Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Po kazdym wrzuceniu monety budowa katapulty posuwa sie naprzód. Bez wzgledu na to, czy kulka dociera w poblize miasteczka, czy nie. Potrzeba do tego jedynie doplywu energii z wewnetrznej baterii helowej. Budowa katapulty trwa w tej chwili, kiedy tu stoimy. Lepiej wystrzel pozostale cztery kulki, zeby automat sie wylaczyl... albo pozwól nam go rozmontowac... a przynajmniej odlaczyc od obwodów zródla zasilania. - Kosmici nie maja zbyt wielkiego szacunku dla ludzkiego zycia - zauwazyl Tinbane. Myslal o masakrze dokonanej przez startujacy statek. Kosmici zawsze tak robili. Wobec takiej rzezi zabicie jednego czlowieka wydawalo sie zbedne. Co chcieli przez to osiagnac? - On dziala wybiórczo - rzekl zamyslony Tinbane. - Eliminuje tylko jednego gracza. - Wyeliminowalby wszystkich graczy - powiedzial technik. Jednego po drugim. - Ale któz chcialby grac na takim automacie po pierwszym smiertelnym wypadku? - spytal Tinbane. - Ludzie tam chodza wiedzac, ze jesli policja zrobi nalot, to zgina, bo kosmici wszystko spala - zauwazyl technik. - Hazard jest nalogiem; pewien typ ludzi uprawia go bez wzgledu na ryzyko, jakie sie z nim wiaze. Nie slyszales o ruskiej ruletce? Tinbane wypuscil druga stalowa kulke; patrzyl, jak sie odbija i toczy w strone repliki miasteczka. Zdolala pokonac nierównosci terenu i zblizala sie do pierwszego domu. Moze trafie w katapulte, pomyslal z pasja Tinbane, zanim ona trafi we mnie. Opanowalo go dziwne, dotychczas mu nie znane podniecenie, kiedy obserwowal, jak kulka uderza w malenki domek, rozplaszcza go i toczy sie dalej. Choc dla Tinbane'a mala kulka byla wyraznie wieksza od wszystkich domów i budowli w miasteczku. Wszystkich poza stojaca w jego centrum katapulta. Tinbane goraczkowo obserwowal kulke, kiedy niebezpiecznie sie do niej zblizyla, a potem, odbita od jakiegos budynku, potoczyla sie dalej i zniknela w otworze zbiorczym. Natychmiast wystrzelil trzecia kulke. - Gra idzie o wysoka stawke, co? - odezwal sie cicho technik. - Twoje zycie i jej istnienie. To musi byc nadzwyczaj frapujace dla osoby o stosownym temperamencie. - Wydaje mi sie, ze trafie katapulte, nim ona wejdzie do akcji. - Moze tak, a moze nie. - Za kazdym razem kulka jest coraz blizej. - Katapulcie do dzialania potrzebna jest jedna z tych stalowych kulek; to jej nabój, a ty coraz bardziej zwiekszasz prawdopodobienstwo, ze ona ja zdobedzie. Wlasciwie jej pomagasz - powiedzial technik, a po chwili dodal posepnym glosem: - W istocie bez ciebie nie moglaby funkcjonowac; gracz to nie tylko przeciwnik, jest równiez niezbedny. Lepiej to zostaw, Tinbane. Automat cie wykorzystuje. - Zostawie, kiedy trafie w katapulte - odparl Tinbane. - No pewnie. Trafisz i zginiesz. - Spojrzal na Tinbane'a mruzac oczy. - Mozliwe, ze kosmici wlasnie po to to zbudowali, zeby zrewanzowac sie nam za naloty. Bardzo prawdopodobne, ze o to im chodzi. - Masz jeszcze jedna cwiercdolarówke? - spytal Tinbane. W srodku dziesiatej partii automat do gry zaskakujaco zmienil strategie. Przestal kierowac stalowa kulke w bok tak, aby omijala replike miasteczka. Obserwujac kulke Tinbane zauwazyl, ze po raz pierwszy toczy sie ona przez srodek makiety. Bezposrednio w kierunku nieproporcjonalnie