Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

To są warstwy mogące mieć wyjątkowe znaczenie - przestrzegał Wicek. - A to co? Spojrzeli na Haluka. Podniósł z ziemi jakiś przedmiot, przyglądał mu się z uwagą. Pochylili głowy. - Brąz. Trochę zżarte. Wiecie, co to mogło być? Grot włóczni. Widzieliśmy, Haluk, podobne w Muzeum Hetyckim, nieprawda? - emocjonował się Julek. - Widzisz, stary, twoje poszukiwania zaczynają dawać efekty. Pierwsze znalezisko. - Mogło tak być: mieszkańcy bronili się, a włócznię złamał ktoś z napastników. Bramy zawsze były atakowane, nieprawda? - Wicek sczerwieniał z przejęcia na całej twarzy. Po paru godzinach podniecenie opadło. Mimo intensywnych poszukiwań na nic więcej nie mogli utrafić. Żar piekł, nawet Wicek mniej energicznie wywijał swoją łopatą. Z ulgą przywitali koniec dnia roboczego. Z dumą pokazali swe znalezisko. Profesor potwierdził. Było to brązowe czterokątne ostrze włóczni, typowe dla broni hetyckich wojowników. - No, Wicek, dobra oznaka. - Ale nic więcej nie było. Wkopaliśmy się nawet trochę nieprzepisowo pod obwis gruntu... - To niedobrze. Nie wolno, chłopcy! Mówiłem, cierpliwość przy wykopaliskach równie potrzebna jak sumienność i wiedza. Inaczej daleko nie ujdziemy... Jutro ruszysz z dalszą pracą tak, jak to ustaliliśmy, dobrze, chłopcze? Sumiennie i ostrożnie! - Przepraszam, panie profesorze, ten grot mnie tak zemocjonował. Oczywiście, że już nie będę się więcej wkopywał - gorąco zapewnił przejęty Kempka. - No pięknie. A teraz słuchajcie. Po kolacji mam ochotę naradzić się z wami w paru sprawach. Chodzi o wasze znalezisko, ten ołtarz czy grobowiec naskalny. Trzeba coś postanowić. Mam koncepcję, ale bez was nie chcę niczego przesądzać. Ogromnie ich to zaciekawiło. Nie mogli się doczekać godziny, aż obóz ucichnie, pogrążając się w sen. Co profesor zamyśla? Może chce zorganizować wyprawę w góry? Już teraz prawdziwie archeologiczną? Na naradę za zgodą chłopców poprosił profesor nie tylko panią Barnes, co ze względu na jej najbardziej bezpośredni udział było oczywiste, ale również doktora Merluta i Erguna. Dymiła mocna kawa, serwowana w małych, wciętych w talii jak baletnice filiżaneczkach, z fajki Erguna snuł się ciężki, miodem przesycony dym, wypełniając przestrzeń pod niską powałą baraku. - Kto dokonał odkrycia pieczary? - zagadnął profesor. - Wicek... No niby wcześniej ci młodzi Amerykanie. Głównie zresztą Maugham - przyznał Haluk. - Ale zabytek naskalny to wyłącznie zasługa Wicka. Żeby się nie pchał przez tę piekielną grotę, nie trafił na wodospad, nie wyjrzał... - Julek stawał po stronie Kempki. Zdziwieni spoglądali na ojca Haluka. Nie pyta bez przyczyny. O co mu chodzi? - Chciałbym, chłopcy, trochę was przygasić. Zgodzę się, że wszystko dotąd jest jasne w całej historii. Jak i z tym, że zachowanie profesora Laxnera mogło być inne. Uniknęłoby się wtedy, kto wie, przynajmniej ankarskich niepokojów. Niemniej faktem jest, że na pieczarę skrytymi w niej figurynkami... - I ludzkim szkieletem, który zniknął - szybko dorzucił Wicek. - To inny aspekt sprawy... Otóż znaleziska tego dokonali młodzi archeolodzy z ekspedycji amerykańskiej. Przypuszczali istnienie cennego zabytku w najbliższej okolicy, bo przecież figurki zostały do pieczary skądś przyniesione. Gdyby nie niespodziewany zwrot całej historii, jej kryminalne aspekty, prawdopodobnie chłopcy z tamtego obozu szukaliby odkrytego przez Wicka zabytku. Nie uważacie? - Chyba tak. Oni bardzo się palą do tego - przyznał niechętnie Haluk. Zaczynał już trochę rozumieć, do czego ojciec prowadzi. Profesor uśmiechnął się. Spojrzał na spochmurniałe twarze chłopców. - Jesteśmy związani z ekspedycją amerykańską. Prowadzimy badania w ramach jednego, wspólnego planu i jednego zespołu. Wracając do tematu: w nauce obowiązuje postawa solidarności. Jedno jest pewne; gdyby nie odkrycia młodych Amerykanów, do dziś najpewniej nie mielibyśmy pojęcia o naskalnych pozostałościach. Uważam, że byłoby wielką nielojalnością przypisać teraz sobie zasługę odkrycia, mimo szczególnego udziału waszej grupy, a już najbardziej Wicka. Kempka aż pokraśniał z zadowolenia. - Najważniejsza jest nasza praca tutaj. Niemniej tamto odkrycie ma doniosłe znaczenie dla nauki wzbogacając skarbiec naszej kultury. Niewątpliwie należy przedsięwziąć wyprawę na pogórze i dokonać naukowej analizy obiektu, zinwentaryzować go, sporządzić dokładne pomiary, dokumentację fotograficzną i tak dalej. Nie wybierzemy się tam jutro ani pojutrze. Niemniej czas i na to musi się znaleźć. Jutro przyjeżdża tu z wizytą profesor Laxner. Czy, waszym zdaniem, należy mu powiedzieć o wszystkim i poprosić o współdziałanie? Spodziewali się tego, niemniej zaszumiało pośród chłopców jak w ulu