcucha znajdują się rośliny, które przejmują trujące substancje z gleby, a na końcu drapieżniki, które kumulują w swoich tkankach to wszystko, co zostało zgromadzone w roślinach i ciałach zwierząt roślinożernych. W 1966 roku przeciętny stopień koncentracji toksycznych osadów w ludzkiej tkance tłuszczowej wynosił od 2,2 pm w Wielkiej Brytanii do 19,2 w Izraelu. Obecnie zaczyna być stosowana trzecia generacja pestycydów. Ponieważ te poprzednie niszczą naturalną równowagę zespołów ekologicznych, zabijając zarówno szkodniki, jak i organizmy pożyteczne, poszukiwania zmierzały w kierunku produkowania substancji działających bardziej selektywnie, np. przyciągająco, chomosterylnie, hormonalnie. W stosunku do pestycydów o szerokim zakresie działania, jest to niewątpliwie udoskonalenie. Ale i te udoskonalone, selektywnie działające pestycydy też przyczyniają się do zachwiania równowagi ekologicznej, ponieważ zupełna nieobecność pewnych szkodników stwarza nieograniczone niczym warunki rozwoju innym, może jeszcze groźniejszym niszczycielom. Inne ujemne skutki mogą ujawnić się dopiero po pewnym czasie, tak samo jak to miało miejsce w przypadku DDT. Pestycydy okazują się więc być tylko doraźnym środkiem ochrony upraw, podczas gdy stosowane dłużej powodują nie tylko niebezpieczne skażenie żywności, ale są też czynnikiem zaburzenia równowagi wśród populacji gatunków roślin, owadów, mikroorganizmów, ptaków i innych zwierząt. Ich negatywny wpływ na środowisko ujawnia się zresztą nie tylko na polach uprawnych, ale jak wskazują liczne przykłady już sama produkcja pestycydów stanowi niebezpieczne zagrożenie dla przyrody otaczającej zakłady wytwórcze i dla pobliskich osiedli ludzkich. Stosowane środki ochrony roślin stają się coraz bardziej wyrafinowane, w ślad za nawożeniem NPK stosuje się nawożenie mikroelementami, po bezpośrednio działających truciznach wprowadza się pośrednią ingerencję w cykle rozwojowe szkodników przez manipulacje hormonalne i genetyczne. Przed taką ingerencją nie powstrzymuje nawet fakt, że aktualna wiedza o funkcji hormonów i o zjawiskach genetycznych jest jeszcze uboższa i bardziej fragmentaryczna niż wiedza o składzie gleby i prawidłowościach rządzących jej oddziaływaniem na odżywianie i rozwój roślin. Obecna sytuacja w rolnictwie powinna niepokoić wszystkich, bo nawet jeżeli teraz, gdy gleba rodzi jeszcze obficie nawożona różnymi substancjami mineralnymi, to plony już są biologicznie niepełnowartościowe, a tkanki roślin są coraz obficiej nasycone preparatami toksycznymi. Rolnictwo nie osiąga więc swego podstawowego celu, tzn. dostarczania ludziom zdrowej żywności. Przy takich kompromisach jakościowych w produkcji rolnej dużo to jeszcze nie znaczy dosyć. Znany eksperyment ze szczurami dowodzi, że obfitość masy pokarmowej nie jest równoznaczna z dostatkiem pożywienia, wtedy gdy jego wartość jest niepełna. Grupie szczurów doświadczalnych podawano przez pewien czas karmę z upraw naturalnych w ilości, którą się całkowicie najadały. Po pewnym czasie zastąpiono ją karmą z upraw chemizowanych. I wtedy okazało się, że aby najeść się tak jak poprzednio, szczury musiały zjadać siedem razy więcej