Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Salarik położył dłoń na gładkiej powierzchni szczelnie zamkniętego pomieszczenia i przez ramię spojrzał na Dana błagalnym wzrokiem. Wiedziony instynktem, 32 że jest to ważne dla nich wszystkich, Dań spytał Murę: Ś Możesz go tam wpuścić, Frank? Nie było to rozsądne, a mogło nawet okazać się niebezpieczne. Jednak każdy z członków załogi zdawał sobie sprawę z konieczności nawiązania jakiegoś kontaktu z tubylcami. Mura nie odpowiedział nawet, lecz przecisnął się obok Salarika i nadusił przycisk. Poczuli powiew powietrza i świeży zapach rosnących tam roślin, pozbawiony odurzających wonności zewnętrznego świata, buchnął im w twarze. Młodzieniec pozostał na miejscu z głową wzniesioną i nozdrzami wchłaniającymi najpełniej, jak mogły, nowy zapach. Po chwili ruszył bezgłośnie z niesamowitą szybkością właściwą jego przodkom i popędził wąską ścieżką w kierunku plątaniny zieleni w drugim końcu pomieszczenia. Sinbad zaczął mruczeć i wyrywać się. Były to jego prywatne tereny łowieckie, których strzegł przed intruzami. Dań postawił kota. Salarik najwyraźniej znalazł to, czego szukał. Wspinał się teraz na palce, by powąchać jakąś roślinę. Oczy miał na wpół przymknięte, a całe jego ciało wyrażało ekstazę. Dań popatrzył na stewarda pytająco. Ś Frank, co go tak interesuje? Ś Kocia mięta. Ś Kocia mięta? Ś powtórzył Dań. Nic mu to nie mówiło, lecz Mura miał w zwyczaju zbierać różne dziwne rośliny i hodować je w celach naukowych. Ś Co to jest? Ś Jeden z ziemskich rodzajów mięty, ziele Ś wyjaśnił Mura zbliżając się do obcego. Zerwał liść i zgniótł go w palcach. 33 Ś Dań nie potrafił wyczuć nowego zapachu, gdyż jego powonienie przytępiły ostre zapachy, które otaczały go przez cały dzień. Młody Salarik odwrócił się do stewarda, jego oczy wyrażały zdumienie, a nos badał. Sinbad zamiauczał przeraźliwie i skoczył, by otrzeć się głową o pachnącą teraz dłoń stewarda. Ś A więc o to chodziło, to był klucz do sprawy. Ś Dań podszedł do tamtych. Ś Masz coś przeciwko temu, bym wziął parę liści? Ś spytał Murę. Ś Czemu nie? Hoduję to dla Sinbada. Dla kota to coś takiego, jak trawka heemel lub kufel czegoś mocnego. Obserwując zachowanie Sinbada, Dań doszedł do wniosku, że roślina ta oddziaływała na kota tak, jak stymulanty na ludzkie istoty. Zerwał ostrożnie łodygę z trzema listkami i wręczył ją Salarikowi, który najpierw wytrzeszczył na niego oczy, a później chwycił gałązkę i wypadł z wodnego ogrodu, jakby gonił go ktoś z wrogiego klanu. Dań słyszał tupot nóg na drabinie Ś pewien był, że to młodzieniec umykający ze swym cennym znaleziskiem. Jednak nie wyglądał na zadowolonego. Z tego, co widział, było tam tylko pięć podobnych roślin. Ś To cała mięta, jaką masz? Mura wsadził Sinbada pod pachę i popychając przed sobą Dana wyszedł za nim z ogrodu. Ś Nie było potrzeby hodować więcej. Jemu odrobina tego starcza na długo. Ś Postawił kota na korytarzu. Ś Liście można suszyć. Wydaje mi się, że jest to klucz, który umożliwi nam handel kamieniami Koros. Zapasy ograniczałyby się do pięciu roślin i paru 34 suszonych liści! Mimo to trzeba zawiadomić o tym jak najszybciej Van Rycka. Szef Ładowni zbił jednak Dana z tropu, nie zachwycając się zbytnio szczegółami ujawnionymi przez podwładnego. Co więcej, znający Van Rycka potrafiliby wyczytać z jego twarzy oznaki niezadowolenia. Wysłuchał Dana i wstał. Przyzywając go palcem, wyszedł z kabiny, która była jednocześnie jego kwaterą prywatną i biurem, i poszedł do pomieszczeń medyka Craiga Tau. Ś Coś dla ciebie, Craig Ś powiedział Van Ryck siadając na wysuwanym ze ściany krzesełku, które rozłożył dla niego Tau. Dań stał w drzwiach pewny teraz, że zamiast pochwały za swe odkrycie otrzyma reprymendę. Wciąż jednak nie pojmował, dlaczego. Ś Co wiesz o tej roślinie, którą Mura hoduje w ogrodzie, no, tej „kociej mięcie"? Tau nie wydawał się być zaskoczony pytaniem Ś medyk na wolnym statku niczemu się nie dziwił. Nadmierną dawkę silnych wrażeń otrzymał już w pierwszych latach swej służby, tak że później wszystkie, najdziwniejsze nawet okoliczności przyjmował ze stoickim spokojem. Ponadto Tau posiadał hobby, którym była „magia", tajemna wiedza praktykowana przez szarlatanów i ludzi medycyny innych światów. Posiadał bibliotekę składającą się z zapisków, dziwnych skrawków informacji dotyczących poświadczonych wyników pewnych bardzo szczególnych eksperymentów. Co jakiś czas wysyłał raport do Centrum, gdzie czytała go grupa niedowierzających gryzipiórków i odkładała do kolejnej szuflady. Z czasem nawet i to przestało go frustrować. Ś To ziele z rodziny mięt na Ziemi Ś odparł. Ś Mura hoduje je dla Sinbada, dość mocno oddziały wuje 35 na koty. Frank próbował utrzymać go na statku, pozwalając mu tarzać się w świeżych liściach. Sinbad robi to dalej, ale wciąż się wymyka, gdy tylko nadarzy mu się okazja. To przynajmniej wyjaśniało coś Danowi, dlaczego, mianowicie dzisiaj młody Salarik tak bardzo chciał wejść na pokład Królowej Słońca. Salarik odkrył zapach rośliny, który został na sierści Sinbada i chciał dotrzeć do jego źródła. Ś Czy to narkotyk? Ś Spytał Van Ryck. Ś W jakimś sensie są nim wszystkie zioła. Ludzie zażywali je kiedyś regularnie w postaci herbaty parzonej z suszonych liści. To ziele nie posiada większych medycznych właściwości. Dla kotowatych stanowi rodzaj środka pobudzającego; tarzając się w nim i jedząc jego liście, odurzają się podobnie jak my pijąc alkohol. Ś W jakimś sensie można powiedzieć, że Salariko-wie należą do rodziny kotów Ś zastanawiał się Van Ryck. Tau wyprostował się. Ś Wnioskuję, że Salarikowie odkryli kocią miętę