duzej katapulty. Najwyrazniej budowa katapulty juz sie zakonczyla. - Mam wyzszy stopien od ciebie, Tinbane - powiedzial zaniepokojony technik. - Rozkazuje ci przerwac gre. - Kazdy twój rozkaz dla mnie powinien byc wydany na pismie i zatwierdzony co najmniej przez inspektora - odparl Tinbane, lecz z ociaganiem zaniechal gry. - Móglbym w nia trafic, ale stojac w innym miejscu. Musze sie odsunac na taka odleglosc, zeby strzal mnie nie dosiegna - powiedzial zamyslony. - Wówczas automat mnie nie rozpozna i nie bedzie mógl celowac. Zauwazyl, ze katapulta juz lekko sie obrócila. Wykryla go za pomoca jakiegos ukladu optycznego. Mógl to byc takze uklad termotropiczny, który wyczul cieplo jego ciala. W tym ostatnim wypadku obrona bylaby prosta: wystarczylo zawiesic gdzies cewke oporowa. Ale katapulta moglo tez kierowac jakies urzadzenie wykrywajace wszelkie pobliskie fale mózgowe, lecz laboratorium policyjne juz by o tym wiedzialo. - Czym ona sie kieruje? - spytal. - Urzadzenie to jeszcze nie istnialo w czasie, gdy badalismy automat - odparl technik. - Niewatpliwie powstalo dopiero niedawno, pod koniec budowy katapulty. - Mam nadzieje, ze nie zapisuje fal mózgowych - rzekl Tinbane w zadumie. Pomyslal, ze gdyby tak rzeczywiscie bylo, to urzadzenie bez trudnosci zapamietaloby swojego przeciwnika i wykorzystalo ten fakt w przyszlej grze. Mysl ta przerazila go bardziej niz bezposrednie zagrozenie, wynikajace z sytuacji. - Umówmy sie - zaproponowal technik. - Bedziesz kontynuowal gre, dopóki katapulta nie wystrzeli do ciebie po raz pierwszy. Potem sie wycofasz i pozwolisz nam ja rozebrac. Musimy sie dowiedziec, czym ona sie kieruje, bo w przyszlosci mozemy napotkac podobne urzadzenia w bardziej skomplikowanej formie. Zgadzasz sie? Oczywiscie podejmujesz pewne ryzyko, ale przypuszczam, ze pierwszy strzal bedzie oddany na próbe jako podstawa do poprawki przy drugim strzale... do którego nigdy nie dojdzie. Tinbane zastanawial sie, czy nie powinien swoimi obawami podzielic sie z technikiem. - Niepokoi mnie jedno - rzekl. - Ona moze mnie w, jakis sposób zapamietac. Do przyszlych celów. - Jakich przyszlych celów? Przeciez zostanie calkowicie rozebrana. Zaraz po pierwszym strzale. - Chyba lepiej bedzie, jesli sie zgodze - powiedzial Tinbane niechetnie. Pomyslal, ze moze juz posunal sie za daleko i ze technik pewnie mial racje, kiedy kazal przerwac gre. Nastepna kulka minela katapulte zaledwie o milimetry. Ale nie to zdenerwowalo Tinbane'a, lecz szybka, prawie niezauwazalna próba przechwycenia jej przez katapulte ruchem tak blyskawicznym, ze latwo mozna go bylo przeoczyc. - Ona pragnie tej kulki - stwierdzil technik. - Pragnie ciebie. On tez to zauwazyl. Tinbane z wahaniem dotknal tloczka, który wyrzuci nastepna prawdopodobnie ostatnia - stalowa kulke. - Daj spokój - powiedzial zdenerwowany technik. - Zapomnij o naszej umowie i przerwij gre. Rozbierzemy automat tak jak jest. - Ale musimy sie dowiedziec, czym sie kieruje - odparl Tinbane i pociagnal za tloczek. Stalowa kulka, która nagle wydala sie Tinbane'owi ogromna, twarda i ciezka, bez wahania potoczyla sie w strone wyczekujacej katapulty, nie napotykajac po drodze zadnych przeszkód, wspólpracowal z nia bowiem element ksztaltowania planszy