Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Pozostawiały pannę Kilsem zupełnie wytrąconą z równowagi po ich wyznaniach. Często po ich wyjściu siadała przy biurku i zamykała oczy, kciukami przyciskając punkty akupresury, i nie odzywała się przez całą minutę. — Zawsze miałam wrażenie, że siostry zwierzały się właśnie pannie Kilsem — powiedziała Muffie Peny. — Z niewiadomych przyczyn. Może dlatego potem się wyniosła. Niezależnie od tego, czy dziewczyny zwierzały się pannie Kilsem, czy nie, wyglądało na to, że terapia jest skuteczna. Prawie natychmiast poprawiły się im nastroje. Przychodząc na swoją wizytę, Muffie Perry słyszała, jak się śmieją albo mówią coś w podnieceniu. Czasami okno było otwarte i, lekceważąc szkolne przepisy, Lux z panną Kilsem paliły papierosy albo dziewczęta objadały się słodyczami, rozrzucając na biurku pozwijane papierki. My również zauważyliśmy zmiany. Dziewczęta nie wyglądały już na tak zmęczone. W klasie mniej patrzyły w okno, częściej podnosiły ręce, zaczęły się odzywać. Na chwalę zapominały o ciążącym na nich piętnie i znowu brały udział w szkolnych zajęciach. Therese uczestniczyła w zebraniach koła naukowego, odbywających się w ponurej klasie pana Tonovera z ogniotrwałymi stołami i głębokimi, czarnymi zlewami. Mary dwa popołudnia w tygodniu pomagała pewnej rozwódce szyć kostiumy na szkolne przedstawienie. Bonnie pojawiła się nawet na spotkaniu towarzystwa chrześcijańskiego w domu Mike’a Firkina, który później został misjonarzem i umarł na malarię w Tajlandii. Lux spróbowała dostać się do szkolnego musicalu, a ponieważ durzył się w niej Eugie Kent, a pan Oliphant, kierownik szkolnego teatru, leciał na Eugie Kenta, dostała małą rolę w chórze, gdzie śpiewała i tańczyła, jakby była znowu szczęśliwa. Eugie powiedział później, że pan Oliphant celowo trzymał Lux na scenie, gdy nie było na niej Eugie’go, aby ten nie mógł znaleźć jej w ciemnościach za kulisami i zawinąć się z nią w kurtynę. Oczywiście, cztery tygodnie później, po ostatecznym uwięzieniu dziewcząt, Lux musiała wycofać się z przedstawienia, ale osoby, które widziały przedstawienie wystawione na scenie, mówiły, że Eugie Kent śpiewał swoim zwykłym, ostrym, beznamiętnym głosem, bardziej zakochany w sobie niż w chórzystce, której nieobecności nikt nie zauważył. Tymczasem nastała już sroga jesień, zamykając niebo stalowym uchwytem. Planety w klasie pana Lisbona każdego dnia podnosiły się o kilka centymetrów i gdy spojrzało się w górę, jasne było, że ziemia odwróciła swoją błękitną twarz od słońca, że zmierzała swoją własną aleją w kosmosie, tam gdzie pajęczyny zbierały się w narożu sufitu, poza zasięgiem miotły woźnego. Gdy wilgotne powietrze lata stało się już tylko wspomnieniem, samo lato zaczęło stawać się nierealne, aż zupełnie straciliśmy je z pola widzenia. Biedna Cecilia pojawiała się w naszej pamięci tylko od czasu do czasu, najczęściej gdy się budziliśmy albo gdy gapiliśmy się przez zalane deszczem okno samochodu jednego z rodziców dowożących kilkoro dzieci do szkoły — była zawsze w swojej sukni ślubnej, ubłoconej życiem pozagrobowym, ale w tym momencie nagle odzywał się klakson albo nasze radio z budzikiem włączało popularną piosenkę i gwałtownie powracaliśmy do rzeczywistości. Inni ludzie jeszcze łatwiej radzili sobie ze wspomnieniami o Cecilii. Gdy o niej mówili, to jedynie po to, aby stwierdzić, że od dawna spodziewali się, że Cecilia źle skończy i że nie postrzegali córek Lisbonów jak jednego gatunku, natomiast zawsze widzieli Cecilię jako wyizolowaną, jako wybryk natury. Pan Hillyer w następujących słowach podsumował panujące w tym okresie powszechne mniemanie: — Te dziewczęta czeka świetlana przyszłość, natomiast tamtej od zawsze pisane było zwariować. I tak, pomalutku, ludzie zaprzestawali rozmów na temat tajemnicy samobójstwa Cecilii, woleli traktować to jak coś nieuniknionego, albo jak coś, o czym należy zapomnieć. I chociaż pani Lisbon nadal wiodła swoje zagadkowe życie, z rzadka opuszczając dom i zamawiając artykuły spożywcze z dowozem do domu, nikt tego nie krytykował, a niektórzy nawet jej współczuli. — Najbardziej żal mi matki — powiedziała pani Hugene. — Ja bym nigdy nie mogła pozbyć się myśli, że może coś się dało zrobić. Wyraźnie wzrosła natomiast ranga pozostałych przy życiu i cierpiących sióstr, podobnie jak po tragedii w rodzinie Kennedych. Znowu koleżanki siedziały obok nich w autobusie. Leslie Tompkins pożyczyła od Mary szczotkę, aby ułożyć swoje długie, rude włosy. Julie Winthrop paliła z Lux papierosy na szafkach i powiedziała, że epizod z drżeniem ciała Lux już się nie powtórzył. I tak, dzień po dniu, wyglądało, że dziewczęta zaczęły radzić sobie ze swoją tragedią. To właśnie w tym okresie rekonwalescencji Trip Fontaine zdobył się na śmiałe posunięcie. Nie radząc się nikogo i nie wyznając swoich uczuć do Lux, Trip Fontaine wszedł do klasy pana Lisbona i stanął na baczność przed jego biurkiem. Pan Lisbon był sam i siedział w swoim obrotowym fotelu, gapiąc się bezmyślnie na wiszące nad jego głową planety. Młodzieńczy kosmyk włosów sterczał z jego siwej głowy. — To czwarta lekcja, Trip — odezwał się zmęczonym głosem. — Z tobą spotykam się na piątej. — Proszę pana, ja nie przyszedłem tu w związku z matematyką. — Nie? — Przyszedłem, aby powiedzieć panu, że moje zamiary względem pana córki są całkowicie uczciwe. Brwi pana Lisbona podniosły się, ale wyraz jego twarzy pozostał niezmienny, jakby tego ranka już sześciu czy siedmiu chłopców złożyło taką samą deklarację. — A jakież to mogą być zamiary? Trip trzasnął obcasami. — Chciałbym zaprosić Lux na bal z okazji zjazdu absolwentów