Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

, itd., nie powinny być motywami wystarczającymi do małżeństwa. Jeśli jednak jest ono już faktem, a mężem nie jest ten wymarzony i wytęskniony, za późno mówić o tym, co należało zrobić wcześniej. Raczej należy się zastanowić nad tym, co robić teraz. Sigrid Undset w noweli "Pani Hjelde" pisze: "W ten czy w inny sposób zawsze tracimy nasze dzieci. Twarzyczkę tego dziecka, które tu śpi, także stracimy niebawem. Z dnia na dzień będzie się ona zmieniała, krzepła, aż z chłopczyka wyrośnie mężczyzna. Tylko dziecko, które umarło, nie zmieni się nigdy [...] Dlatego pewnie każda matka uważa, że dziecko, które zmarło, było najdoskonalszym dziecięciem. Tylko strata pozostaje wieczystą własnością". Podobnie jest ze stratą człowieka ukochanego, z którym z tych czy innych względów musiało się rozstać. Mimo upływu lat zostaje w pamięci taki, jaki był kiedyś: zawsze młody, dobry i piękny. Pokazał to znakomicie reżyser filmu Noce i dnie. Człowiek kochany przez Barbarę jeszcze przed ślubem, powracał w marzeniach zawsze młody, szczupły i roześmiany, w nieskazitelnie białym ubraniu, z naręczem kwiatów. Zawsze taki sam, podczas gdy samej Barbarze i jej mężowi przybywało lat, siwych włosów i tuszy, a życie niosło troski i kłopoty. Obraz we wspomnieniu pozostał tak piękny, jak był kiedyś w oczach młodziutkiej Barbary, choć przecie i tamten człowiek zestarzał się tymczasem i on musiał się zmienić i on na pewno przeżywał trudności. Ale tak jest, że tylko strata pozostaje naszą wieczystą własnością. Nie należy więc silić się na zniszczenie pięknego obrazu, on i tak zostanie nienaruszony. Można zatrzymać go jako swoją własność, ale trzeba zrozumieć, że jest nierealny, a energię zwrócić na znalezienie dobrych cech w tym, który naprawdę został naszym towarzyszem życia. Patrząc na "Noce i dnie" chciałoby się zawołać do Barbary: "Tamten obraz jest tylko pięknym wspomnieniem, spójrz na swego męża, zobacz, ile on ma zalet i jakie wartości, nie marnuj tego, co masz!" Dzieci nieraz wołają do filmowych bohaterów: "Uważaj!" Ale podobnie jak aktorzy na ekranie nie zwracają uwagi na ich głos, tak i my bardzo często nie chcemy popatrzeć na własnego współmałżonka właśnie w taki życzliwy sposób. Człowieka, z którym się jest stale, obserwuje się w różnych sytuacjach - także chorego, zmęczonego, zdenerwowanego. Osobę, która nie została wybrana, zachowuje się w pamięci jakby zakonserwowaną; taką, jaka była, gdy się z nią stykało kiedyś, a więc zwykle młodszą, weselszą, świeżo uczesaną itd. Dziś jest już inna, a jeżeli się z nią nawet spotyka, to też w innych niż ze swoim współmałżonkiem sytuacjach. Porównywanie jest więc bezsensowne. Może najtrudniej jest dostrzec wartość tego, co się ma blisko i na co dzień. Jeśli się jednak tego nie zrobi, nie można być szczęśliwym. Trzeba obdarzać współmałżonka uwagą, życzliwością i serdecznością. Przestać rachować, ile się w kontakcie z nim zyskuje, a ile traci, bo w małżeństwie nie ma zysków i strat osobnych, a szczęście nie polega na równowadze zysków obu stron. Małżeństwo można porównać do gry w brydża, gdzie partnerzy liczą lewy wspólnie. Jeśli jeden z nich chciałby zebrać sam jak najwięcej, przegrywają oboje. Sztuka polega na takim wychodzeniu, by partner mógł zdobyć lewę. Wygrane liczą się razem. Dzieci i wychowanie Powołanie do rodzicielstwa Są na świecie sprawy, które trzeba wykonać. Są zadania, które trzeba spełnić. Niepodjęcie ich stanowiłoby jakąś lukę - istotny brak. To są powołania. Czasem wyraźnie odczuwamy, że do któregoś zadania Bóg nas woła, czasem po prostu tak jakoś wychodzi, że je podejmujemy. Kiedy jednak podejmiemy jakieś zadanie, zawiążemy jakieś związki, wtedy związki te stają się nieodwołalne i zadania niezbywalne. Powołanie dotyczy zawsze jakichś funkcji, sposobu realizacji życia, a nie posiadania czegoś. Jednym z zadań społecznych jest wprowadzenie na świat nowych pokoleń. To zadanie podejmują rodzice. Jego podjęcie jest dobrowolne, ale gdy życie dziecka już się rozpoczęło, związek z nim jest już nieodwołalny. Powołanie rodzicielskie nie polega na posiadaniu dzieci, ale na pełnieniu funkcji rodzicielskich: bycia ojcem i matką. Człowiek nie musi podjąć tego powołania, ale od momentu dania życia dziecku związek między matką a dzieckiem już po prostu istnieje, nawet gdyby matka je zabiła; relacja między ojcem a dzieckiem jest faktem, nawet gdyby ojciec o życiu dziecka nie wiedział. Dziecko, które już rozpoczęło życie, powinno być przez rodziców wydane na świat w sensie fizycznym i w sensie psychicznym - inaczej jest to porzucenie powołania już podjętego. Można mówić o powołaniu do różnych funkcji, np