Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

— Miałeś rację — powiedział Randolph. — Jest moim gościem, osobiście podpisywałem czek za bilet. — Czy pan Hunter… przebywa tu teraz? Randolph uniósł pytająco brew. — To znaczy — plątał się Neil — czy jest tu, w domu? Przebywa z panem? Pytam tylko dlatego, że być może potrzebuje kogoś, kto pokazałby mu Memphis. — Nie, nie ma go tu — odparł Randolph. I po raz pierwszy od czasu pożaru w Raleigh nabrał przekonania, że Sleaman go zdradza. Żaden z dowodów, które posiadał Randolph, nie był wystarczający; żaden nie wytrzymałby konfrontacji w sądzie. Ale od chwili, gdy Stanley Vergo zasugerował mu, iż pożar w Raleigh nie był przypadkowy, aż do momentu gdy Neil Sleaman pokazał mu artykuł w gazecie o Jimmym Żeberko, w jego umyśle kawałki układanki zaczęły składać się w całość. Dwa dodać dwa jest cztery, a cztery dodać cztery jest osiem. Dlaczego Jimmy Żeberko został zamordowany — po tylu latach przeżytych w najgorszej dzielnicy śródmieścia Memphis — akurat zaraz po tym, jak rozmawiał z Randolphem o Reesie i Cottonseed Association? Widziano, jak kilku białych mężczyzn opuszczało budynek, podobnie jak widziano trzech czy czterech białych mężczyzn wychodzących z budynku, kiedy zamordowano I. M. Wartawę. A z kim jedynie Randolph rozmawiał o swoim spotkaniu z Jimmym Żeberko? Z szefem policji Memphis, Dennisem Moyne, tym samym, który oddalił twierdzenie, jakoby widziano białych mężczyzn wychodzących, z budynku, i obwinił czarnych ekstremistów. A z kim Randolph omawiał spotkanie z Wartawą? Z Neilem Sleamanem, który teraz usiłuje dowiedzieć się, gdzie przebywa Michael Hunter. Zbyt często Neil bronił Waverleya, Orbusa i Cottonseed Association. Dla Randolpha był to jasny dowód na to, gdzie umiejscowił on swoją lojalność. Neil był odpowiedzialny za dział produkcji w Clare Cottonseed, kiedy wybuchł pożar w Raleigh, i Neil był odpowiedzialny za to, aby fabryka wróciła jak najwcześniej do pracy. Pomimo logicznie brzmiących tłumaczeń Neila, że opóźnienie wynika tylko z przyczyn technicznych, gdy się temu bliżej przyjrzeć, wszystko nie trzyma się kupy. Jedno pytanie wraziło się w mózg Randolpha jak rozbity kawałek szkła, pytanie, na które nie potrafił odpowiedzieć. Dlaczego Waverley Graceworthy tak bardzo pragnął go zniszczyć, nie tylko jego korporację, ale jego życie osobiste? Z pewnością same sprawy zawodowe nie popchnęłyby go do morderstwa. Wieszanie ludzi, strzelanie do nich, obcinanie im nóg — tylko z powodu zwykłego kontraktu na przerób nasion bawełny? Niech to cholera, brzmi to bardziej nieprawdopodobnie niż lejaki, trans śmierci oraz Wdowia Wiedźma Rangda. A jednak Reece zabił Marmie i dzieci na rozkaz Waverleya Graceworthy’ego, a najprawdopodobniej także Jimmy’ego Żeberko oraz I. M. Wartawę, i Bóg wie ilu jeszcze niewinnych ludzi. W tej chwili Randolph nie miał już wątpliwości, że Neil Sleaman należy do spisku, którego zamysłem było wykończyć wszystkich i wszystko, co ma cokolwiek wspólnego z Clare Cottonseed. Nie miał dowodu. Ale nie potrzebował go. Wystarczyło, że widział Neila, jak siedzi przy jego łóżku, blady, zmieszany i winny, kolejny okaz Judasza, aby wiedzieć, że to prawda. Mimo to odezwał się ze spokojem, bez śladu złości, dając Neilowi Sleamanowi jeszcze jedną szansę na udowodnienie jego lojalności: — Pan Hunter zatrzymał się w motelu Shelby. Ze względów bezpieczeństwa nie chciałem, żeby mieszkał tutaj. — A, w Shelby — pokiwał Neil. — Czy miałby ochotę na przejażdżkę, jak pan myśli? To znaczy, akurat jest czas festiwalu muzycznego na Beale Street, Bawełnianego Karnawału i Międzynarodowych Zawodów Barbecue. — Nie, nie sądzę, aby on był osobą, którą bawią takie przejażdżki — odparł Randolph. — Jest raczej typem, jakby to powiedzieć, duchowym. — To może chciałby zwiedzić Mid–South Bible College. — Nie sądzę. W każdym razie dziękuję za troskę. Neil był teraz bardzo podniecony. — To może miałby ochotę zobaczyć Beale Street? Czy Mud Island? Szkoda by było, gdyby był w Memphis i nie zobaczył Mud Island. Randolph uśmiechnął się i pokręcił głową. — Okay — odparł Neil