Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Nasyciliśmy się za to naturalnymi krajobrazami, które nie uległy tu zmianie od stuleci i żyją swym własnym, odwiecznym rytmem, wyznaczanym przez wylewy rzeki. Pierwszy odcinek wiódł przez lasy, które dzięki żyznemu podłożu zadziwiały bujnością i rozmaitością. 414 Szalejąca roślinność na nadprypeckich łęgach Spotykaliśmy wielogatunkowe grądy, czyste dąbrowy i olsy na obrzeżach starorzeczy. Największe jednak -wrażenie robiły spotykane w wilgotniejszych miejscach lasy łęgowe z dominacją jesionów, olch, dębów? i topól. Letnią porą roślinność runa i podszytu była w apogeum, wręcz w paroksyzmie szalonego, barokowego rozwoju. Gęste krzewy, wysokie rośliny runa, ogromne liście jakichś nieznanych roślin szczelnie wypełniały dolne partie tego lasu. Dno zaścielały zaś obłamane, obumarłe i uschnięte konary i gałęzie oraz powalone pnie drzew?, które przegrały wyścig ku światłu lub po prostu padły ze starości. Wszystko razem oplatały setki i tysiące pnączy, bluszczu, rozmaitych powojów i po-wojników, o liściach rozmaitych kształtów i barwnych kwiatach, czyniąc miejscami z nadprypeckich łęgów niemożliwy do przebycia gąszcz. Wśród tych pnączy zdecydowanie dominował chmiel, który śmiało wpełzał po pniach wysoko na korony drzew, tworząc tam prawdziwe girlandy, festony i powietrzne pomosty. Niebawem lasy ustąpiły miejsca łąkom. Ale jakaż była ich buj-ność i rozmaitość! W bagnistych zagłębieniach rozciągały się kę-piaste łąki turzycowe, w miejscach nieco wyższych, lecz wciąż ffytkow czi p A m m' MAigooomw Łąki - jakaż bujność i rozmaitość! 415 o znacznej wilgotności, ich miejsce zajmowały zielone łąki zalewowe. Tam, gdzie osadziły się żyzne namuły, pyszniły się dziesiątki gatunków barwnych kwiatów i ziół w pełni kwitnienia, z tysiącami uwijających się motyli i chrząszczy. Miejsca suchsze pokrywał jednolity, falujący na wietrze dywan żółtych, spalonych słońcem wysokich traw. Piaszczyste łachy i wydmy porastały szorstkie, raniące skórę trawy o sinym kolorze oraz uboga roślinność piaskowa. Wśród łąk stały pojedynczo lub grupkami sędziwe dorodne drzewa, najczęściej dęby i topole. Niektóre były częściowo lub całkowicie uschnięte, inne - krzepkie, mocarne i pięknie rozrośnięte. Miejscami spotykaliśmy niewielkie gaje. Bogactwo krajobrazu powiększały wypełnione wodą zagłębienia, "oczka" i starorzecza otoczone strefą szuwarów, z trzciną, oczere-tem, pałką wodną i sitowiem oraz kwitnącymi na biało grzybieniami i żółtymi grążelami. W niektórych miejscach odsłaniał się widok na samą Prypeć, wijącą się w swej szerokiej dolinie dziesiątkami zakoli, tworzącą niezliczone ślepe odnogi, rozgałęzienia i wyspy. Brzegi rzeki były na przemian to wysokie i urwiste, to znów niskie, z rozległymi łachami czystego piasku. [Kopcewjizej j Kalenkowićźel * Rubcza Sfawiensk (tm)gc| (Slązaki) Kiemewiczou Makarycze 416 Przeprawa przez Prypeć Ten niezwykle urozmaicony krajobraz stanowił znakomite siedlisko dla licznych ptaków. Dominowały oczywiście gatunki wodno-błotne: kaczki, łyski, kureczki wodne, mewy, rybitwy i siewki, gnieżdżące się w szuwarach, na turzycowiskach i nadrzecznych łachach. Często widziało się także czaple oraz czarne i białe bociany, zakładające gniazda na samotnych drzewach. Był to także znakomity teren łowiecki dla ptaków drapieżnych. Wśród tego krajobrazu wiły się z rzadka uczęszczane drogi, często po prostu koleiny wygniecione w łące kołami wozu. Wędrowaliśmy tymi drogami, starając się utrzymać kierunek wschodni, co zmuszało nas do przepraw przez bagna i starorzecza, forsowania w bród poprzecznych strumieni i kanałów. Po całodziennym marszu rozłożyliśmy obozowisko nad odnogą Prypeci na północ od wsi Sniadyń. Przed snem nie omieszkaliśmy oczywiście zakosztować kąpieli. Następnego dnia trasa wiodła już przez bardziej "cywilizowany" fragment doliny Prypeci. Nie było tu już tak dziko, krajobraz wzbogaciły za to elementy tradycyjnej rolniczej gospodarki nadrzecznej: kośne łąki, stogi siana, płoty, stada pasącego się bydła i koni. Minęliśmy położone nad odnogami Prypeci wsie Sniadyń i Mordwin, po czym drogą wijącą się wśród łąk dotarliśmy do przeprawy przez Prypeć. Do położonej naprzeciwko sporej wsi Makarycze (Makaryczy) przewiózł nas przewoźnik, którego zastaliśmy drzemiącego na brzegu przy łódce