Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Jej ręce w dalszym ciągu lekko drżały. - Powinieneś chyba zamknąć drzwi - zwróciła się do Willa. -To może trochę potrwać. - W czym problem? - spytał Thraun. Erienne uśmiechnęła się do niego pobłażliwie. - Nie sądzę, by udało ci się to zrozumieć. - Zobaczymy. - A więc dobrze. Kształt i konstrukcja tego zaklęcia nie są ściśle dordovańskie. Zawierają elementy formuły innego kolegium i nie jestem w stanie ich zrozumieć. Jasne? - Nie bardzo - odpowiedział wojownik. - Czy wiesz, co je uaktywnia? - Sądzę, że ktokolwiek, kto spróbuje je naruszyć - odpowiedziała Erienne, lekko rozdrażniona. - Wyrażaj się, proszę, jaśniej - powiedział Thraun. - Co dokładnie musi naruszyć jego strukturę, by uaktywnić zaklęcie? - Nie rozumiem. - W takim razie opisz dokładnie, jak działa standardowe zaklęcie ochronne - kontynuował Kruk. - Po co? - Po prostu mi ustąp, dobrze? - Ton wojownika stał się trochę natarczywy. - Zaklęcie ochronne to kształt skonstruowany z many statycznej, którego zadaniem jest chronić dany cel - wyrecytowała kobieta. - Formuła pozwala magowi na określenie jakiegokolwiek przedmiotu czy stworzenia jako neutralne dla zaklęcia - ich kontakt nie spowoduje jego aktywacji. Zadowolony? - Erienne była wyraźnie poirytowana. - Myślisz, że uda ci się utkać podobny kształt? - spytał Thraun. Erienne przygryzła wargę i wzruszyła ramionami. - Nie - powiedziała po chwili. - Wiązałoby się to z dużym ryzykiem. - W takim razie sugeruję, żebyś skoncentrowała się na odnalezieniu substancji dla niego neutralnych - powiedział Thraun cicho. Kobieta spojrzała na niego, jakby uderzył ją w twarz. Jej usta były rozchylone, a oczy szeroko otwarte. - Sugerujesz? - Erienne poczerwieniała na twarzy. - Nagle stałeś się jakimś specjalistą od konstrukcji zaklęć ochronnych? Nie, wiesz czym jesteś? Chodzącą górą mięśni, która nie powinna zabierać głosu na tematy, o których nie ma pojęcia. Jak śmiesz mnie pouczać? - Chciałem tylko pomóc. Mogłaś po prostu odmówić. - Wprawdzie głos Thrauna był cichy i spokojny, lecz poza wojownika zdradzała złość budzącą się w jego sercu. Will, który do tej pory przysłuchiwał się spokojnie rozmowie, podszedł bliżej, by ich uspokoić, czując rosnące z sekundy za sekundę napięcie. - Jeśli naprawdę nie jesteś w stanie utkać odpowiedniego kształtu, to muszę cię zapytać, czy masz jakieś inne pomysły? - Wystarczy jeden ruch mojej ręki. Co ty na to? - odpowiedziała Erienne lodowatym głosem, unosząc dłoń. - Miałem na myśli sensowne rozwiązania. Nie ma sensu zaprzepaszczać tego wszystkiego. - Może dla ciebie. Jeśli byś zapomniał, ja już dawno wszystko straciłam. - Kobieta zbliżyła dłoń do pierścienia. Na jej twarzy pojawił się drwiący grymas. - Spójrzcie na siebie. Wielki Thraun i mały Will. Wasze życie bądź śmierć należą teraz do mnie. Jakże łatwo stłamsić tę iskierkę życia... - Do oczu Erienne napłynęły łzy. Krucy wymienili spojrzenia. Thraun kiwnął głową. - Wiesz, jak bardzo żałujemy z powodu straty, którą poniosłaś - zaczął Will, podchodząc do niej. - Kochaliśmy twoich synów, tak jak kochaliśmy twojego męża. Wiemy, że nic nie jest w stanie zrekompensować ich śmierci, ale w tym momencie twoja pomoc jest naszą jedyną szansą. Musimy zdobyć ten pierścień, a nie mamy zbyt wiele czasu, zanim nasza obecność zostanie odkryta. - Mężczyzna objął jej ramię, by przyciągnąć ją do siebie. - Proszę cię. Po wyjściu stąd będziemy mieli dużo czasu na łkanie i rozpacz. Erienne spojrzała na Willa. Łzy w dalszym ciągu spływały po jej policzkach. Strząsnęła rękę towarzysza z ramienia i wytarła twarz. - Odpowiadając na twoje pytanie, tak jak większość dordovańskich zaklęć ochronnych, to także reaguje na aktywność ludzkiego mózgu oraz na każdy przedmiot, który naruszy jego strukturę. - Głos kobiety załamał się, lecz wyglądało na to, że jej złość już minęła. - Ta wiedza niezbyt nam pomaga, co? - Wręcz przeciwnie. To oznacza koniec twoich wysiłków - powiedział Thraun. - Kiedy już znajdę i wytrenuję jakieś zwierzę, tak. - Oczy kobiety ponownie zapłonęły gniewem. - Jeżeli jeszcze tego nie zauważyłeś, w kryptach nie ma zwierząt. - To nie do końca prawda - powiedział Thraun. - Jak to? - Thraun... - wojownik przypomniał sobie o obecności towarzysza. Will podszedł do Kruka. - Pamiętaj, że zachowujesz większość zmysłów i świadomości. To może oznaczać, że nie jesteś do końca zwierzęciem - syknął niski mężczyzna. - Nie mamy czasu na szukanie innych rozwiązań - powiedział hardo Thraun. - To nasza jedyna szansa. Erienne nie potrafi przecież poruszyć zaklęcia. - Wystarczy już tych zagadek. O czym dokładnie mówicie? - Jesteś tego pewien? - spytał Will. Wojownik kiwnął głową. - W takim razie powiedz jej. - Najwyższy czas - powiedziała Erienne, wyraźnie poirytowana. Thraun wziął głęboki oddech. - To dość prosta sprawa. - Wzruszył ramionami. - Jestem zmiennokształtnym. * * * Wewnątrz magicznej klatki chowaniec szalał i piszczał głośno niczym małpa. Przeskakiwał z nogi na nogę, rozwijał skrzydła najdalej jak potrafił, syczał, pluł i szydził. - Śmierć jest blisko, Dordovańczyku, śmierć jest blisko. Mag starał się mimo wszystko zachować spokój, ani na sekundę nie odrywając wzroku od drzwi. W jego umyśle kształt zaklęcia był prawie uformowany